Czy to dobrze, czy to źle odnośnie tego, dlaczego "Cyberpunk 2077", jedna z najbardziej wyczekiwanych gier video ostatniej dekady, jak i nie historii, i to w dodatku zaprojektowana i wyprodukowana przez polskie studio tworzące i wydające gry video, "CD Projekt Red", zalicza kolejne opóźnienie w perspektywie mocno wyczekiwanej swej premiery? Ciężko jest to definitywnie stwierdzić, ocenić komukolwiek. Nic nie wskazuje na to, aby nasza rodzima growa produkcja, z czego niewątpliwie my Polacy jesteśmy dumni, osadzona w niełatwym, fikcyjnym podzielonym społecznie, ekonomicznie i politycznie świecie, zaliczyła kolejną ,,obsuwę”. Gracze by zapadli się w sobie, anihilowali do nicości, gdyby przyszło im czekać kolejne i kolejne miesiące na premierę ukochanej gry. Zniecierpliwieni, na pewno chcą teraz sięgnąć swych klawiatur, myszek i padów, aby czy to na konsoli nowej generacji bądź ,,PC-ecie”, albo przenośnej platformie Nintendo Switch zanurzyć się w realiach "Cyberpunk 2077".
Co ciekawe, rozwiązaniem, które umożliwi fanom gamingu, szczególnie nurtu sci-fi, przeczekanie w spokojnym, bez zbędnych nerwów nastroju przeciągających się do premiery gry „Reda”, jest nie tylko szeroko zakrojona kampania reklamowa gry studia – fakt, imponuje ona rozmachem i skutecznością przedsięwzięcia, gdyż jako sprytna neuromarketingowa rzecz, trafia chyba do wszystkich, nawet tych niezainteresowanych "Cyberpunkiem 2077" – ale i również ważny zabieg polegający na wprowadzeniu tych stricte niezdecydowanych maniaków popkultury na zagranie w ten tytuł, lubiących zaczytywać się w nurcie fantastyczno-naukowym, ale i pozwalających sobie od czasu do czasu na lekką rozrywkę w materii gier video, samo środowisko gier znających dość dobrze. Tym zabiegiem okazało się wydanie książki pt. "Cyberpunk. Odrodzenie", książki potrzebnej, ale nie dostatecznie niezbędnej, wprowadzającej do klimatu i atmosfery czasu ,,cyber-epoki", z którą przyjdzie zmierzyć się przyszłemu graczowi Cyberpunka, ale nie będącej całkowitym i ostatecznym rozszerzeniem i dopełnieniem świata tej gry.
"Cyberpunk. Odrodzenie", to swego rodzaju rodzynek tudzież ,,osesek” Andrzeja Ziemiańskiego, znanego polskim czytelnikom pisarza fantasy/fantastyki naukowej, słynącego z umiejętnego sposobu przelewania swych pomysłów kiełkujących w wyobraźni na kartki papieru – pomysłów, które zakotwiczając się w dwuwymiarowym świecie jego powieści, po sięgnięciu przez czytelnika po takie tytuły od razu eksplodują w trójwymiarowej projekcji fanowskiego umysłu. Zważywszy na fakt w jakim miejscu i w jakim czasie, tj. cyber-epoce, przyszło żyć oraz z jakimi ludźmi się zadawać głównemu bohaterowi "Cyberpunk 2077", to wyobrażenie to dopełnia się, gdy obejrzymy zwiastun oraz klasyczny gameplay produkcji. Bo nie tylko mnie, ale i zapewne wielu graczy, chcących zagrać w polską produkcją, jak i przeczytać książkę Ziemiańskiego, po całości urzeka, wręcz zachwyca i kupuje growe gusta sama podstawa fantastyczno-naukowej rzeczywistości gry - czyli sama ekspresja gatunkowa, atmosfera świata przedstawionego, nieustannie modelowanego przez algorytmy oprogramowania – wszystko to, z czym gracz będzie w "Cyberpunk 2077" obcował, na co będzie przez swoje decyzje miał wpływ. I tu nie będę owijał w bawełnę, neo-cyberpunkowa maniera dzieła growego od "CD Projekt