Tym razem spotykamy się przy trzeciej już części serii „Mistrz Gry”, czyli: Królowa dzikusów” autorstwa Joanny Lampka. Jeżeli nie czytaliście poprzednich części, to zachęcam, żeby w tym momencie zacząć, bo nie zrozumiecie, o co chodzi w tej 3 już części. U mnie na kanałach Social Media przeczytacie recenzję dwóch poprzednich tomów, choć przyznam się, że lepsze jest przeczytanie książki, ponieważ wtedy na pewno odkryjesz coś innego, niż ja. Zawsze byłam, jestem, będę zdania, że „siła jest kobietą” co bohaterka w idealny sposób udowadnia od pierwszego tomu. Wiele się wydarzyło w życiu Aline to widać sukcesywnie jak tylko przekręcasz strony książki. Nie wiem, dlaczego mało się pisze o autorce, bo według mnie ta seria zasługuje na top 1 w dziale fantastyki. Będę się powtarzać, lecz napisze raz jeszcze.
Jak tylko sięgniesz po tę serię sam przekonasz się, że Joanna Lampka tak napisała książkę, jakbyś oglądał film. Daje sobie rękę uciąć, że zobaczysz w swojej wyobraźni jak wygląda główna bohaterka, jak wygląda jej były kochanek oraz jak wykreowane są Cesarstwo Słońca i Królestwo Żeglarzy, z którym mają konflikt. Rzadko zdarza się, żeby tak pisać książkę, bo przeważnie autorzy (nie każdy na szczęście) ubarwia rzeczywistość w rzeczy, osoby, które łatwo bądź trudno nam sobie wyobrazić. Jeżeli chcesz wiedzieć, z czym tym razem przyszło się zmierzyć Aline to będzie dużo emocji, bo nikt nie lubi spotykać się np. z byłym kochankiem, z którym ma się obecnie na pieńku, jak i świadomość bycia wrogiem nr 1 u własnego ojca. Jak mówią o niej inni? Królowa Północy, Czarna Róża, legenda za życia, lecz, jak faktycznie czuje się nasza władczyni? Kochani tego jest, tyle że ja momentami gubiłam się (nie wpływa to jakoś negatywnie na całokształt) Konflikty nigdy nie są dobre, a złota zasada brzmi „Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta” I tym razem autorka nie oszczędziła nas, bo wplatała swoich czytelników w kolejne, jak i te obecne konflikty. Jedno z głównych pytań, jakie nasuwają się to „Coś mi tu nie pasuje?” „Musi być coś lub ktoś inny, kto chce zniszczyć to wszystko bądź ugrać jak najwięcej dla siebie”.
Opisów książki jest pełno czy to na stronie autorki, czy wydawnictwa, więc z całego serca polecam wpaść tam, ale napisze też to, że podczas czytania masz w głowie takie odruchy jak np. „O ty jego mać!” Nie idź tam…” „A to wredna małpa” itp. rozumiecie? Głowa wam wrzeszczy z natłoku wrażeń i nie wiecie, co z nimi zrobić, bo ten rollercoaster, jaki doświadczymy udowodni nam, że na końcu nic nie wiemy i zdenerwowana jestem, bo teraz muszę czekać na czwarty finalny już tom i odkryć w końcu, kto mi tam miesza i nie daje spokoju. Podczas czytania ani razu nie miałam uczucia przygniecenia tym, co dzieje się w książce. Dodatkowym plusem, jaki według mnie zasługuje na oklaski to opis tej całej wojny, którą widzisz oczami bohaterów. Ani razu w tym wątku nie miałam zdezorientowania i na bieżąco śledziłam co i jak.
Dla mnie #musthave każdego miłośnika fantastyki z romansem w tle. Tej książki się nie czyta ją się wdycha z łatwością jak tlen. Szkoda tylko, że wydawnictwo nie dało tej pozycji na takich aplikacjach, jak Legimi czy Empik Go, bo nie każdy ma możliwość, jak i czas czytać papier już nie wspomnę o audiobooka, który przyciągnąłby tych, którzy tylko taką formę książki uważają ze względu na brak czasu na czytanie, no ale to już wydawnictwo pewnie wie, dlaczego tak, a nie inaczej jest. Nie ukrywam, że mam nadzieję, że z czasem będą dostępne w takich formach, jak wymieniałam wyżej wtedy będę wysyłać do znajomych info, że już mogą nadrabiać i w końcu poznać te emocje, jakie mi towarzyszyły, choć, jak opowiadałam o książce, to widać było po mnie w zachowaniu, że wsiąknęłam w te historie jak woda w gąbkę. Joasiu, jesteś mistrzem w swej dziedzinie i działaj dalej, bo ja czekam na więcej. Polecam po stokroć dla każdego, kto szuka mocnych wrażeń oraz takiego tupnięcia glanem o ziemię, że aż się zakurzyło.