„Kuchnia narodowa. Osobista podróż przez kultury, historię i smaki” to książka na którą składa się sześć rozdziałów osobistych podróży plus jedna duchowa. Ta w epilogu. Każdy z nich zabiera czytelnika do innego państwa a co za tym idzie i miasta. Autorka w każdym z tych sześciu miejsc prowadzi reaserch, który ma na celu wyłonienie narodowych smaków, przypraw i potraw, które ukształtowały się dziesiątki lat temu i wpłynęły najpierw na sposób ich przyrządzania na płaszczyźnie krajowej by później stać się produktem eksportowym.
Pierwszym z miast jakie odwiedza to Paryż we Francji. Kolejne miejsce na mapie smaków Any'i von Bremzen to Neapol we Włoszech. Po Europie Anya przenosi czytelnika do Japoni, do Tokio. Po Azji wracamy do Europy a tam Sewilla w Hiszpanii. Kolejna podróż zaprowadziła autorkę do Oaxaca w Meksyku. A na koniec wojaży Anya wybrała Stambuł w Turcji, by później po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej pomyśleć o potrawach z rodzimego „podwórka”, gdyż do USA trafiła z Rosji mając lat dwanaście.
I tak autorka prowadzi nas przez owe miasta, gdzie oprócz rodzimych smaków odkrywa historię ich powstawania. Tradycje z nimi związane. Rozmawia z antropologami na ich temat, kucharzami, restauratorami, dziennikarzami i bada ich genezę oraz to jak wpłynęły na rodzimy rynek żywieniowy. Bada dlaczego i kiedy stały się „towarem eksportowym”. Oprócz powyższego Anya będąc w danym kraju sama próbuje upichcić owe potrawy. Prowadzi czytelnika przez historię regionu, kraju i dzięki niej mamy okazję ją sobie przypomnieć lub zapoznać się z nią, bo nie na darmo książka nosi tytuł „(...) podróż przez kultury, historię i smaki”. Czytelnicy, którzy liczą na szereg przepisów kulinarnych nie odnajdą w niej żadnego. Natomiast dowiedzą się, że to Francja kładła w XVII w. podwaliny pod prawdziwie nowoczesną kuchnię (…). To tutaj wymyślano oraz notowano przepisy na sosy i techniki do dziś stosowane na całym świecie. Tworzono też znane nam „restauracje”. (...)”. No i bulion.
W Neapolu odkrywamy z nią pizzę margherita. Najprostsza z pizz lub jak kto woli podstawa każdej innej. Barwy podstawowej pizzy to kolory włoskiej flagi. Niby oczywiste a jednak nie zawsze zwracamy uwagę na takie detale. Jednak kuchnia włoska to również makaron. A jak makaron to przede wszystkim sos pomidorowy. To tutaj, jak pisze autorka, ukazał się po raz pierwszy drukiem w 1839 roku przepis na owy smaczny dodatek.
W momencie wspominania Ukrainy myśli również o domu sprzed emigracji i obecnej lodówce w której znajduje się barszcz.
Po rozdziale Tokio dowiemy się, że ramen to fast food a miso to prawdziwa potrawa a Ania odwiedzi również szkołę krajania ryb do sushi.
„Kuchnia narodowa” to nie fascynująca powieść, która porwie was swoją fabułą i uporacie się z nią w dwa wieczory. Książka ta JEST fascynująca. Jednak aby wydobyć z niej całą esencję, którą autorka w niej zawarła należy czytać ją powoli. Delektować się każdym słowem niczym najpyszniejszą potrawą, która wybucha w naszych ustach feerią smaków i powoduje u smakosza kulinarną ekstazę. Tak jak spożywając wykwintne danie należy cieszyć się każdym przeżuwanym kęsem, tak samo trzeba rozkoszować się tą lekturą aby nie uronić podczas czytania żadnego „smaczku”.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu bo.wiem.