Red" wygląda niesamowicie klimatycznie, ba, mało powiedziane. Podczas ,,zwiedzania" tak barwnie i dokładnie zaprojektowanego świata wirtualnego "Cyberpunk 2077", co miało miejsce podczas uważnego śledzenia tego, co odpowiednie fragmenty jednego z gameplay’ów mają nam do powiedzenia, poczułem się jakbym miał ten świat przed sobą, znajdował się w nim, był w jego kodzie zanurzonym. A nie bez powodu wspominam to, co zwiastun niniejszym omawianej gry - i to nie do końca w pełnych możliwościach, ze względu na ciągłe poprawianie i udoskonalanie tytułu – mi pokazał. Podobnie podekscytowany, ,,zimplementowany” z atmosferą cyberpunkowej estymy byłem osobiście podczas czytania niniejszej powieści polskiego artysty pióra nurtu sci-fi. Ziemiański był tu jak ,,odrodzony”. Cóż gra słów, bo w "Odrodzeniu" nie zawiódł on ani fanów swojej twórczości, ani przyszłych graczy "Cyberpunk 2077", czy tych, którzy sam gatunek gry i powieści znają z innych dzieł popkultury.
Cyberpunkowa beletrystyka twórcy takich powieści, jak opisana w swym wielotomowym Uniwersum ,,Achaja”, książka jak i cykl, klasyfikowana często jako fantasy, jednakże mająca w sobie zarówno magię jak i elementy zaawansowanej technologii, zachowuje podstawy tego czym były przez lata rozwijane realia gatunku fantastyczno-naukowego: cyberpunku. I to, co w ogólnej charakterystyce "Odrodzenia" rzuca się w oczy, to podstawa tego nurtu w popkulturze, tzw. ,,high tech & low life”. Jest to koncepcja polegająca na stworzeniu paradoksalnie rozwiniętej technologii w tym fikcyjnym świecie przy kreacji niskiego poziomu życia najczęściej ludzkości czy ras i istot inteligentnych. Anarchia, dystonia, zgnilizna i rozkład społeczny zostały w omawianej pracy Ziemiańskiego zachowane; zresztą bez tej charakterystyki niepewnej rzeczywistości, poprzetykanej kontrkulturą społeczności to podstawa, bez której całość gatunku ,,Cyberpunk", w jakimkolwiek dziele, nie wyobrażałbym sobie, aby mogła funkcjonować.
"Odrodzenie" Ziemiańskiego, który w takich klimatach, cóż, czuje się jak ryba w wodzie, to świat stechnicyzowany, rządzony przez korporacje, teoretycznie dający czytelnikowi z ,,pierwszej ręki”, z pierwszego wrażenia jeden z możliwych obrazów Cywilizacji Przyszłości. Jednak, to tylko swego rodzaju złudzenie takowej dostępności technologicznej dla bohaterów tej pozycji , które przez pana Andrzeja jest tu świetnie uwypuklane i podtrzymywane. Istotna zaleta książki, wynikająca z tego, jak Ziemiański napisał tę powieść, polega na tym, że jako wprawny autor, z mistrzowską intuicją miary pisarskiej tu uwypukloną, częściowo owija on sobie zapoznającego się z tą lekturą śmiałka wokół palca. ,,Know-how” w powieściowym Cyberpunku owszem może wyglądać na wspaniałe, ale nie jest ono dostępne dla wszystkich postaci tych realiów. Świat Zakazanego Miasta jest zły, sodomiczny, bezwzględny, narzucający swą anarchiczność każdemu jego obywatelowi. Ludzkość znana ze swej dość moralnej, etycznej strony w powieści tej… nie istnieje. Zatraciła się ona chociażby w dążeniu do modyfikacji organizmu ludzkiego. Bo chciałby robić to każdy, bez względu na status społeczny i majętność. Świat dla głównych bohaterów, dla Scotta, Staller i innych postaci jest jak narkotyk. Korporacje uzależniły obywateli od ich tworów i technologii. Weźmy na ten przykład