No nie wiem, jakoś mnie ta książka nie przekonuje, a właściwie nie tyle sama książka ile jej główna bohaterka Paulina Lenart. W mojej ocenie postawa i całe postępowanie tej kobiety okazało się całkowicie naiwne. Nawet jak już zaczęła coś kumać, że nie wszystko w jej drugim małżeństwie dzieje się, tak jak powinno, nadal oddaje jeszcze mężulkowi córkę, tak o sobie, bo co? Bo się zmienił ??. Ja rozumiem, że człowiek popełnia błędy, ale powinien się na nich uczyć. Natomiast Paulina nie wyciągnęła żadnych wniosków ze swojego wcześniejszego małżeństwa. Pozostała nadal głucha i ślepa na ewidentne niepokojące znaki jak dziecko we mgle.
Oczywiście musi być, choć liźnięty problem homoseksualizmu, bo poruszanie tego tematu teraz takie modne. Oraz "zagęszczenie" akcji na koniec, by podkręcić napięcie. Czytam w opisie, że:
"W ślepym zaułku to poruszająca historia o przemocy, bezsilności i uwikłaniu w toksyczny związek.". Mnie jakoś specjalnie nie poruszyła, zwłaszcza że ta "bezsilność" i uwikłanie w toksyczny związek stało się, na własne życzenie i z nie przymuszonej woli Pauliny.
Jeszcze jedno, nie bardzo rozumiem jak seksistowskie odzywki, można traktować tak wybiórczo. Paulina oburzyła się strasznie i zrobiła niezłą grandę, bo jej przełożony śmiał się, według niej, seksistowsko do niej odezwać, ale jak gorszą odzywką potraktował ją jakiś, zupełnie jej nieznany koleś na przyjęciu, to ją tylko rozbawiło.
Książkę można przeczytać, ale musu nie ma.
...