Cud narodzin i macierzyństwa wydaje się powodem do ogromnej radości. Szczęście, jakie odczuwa matka, nie daje się porównać z żadnym innym uczuciem. Znamy to, jeśli nie z własnych doświadczeń, to z relacji naszych własnych mam, sióstr czy przyjaciółek. W tej całej nasyconej słodyczą szczęśliwości na margines spycha się mniej przyjemne uczucia związane z faktem zostania rodzicem: strach o ukochane dziecko, zmęczenie, rutynę. W kulturze pokutuje wizja uśmiechniętej i pięknej kobiety-matki, a te które odważą się wspomnieć o cieniach macierzyństwa momentalnie dostają łatkę "wyrodnej". Jak wszystko w życiu macierzyństwo też ma swoje blaski i cienie. Mądrze dostrzec, kiedy pojawiają się problemy i umieć pomóc. Inaczej młodą matkę coraz ciaśniej oplotą macki poporodowej depresji, a codzienna rutyna doprowadzi ją na skraj szaleństwa.
Ten przydługi wstęp wprowadza nas w tematykę książki Alexandry Burt "Gdzie jest Mia?". To sprawnie napisany thriller i jednocześnie bardzo dobre studium psychiki młodej zrozpaczonej matki. Okładkowy blurb przyrównujący tę powieść do "Dziewczyny z pociągu" (której jeszcze nie miałam okazji czytać) nie był dla mnie magnesem, decydującym o zakupie książki. Sprawił to opis fabuły, która może wydawać się wtórna (powstało wiele książek i filmów na temat zaginionych dzieci), jednak dobrze poprowadzona, niejednoznaczna miejscami narracja, sprawia, że powieść nie nudzi ani przez chwilę.
Mia to siedmiomiesięczne niemowlę, które w niewyjaśnionych okolicznościach pewnego dnia znika z własnego mieszkania, w którym zawsze przebywa pod opieką matki. Estella Paradise to właśnie nasza nieidealna matka. Kobieta, która po porodzie nieco się pogubiła, której lęk o życie nowo narodzonej córeczki, nie mający uzasadnionych podstaw, doprowadza ją dzień po dniu do skraju obłędu. Wiecznie płacząca Mia, której utrapieniem są kolki, mąż, który woli spędzać czas w pracy, zamiast pomagać osamotnionej żonie, brak przyjaciół i rodziny, na którą Estella mogłaby liczyć sprawia, że kobietę zaczynają nawiedzać bardzo niepokojące myśli. A co gdyby w ciele Mii zagnieździł się demon, który namawia ją do ciągłego płaczu? A gdyby tak ona, Estella zabiła tego demona, wbijając nożyczki w drobną czaszkę Mii? Przyznacie, że tego typu myśli skierowane do niewinnego dziecka mogą zmrozić krew w żyłach. Nic więc dziwnego, że gdy Estella odkrywa zniknięcie dziewczynki z mieszkania, sama przez moment bierze pod uwagę, że w chwili niepoczytalności mogła zrobić córce krzywdę. Dlatego podejmuje szereg chaotycznych działań, prowadzących ją do wąwozu w Dover, gdzie ulega wypadkowi samochodowemu z powodu którego trafia do szpitala z obciętym uchem i z diagnozą amnezji.
Tytułowe pytanie to tylko jedno z wielu, na które Estella musi sobie odpowiedzieć. Ma w tym jej pomóc pobyt w Craigmore - szpitalu psychiatrycznym, pod okiem wybitnego specjalisty, pochodzącego z Pakistanu doktora, który znany jest z przywracania wspomnień w najtrudniejszych przypadkach utraty pamięci. Tymczasem w mediach rozpoczyna się nagonka na wyrodną matkę. Wszyscy podejrzewają, że to Estella zamordowała własną córkę i prędzej czy później się do tego przyzna. Czy tak się właśnie stanie? Przyznacie, że takie wyjaśnienie byłoby najprostsze, ale terapia przyniesie zaskakujące rozwiązania zagadki. Nasza bohaterka przejdzie znaczną przemianę - od nieco denerwującej, nieporadnej matki-depresantki do zdeterminowanej i gotowej zrobić wszystko dla swego dziecka kobiety, która nie spocznie, nim nie rozwiąże zagadki zniknięcia Mii.
Thriller Alexandry Burt to bardzo dobra książka, zaskakująca i pełna zwrotów akcji, w których czasem można się pogubić. Nie ma tutaj niepotrzebnego słodzenia, a przewidywany happy end ma słodko-gorzki smak, lecz nie inaczej bywa przecież w życiu. Historia, która mogłaby zdarzyć się naprawdę.