„Długu Honorowy” to wyrób z oceną w okolicach max 2/10, przy lepszym nastroju i naciągniętej jak plandeka na żuka tolerancji psychofana (zawsze fanatycznie wychwalałem Chmielarza!) to może i 3/10. What went wrong?
Największą siłą Wojciecha Chmielarza, to jak do tej pory (nawet przy słabszych książkach) zawsze były kreacje bohaterów. Silne, realistyczne (to ważne!) i do bólu autentyczne osobowości z charakterem świadczyły o niesamowitym kunszcie pisarskim pisarza i obok talentu do rysowania świetnych intryg kryminalnych stanowiły kolejny argument za tym, żeby w ciemno sięgać po każdą drukowaną rzecz z napisem Wojciech Chmielarz. Autor. W „Długu honorowym” Autor postanowił zagrać nam na nosie, szybko i bezpardonowo wykorzystać kilka lotnych tematów, rozgrzewających społeczeństwo w ostatnich latach bardziej niż jest to potrzebne. Postaci więc narysowane są szablonowo, z wykorzystaniem najgorszych stereotypów, które przestały być aktualne jakieś 15 lat temu. Zwichrowane „prawaki”, do spółki z „lewaczkami” to tak nakreślone kreacje, które w i tak dość oszczędnie dobrą fabułę zostały wklejone niejako na siłę, bez połączenia z główną historią. Jakby manifestem poglądów autora, siedzi sobie „lewaczka” z stereotypowym, wytatuowanym w Legię i powstańcze kotwice osiłkiem z siłowni. Nie wiem czy Autor kiedyś tam był, ale przekrój społeczeństwa jest w takich miejscach dość szeroki. Wartości dialogowe w tej książce nie istnieją, ludzie tak nie rozmawiają. Dialog tej dwójki jest tak sztuczny i wymuszony, że jest to niemal przykre do czytania. Dalej nie jest lepiej.
Do tego dokładamy intrygę, która wyszła mocno średnio. Oczywiście mamy zabitą dechami wieś z podupadającym kempingiem, holendrami z plantacją tego co wydawca ochoczo wymalował na okładce. W tle masakrę cyganów we wiosce spalonych we własnym domu, gwałty-nie gwałty, zmowy milczenia. Ale nie samymi masakrami człowiek żyje, więc jest intryga główna, jakieś ruchy w trakcie fabuły idące w różne strony, że właściwie nie wiadomo o co chodzi w tej historii. Nasz Steven Seagal Bezimienny przyjeżdża na wioskę zrobić porządek i wyjaśnić sprawę sprzed lat, która okazuje się wyjaśniona, bo tak naprawdę wyjaśniamy sprawę obecną i na koniec nie wiadomo, które zabójstwo której dziewczyny było do wyjaśnienia (albo ja jestem głupi i nie zrozumiałem). Przy okazji okazuje się, że zmowa inceli (tak się chyba w języku social mediów nazywa wyłączonych z życia seksualnego mężczyzn?), którzy chcą się zemścić za lata odrzucania przez kobiety w stylu Andersa Breivika. Kupują więc broń od Holendrów, którzy dilują trawą. I pomijając to, że opowiedziałem właśnie książkę to jest tak, że na koniec wskakuje jeszcze historia (jakby mało było spalenia Cyganów w ich domu) o zmasakrowanych przed wojną przez Polaków Żydów. I ten Żyd co przeżył ratuje młodego Cygana co wcześniej przeżył i jedzą razem obiad.
A na koniec Cygan i nasz Bezimienny prawie ucinają nożem jaja typowi co bije żonę. O Borze, O ku5wa.
Ile można wsadzić wątków do jednej książki, ile manifestów światopoglądowych ze szkodą dla samej fabuły? Jeśli chcecie się dowiedzieć, polecam „Dług Honorowy”. Nie twierdzę, że to są nieistniejące zagadnienia, ale takie ich napakowanie w jednej książce to niesamowity overload. Nie wiem co się stało, że pisarz, którego uważałem za najlepszego „kryminalistę” w Polsce napisał taki chłam. Taki niesamowicie na siłę.
Poza tym co jest z tym słowem chad? Tego słowa autor w książce nadużywa tak, jak dziecko, które się właśnie nauczyło jakiegoś nowego i ciesząc się ciągle je powtarza. Zawsze mi się podobało jak musiałem z książki wynotować jakieś pojęcie, którego nie znałem, wyszukać i przysposobić. Natomiast czytanie o „różowych” czy też „chadach” albo w końcu „czarnej pigułce” jest dość uwsteczniające.
Należy jednak oddać uczciwie, na końcu książki pisarz skręca na znany sobie tor i mniej więcej w porządku zamyka historię. Ale nie jest to pozycja czytana w dzień/dwa, jest to książka męczona przeze mnie wiele dni, tak mozolnie, tak umęczenie napisana. Szacuneczek jeszcze za mozambique drill, bardzo fajna, choć trudna do opanowania technika strzelecka. Poza tym. No słabo jest.
Tęsknię za czasami, gdzie pisarze pisali książki, a nie starali się być głosem ludu. Wystrzelił i spalił się talent WC, ubolewam.
13.12.2021 r.