Scotta, policjanta działającego jak trochę łagodna i mniej agresywna wersja Punishera tej rzeczywistości, wyznająca własny kodeks honorowy i według niego postępująca. Facet, nie dość, że jest teoretycznie byłym gliną, to stara się funkcjonować tak, aby nie wracać do czynnej służby. Bo skoro ,,marsjańska gorączka”, na którą choruje nie pozwala mu na w miarę płynne funkcjonowanie, a o leki w świecie pełnym wyzysku, korporacyjnego brudu, chaosu i apatii jest trudno, to na powrót do ,,ulubionego” zawodu nie jest spieszno. Sytuacja zmienia się – a jest to już kilkanaście stron po rozpoczęciu powieści – gdy Scott wpada na trop Lemi Staller, która zabija w siedzibie jednej z korporacji kilkunastu ludzi. Jak widać, autor zaczyna agresywnie, intensywnie i z przytupem: ogólny świat cyberpunkowy takich właśnie kreacji potrzebuje - coś co będzie szarpane, nierówne, bez ,,nie wiadomo jak bogatych emocji", bo to nie dramat i obyczajówka, skoro sama ta rzeczywistość dużych uczuć po prostu pozbawia bez skrupułów.
Historia Axel, Lemi oraz działającego na granicy dwuznaczności pojęcia dobra i zła oraz instynktu potrzebnemu gliniarzowi – instynktu życia i śmierci – Scotta, to historia ciężka, chaotyczna, ,,wątkowo poszatkowana”, co wzmaga przekaz tego, co Ziemiański rozumie jako Cyberpunk – oraz to jak czerpie z innych dzieł tego gatunku. Pisarz wyszedł inteligentnie, ale zbytnio do przodu w kreacji możliwości SI, którą Axel miała wszczepioną do mózgu. Implant bojowy o rozszerzonej inteligencji algorytmu się uczącego, pieszczotliwie nazwany Kitty, mało tego, potrafiący ,,rozmawiać” z nią samą wewnątrz jej umysłu, to była najlepiej przygotowana rzecz, najciekawiej zaprezentowany wątek w tej powieści przez naszego rodzimego mistrza klimatycznych fantasy, otwierającego się na nowe możliwości, które płyną z hard sci-fi / sci-fi neo-cyberpunku i temu podobnych rodzajowości w beletrystyce popularnej. Sam implant głównej bohaterki, Ziemiański zaprezentował tak, że wyglądało to w oczach czytelnika na eksperymentalną i to dość udaną eksplorację zdolności implantu bojowego Alex na granicy testu Turinga.
Korelacja wątków w powieści przyprawia o czytelnicze górnolotne doznania i spazmy. To jest dobre, brawurowe, zapadające w pamięć. Jedna akcja, historia, wątek rozgrywają się w tym samym czasie, co druga: doświadczający tego tytuł ochotnik ma wrażenie, jakby doświadczał wydarzeń rozgrywających się liniowo i równolegle zarazem. Cyberpunk – choć nie chcę używać w tym przypadku słowa klasyczny, bo sam gatunek ,,Cyberpunku” w beletrystyce jest słabo zaprezentowany – jest tu dość ciekawie wtłoczony w całe ramy objętości fizycznej tytułu. To surowa, świetnie zachowana odmiana, wręcz pierwocina gatunku, a Ziemiański fabułę tego dzieła finalnie prowadzi tak, że nie występuje w książce zjawisko ,,zatrząśnięcia” linii wydarzeń – tzw. twistu – nie ma nagłych zrywów tempa narracji i jej stagnacji. Zaskoczenia w mających miejsce tu historiach, owszem, występują, jednakże jest to sporadyczne i intuicyjne. Samo zwieńczenie książki, to finał na dopowiedzenie go przez czytelnika; czyli mówiąc krótko: chyba będzie sequel, i to sądzę osadzony stricte w Uniwersum gry video "Cyberpunk 2077". Coś wisi w powietrzu, Night City czeka na swoją powieść! I niech podaruje ją nam Andrzej Ziemiański.