Po przeczytaniu książki "Dziedzictwo" Katherine Webb, nie wyobrażałam sobie nie sięgnąć po kolejne pozycje Autorki. Mój wybór padł na "Echa pamięci". Niestety ta książka nie zachwyciła mnie tak, jak poprzednia. Podczas jej lektury czułam zarówno przypływy zaangażowania i ciekawości, jak i odpływy zniechęcenia i znużenia.
To opowieść o rodzinie sławnego artysty Charlesa Aubryea i włóczącej się za nimi krok w krok mieszkańce wioski Blacknowle na wybrzeżu Dorset, Dimity Hatcher. Powieść poprzeplatana jest często gęsto retrospekcjami, które odbierały mi zapał do czytania i czerpania przyjemności z lektury.
Zach Gilchrist prowadzi galerię obrazów w Bath, która chyli się powoli ku upadkowi. Jego życie prywatne także legło w gruzach. Mężczyzna jest po rozwodzie, a była żona zabrała ukochaną córeczkę Elise i wyjechała do Ameryki. Zach żyje w odrętwieniu i w poczuciu klęski. Czuje, że wszystko obraca się w pył. Z odrętwienia wyrywa go telefon z wydawnictwa, przypominający o jego zobowiązaniu się, do napisania książki o Charlesie Aubreyu. Zach wyrusza do Dorset w poszukiwaniu prywatnej kolekcji szkiców, rysunków i obrazów artysty. Ma nadzieję, że tam znajdzie interesujące go informacje. Właściciel miejscowego pubu kieruje go do starego domu na szczycie długiego zbocza, gdzie hula wiatr i słychać wściekły ryk fal znad klifu. Zach poznaje właścicielkę Strażnicy, tajemniczą staruszkę, Dimity Hatcher.
W 1937 roku Dymity jest pełną wdzięku młodą, czternastoletnią dziewczyną. Jej matka Valentine nie dba wcale o córkę, jest impulsywna i agresywna. Nie żałuje Mitzy kuksańców, razów i cięgów. Głównym zajęciem matki jest przyjmowanie gości w swojej sypialni, spanie i narzekanie. W czasie gdy matka przyjmuje mężczyzn, Dymity włóczy się całymi dniami po Blacknowle w poszukiwaniu jedzenia. Wyciąga zające z wnyków, łapie kraby, zbiera wodorosty i szuka ziół na zupę.
Latem przyjeżdża do wioski Charles Aubrey z piękną, marokańską kobietą Celeste i ich córeczkami: Elodie i Delphine. Mitzy szybko zaprzyjaźnia się z Delphine i z zapałem korzysta z gościnności rodziny. Charles wywołuje na niej bowiem piorunujące wrażenie. Dymity często pozuje mu do szkiców i rysunków, co jest dla niej źródłem najwyższego szczęścia. Dziewczyna zakochuje się w dwa razy starszym mężczyźnie do szaleństwa. Do czego zdolna jest Dymity, aby zdobyć serce ukochanego? Do jakich okrutnych czynów pchnie ją obsesyjna miłość?
"Echa pamięci" Katherine Webb to powieść prowadzona dwutorowo, gdzie wspomnienia z przeszłości są przeplatane teraźniejszością.
Nad książką unoszą się ponure sekrety niczym mgła z wybrzeża Dorset, a kłamstwa mnożą się jak grzyby po deszczu.
Nie polubiłam Dymity. Ta dziewczyna, a potem staruszka wydawała mi się co najmniej stuknięta. Wmawiała sobie z uporem osła, że Charles ją kocha i chce być tylko z nią. Jej desperacja w walce o jego względy i jej bzdurne wyobrażenia doprowadzały mnie do szewskiej pasji, bo były dziwaczne i wynaturzone.
Autorka porusza wiele ważnych społecznie tematów, takich jak wyobcowanie i pogarda małej, lokalnej społeczności, odrzucona miłość, obsesja na punkcie osoby, żal i ból po stracie dziecka, wyrzuty sumienia z powodu dokonanych czynów czy walka z demonami przeszłości.
Nie podobała mi się rozwleczona fabuła, za dużo opisów przemyśleń staruszki, za dużo tekstu o rysunkach Aubreya. Dopiero przy finiszu akcja nabrała tempa, a niepokojące tajemnice i kłamstwa zaczęły wychodzić na światło dzienne.
"Echa pamięci" Katherine Webb to lektura monotonna, która nie wywarła na mnie większego wrażenia. Podobał mi się jedynie finisz, który wzbudził we mnie pewne pokłady ekscytacji. Warto jednak sięgnąć po tę książkę, aby wyrobić sobie własną opinię.