Zacznę może od tego, co mi się nie podobało i co sprawiło, że jedna gwiazdka poleciała. Otóż, mili moi, tytuł najnowszej powieści Ziemiańskiego wprowadza nas w błąd. A przynajmniej mnie wprowadził.
Bo wiecie, od cyberpunku jako gatunku, oczekuję czegoś w rodzaju ,,Modyfikowanego węgla'' albo ,,Na fali szoku''. Oczekuję dystopii, zaawansowanych technologii, korporacjonizmu, cyberprzestrzeni oczekuję, szukam rozkładu moralnego i mrocznego, ciężkiego klimatu który sponiewiera moją wiarę w ludzkość jak chciałby Christian Grey sponiewierać Anastasię Steele w swoich najmroczniejszych erotycznych fantazjach.
Czujecie ten klimat, prawda?
Tymczasem ,,Cyberpunk. Odrodzenie'' z cyberpunkiem ma w zasadzie wspólny tylko tytuł. To znaczy, niby pojawiają się jakieś nowoczesne technologie (ale coś w rodzaju odbłyśników to już funkcjonuje), niby pojawiają się jakieś wszczepki i implanty, a KIT13 to taki sympatyczniejszy cyfral, ale to wszystko jest takie niewyraźne, w tle schowane, nie widać tego, wszyscy dookoła są normalni, niezmodyfikowani i w zasadzie akcja tej powieści mogłaby być osadzona (po lekkich modyfikacjach) w teraźniejszości i nikt by się nie zorientował.
W zasadzie to wyglądało trochę tak, jakby Ziemiański miał pomysł na dobry futurystyczny kryminał z niezłą intrygą i eksperymentami na ludziach w tle, ale z jakiegoś powodu postanowił wepchnąć go w (aktualnie modny) nurt cyberpunkowy.
Skoro jednak już jasnym jest to, że od tej książki nie powinniśmy oczekiwać zbyt wiele futurystycznego rozmachu - przejdźmy do fabuły. Fabuły, której nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Ziemiański zaczyna z mocnym przytupem - oto nudna zmiana pewnego ochroniarza zamienia się w prawdziwy koszmar. Okazuje się bowiem, że nie tylko wpuścił do tajnego i ściśle strzeżonego laboratorium zabójcę, ale też - o zgrozo - nie zorientował się i go wypuścił.
Fajnie, prawda?
Potem jest już tylko lepiej - okazuje się bowiem, że człowiek do zadań specjalnych jest śmiertelnie chory. I z okazji tej choroby przebywa aktualnie na rencie. Ale jak się nie da, skoro się da i można przywrócić go - pod pewnymi warunkami, rzecz jasna - do czynnej służby w policji, a potem wysłać śladem zaimplantowanej siostry bliźniaczki naszej poszukiwanej do Zakazanego Miasta, które zostało zainspirowane megastrukturą Kowloonu.
Czy Axel doprowadzi Shey'a i Landona do Lani? Jaką rolę w tym wszystkim odgrywa rząd? Czego boją się w Reno Mobile? I dlaczego Szmaty nagle zaczęły otwierać drzwi przed kobietami?
Przy ,,Cyberpunku'' nie będziecie się nudzić. Ziemiański poprowadził akcję w taki sposób, że nasza uwaga nie gaśnie, nie rozpraszamy się i nie mamy ochoty wyjść po chipsy do sklepu albo odpalić kolejnego odcinka ulubionego serialu na Netflixie. Dodatkowym plusem jest zakończenie, które - choć w połowie udało mi się je przewidzieć - było dla mnie jednak pewnym zaskoczeniem.
(Te dwie rzeczy się nie wykluczają, naprawdę!)
Generalnie oceniam ją jako dobrą, typowo rozrywkową książkę z gatunku lekkiego s-f. Nie będzie to coś, do czego po latach wrócę z rozrzewnieniem, ale też nie żałowałam spędzonego w Zakazanym Mieście czasu. Więc polecam.
* Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl