"W ślepym zaułku" autorstwa Ewy Szymańskiej to trudna do oceny książka. Tematyka w niej zawarta ma poruszyć czytelnika do głębi sprawiając, że już nigdy "nie odwróci głowy" i nie będzie obojętny na ludzką krzywdę, zwłaszcza rodziny, znajomych czy sąsiadów. Czy rzeczywiście spełniła w stu procentach swoją rolę? Odpowiem posiłkując się najpopularniejszym w takich sytuacjach stwierdzeniem "to zależy".
Już początek historii ma "zrobić wrażenie". Poznajemy historię jakiejś nieznanej rodziny, w której nie dzieje się dobrze, a zakończenie prologu obiecuje coś co niestety w konsekwencji zawodzi. Ma za zadanie jednym, krótkim zdaniem wytłumaczyć zachowanie człowieka. Następnie poznajemy Paulinę młodą dziewczynę, później kobietę, która żyje tak jak większość polskich kobiet.
Popełnia błędy, zakochuje się w nieodpowiednim mężczyźnie, by w końcu wziąć z nim ślub. Co w tym dziwnego zapytacie? Zwłaszcza w XXI wieku kiedy bez problemu można dostać rozwód?
Rodzi syna, któremu podporządkowuje całe swoje życie, dla niego stara się być niezależna i mimo szybkiego rozwodu z jego ojcem zapewnić mu szczęśliwe dzieciństwo. Ma do pomocy rodziców, którzy wspierają swoją córkę i wnuka w każdej sytuacji. Jest to ogromny plus tej książki: ukazanie rodziców głównej bohaterki jako tych dobrych, obecnych, wspierających. Jak możecie przypuszczać kobieta po pierwszym rozwodzie nie za bardzo chce się wiązać z innym mężczyzną, ale jak to zwykle bywa, nagle na jej drodze pojawia się.... ON. Ten wyśniony, wymarzony, przystojny, charyzmatyczny, do tego rozwodnik, o którym krążą legendy, a połowa miasteczka do niego wzdycha. Czy nie brzmi Wam to znajomo drodzy czytelnicy?. Mnie od razu nasunęło się porównanie do książki autorstwa B.A.Paris "Za zamkniętymi drzwiami". Nie będę zdradzać podobieństw pomiędzy tymi tytułami,ale jeśli tamta pozycja Wam przypadła do gustu to ta również powinna się spodobać. Kolejnym dużym pozytywem jest zachowanie "młodzieży" czyli dzieci głównej pary bohaterów. Na nieszczęście dla nich musieli bardzo szybko dorosnąć, ale poradzili sobie moim zdaniem w tej ciężkiej sytuacji wspaniale.
Kontynuując przemoc psychiczna czy ekonomiczna to początkowo niezbyt wygórowana cena za bycie z drugą osobą, która jawi się jako ideał. Dlaczego?
Otóż dlatego, że lęk przed samotnością można porównać do syndromu żaby gotującej się we wrzątku.
Jeśli włożymy żabę do garnka pełnego wody i zaczniemy ją podgrzewać, wraz ze wzrostem temperatury żaba zacznie dostosowywać temperaturę swojego ciała. Płaz ten utrzymuje się przy życiu zmieniając swoją temperaturę pod wpływem środowiska. Jednak kiedy woda jest już na granicy zagotowania, żaba oczywiście nie potrafi się dostosować. W tym momencie decyduje się wyskoczyć. Próbuje to zrobić, ale ponieważ wykorzystała całą swoją energię na dostosowywanie się, nie udaje jej się tego zrobić. W końcu umiera. Co zabiło żabę?
Na koniec chciałabym wspomnieć o minusach, które zauważyłam mogą być one subiektywne, ale bardzo drażniła mnie naiwność głównej bohaterki, i jej niezdecydowanie. Tak dobrze widzicie. Autorka chciała pozwolić nam uwierzyć, że to silna kobieta, lecz nie zważając na bezpieczeństwo swoich dzieci "dała się wodzić za nos". Drugim minusem jest traktowanie poważnych spraw "po macoszemu". Jeśli autorka zdecydowała się poruszyć dany temat np. odmienną orientację seksualną, to dobrze by było, gdyby go nieco bardziej rozszerzyła (raczej jedna strona, niż jedno zdanie rzucone gdzie bądź).
Podsumowując: Książkę czytało się niezwykle szybko, bo w jeden wieczór poznałam całą historię. Wymieniłam kilka plusów oraz parę minusów tego tytułu. Generalnie polecam zapoznanie się z nią i wyrobienia sobie własnej opinii.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl za którą bardzo serdecznie dziękuję.