Życie Zacha podąża zdecydowanie nie w tę stronę, którą powinno. Ma niewiele ponad 30 lat, niedawno rozwiódł się z żoną, która wyprowadza się z ich córką do innego kraju, a jego galeria chyli się ku upadkowi. Do tego dochodzi jeszcze bark weny co, jak można się domyślić, dla artysty jest niezwykle bolesne. Zach znajduje jednak cel w swoim życiu, chociaż nie ma pojęcia, czy robi dobrze i do czego go to doprowadzi. Mężczyzna jest zafascynowany pewnym nieżyjącym już od dawna malarzem – Charlsem Aubreyem. Ma zamiar napisać o nim książkę, ale ponieważ posiada podejrzenia, że może być jego wnukiem, chciałby opisać w niej coś więcej. O czymś, czego nikomu nie udało się do tej pory odkryć. Poza tym na rynku pojawiają się obrazy sygnowane nazwiskiem Aubreya, w których Zach dostrzega pewne nieścisłości. Postanawia więc wyruszyć na poszukiwanie odpowiedzi do niewielkiego miasteczka, w którym jego babcia poznała kiedyś Aubreya, jednak to, co tam zastanie, przejdzie jego najśmielsze oczekiwania. Czy wszystkie sekrety przeszłości powinny zostać odkryte?
'Echa pamięci' to moje drugie spotkanie z twórczością Katherine Webb i od razy muszę przyznać, że o wiele bardziej owocne. Chociaż obie powieści oparte są na podobnym schemacie (próba odkrycia biegu wydarzeń, który miał miejsce wiele lat wcześniej; duża ilość retrospekcji przeplatających się z bieżącymi wydarzeniami; podejmowane pod wpływem impulsu decyzje, których tragiczne skutki będą widoczne jeszcze przez długi czas), to w moim odczuciu książka 'Echa pamięci' jest zdecydowanie lepsza od 'Dziedzictwa', które było dla mnie zbyt przewidywalne, a momentami wręcz nużące. Odczułam też wyraźnie, że znacząco poprawił się warsztat autorki – nie znalazłam tutaj pewnych mankamentów, które przeszkadzały mi w jej poprzedniej powieści.
Czytając 'Echa pamięci' niejednokrotnie wydawało mi się, że wiem, co się wydarzy, albo że udało mi się odgadnąć jakiś sekret. I chociaż kilka razy tak było (bo trzeba przyznać, że autorka nie oszczędza czytelnikowi wrażeń), to wielokrotnie byłam zaskoczona tym, jak potoczyły się losy bohaterów. Jest to zdecydowanie wielki atut Katherine Webb, która dając czytelnikowi chwilę satysfakcji, w następnej wyprowadza go w pole!
Książka 'Echa pamięci' nie jest tylko opowieścią o Zachu. Jest to powieść wielowątkowa, w której poznajemy kilka historii, losy różnych ludzi. Autorka nie daje się nudzić, piętrząc przed bohaterami coraz to nowe trudności, a do tego na każdym kroku podtrzymując napięcie. Bardzo często korzysta przy tym z zabiegu zawieszania akcji. W kulminacyjnych momentach nagle cofamy się kilkadziesiąt lat wcześniej i musimy czekać kolejne kilkanaście stron na to, jak skończy się dany wątek… a w międzyczasie we fragmentarycznych retrospekcjach pojawiają się nowe intrygujące niedopowiedzenia. W ten właśnie sposób czytelnik wpada w koło pełne wątpliwości, które dodatkowo podsycają jego ciekawość.
Ta powieść wciąga, bardzo dobrze się ją czyta, a polski tytuł jest jak najbardziej trafny – nie dość, że doskonale oddaje treść, to po przeczytaniu jej echa jeszcze długo będą odzywać się w pamięci czytelnika. Od pierwszych stron panuje w niej niepokojący klimat, opisy są niezwykle malownicze i oddziałują na wyobraźnię. Łatwo wczuć się w bohaterów, w pewien sposób zrozumieć ich postępowanie, chociaż nie zawsze jest to łatwe. W tej książce nic nie jest całkowicie białe ani całkowicie czarne.
Odniosę się jeszcze do okładki, która jest bardzo przyjemna… można by powiedzieć, że aż za, zważywszy na nastrój, w jakim utrzymana jest powieść. Nie zmienia to jednak faktu, że przyciąga wzrok kojącym, choć też tajemniczym widokiem, a także pastelową kolorystyką.
Podsumowując – serdecznie polecam 'Echa pamięci'! Od pierwszych stron ma w sobie coś, co przyciąga, a podczas czytania wręcz odczuwa się ekscytację i niepokój. Katherine Webb użyła w niej bardzo plastycznego i obrazowego języka. Co się wydarzy dalej? Jakie jeszcze tajemnice wyjdą na jaw? Te pytania towarzyszą czytelnikowi cały czas, a i tak często okazuje się, że odpowiedzi nie są tak oczywiste, jak się wydawały. Swoje największe asy autorka wyciąga z rękawa dopiero pod sam koniec książki. Nie jest to pozycja całkowicie pozbawiona wad, ale ma w sobie „to coś” i jest zdecydowanie warta lektury. I chociaż nie jest lekka i przyjemna, wręcz przeciwnie – mroczna, tajemnicza, niepokojąca i poruszająca trudne tematy – moim zdaniem to idealna lektura na wakacje!