Peggy już od maleńkości marzyła o ludziach, którzy będą ją kochać. Niestety, Suzanne u której zamieszkała traktowała mopsika bardziej jako modny dodatek do stroju, niż żywe zwierzątko. A kiedy okazało się, że małe niewybiegane pieski potrafią sprawiać bardzo duże kłopoty - Peggy wylądowała w schronisku.
Na szczęście nie była tam długo.
Ale to i tak było traumatyczne przeżycie.
W nowym, tymczasowym domu do którego trafiła Peggy panowały zupełnie inne zasady - dużo było głasków i tulasków, były spacery i śnieżne szaleństwa, były przepyszne smaczki i Chloe u której boku można było się zwinąć na łóżku. Było tam wszystko to, czego Peggy od zawsze pragnęła - dobry, kochający dom i cudowni, wyrozumiali ludzie.
Ale jednak Peggy wie, że to wszystko tylko tymczasowo i na chwilę, na święta właściwie. I tak oto mały mopsik postanawia zrobić wszystko, żeby stać się jednorożcem (bo, jak wiadomo nawet małym pieskom, jednorożce są magiczne, spełniają życzenia i nie ma dla nich rzeczy niemożliwych).
Czy Peggy zostanie u swoich nowych ludzi? Czy brat Chloe, Finn, przekona się do takiego śmiesznego małego pieska? I wreszcie: czy zdemolowanie świeżo postawionej choinki sprowadzi na mopsika poważne kłopoty?
,,Mopsik, który chciał zostać jednorożcem'' jest sympatyczną, ciepłą powieścią poruszającą naprawdę ważne tematy. I podobnie, jak w przypadku ,,
Instrukcji obsługi pieska Jacósia'' polecałabym ją rodzicom i dzieciom, które chcą mieć w domu szczeniaczka. Szczenię bowiem jest nie tylko małą słodziutką istotką stworzoną do głaskania i tulenia - jest żywym zwierzątkiem, które ma swoje potrzeby, przeżywa konkretne emocje, nudzi się, boi się, cieszy się i czasami nabrudzi w domu albo wyciamka nasze ulubione kapcie (czy pluszaka).
I zamiast na takie szczenię krzyczeć, i się na nie denerwować, co robiła Suzanne, należy spróbować dotrzeć do sedna problemu - pies po raz kolejny zabrał się za obgryzanie naszych ulubionych szpilek? Może więc trzeba poświęcić mu trochę więcej czasu i kupić gumową zabawkę do miętoszenia w pyszczku? Bo szczeniaki na pewnym etapie rozwoju bardzo ale to bardzo potrzebują mieć coś do ciamkania i wypróbowywania swoich ząbków. Jak ludzie, zresztą.
Historia Peggy uwrażliwia też dzieciaki na odczuwane przez psa emocje - mały mopsik przeżywa ich całą gamę i robi to na szczenięcą modłę. Ekscytacja szybko zamienia się w oczekiwanie, które przechodzi w rozczarowanie, które przechodzi w nudę, która zamienia się w absolutny zachwyt po rozgryzieniu poduszki i uwolnieniu mięciutkiego puchu. Schronisko zaś jest dla Peggy miejscem niezrozumiałym, potwornym i obcym, w którym mały piesek czuje się wystraszony i osamotniony, ale potem przychodzą nowi ludzie i znowu jest radość, i szczęście, ale tym razem podszyte nieznikającym strachem dotyczącym tego, że Peggy do schroniska wróci. I właśnie to jest szczególnie ważne i cenne w tej książeczce - ukazanie naszym najmłodszym, że tak jak i dzieci mogą się przez długi czas czegoś bać i obawiać, tak i psy czują w podobny sposób.