Są książki, dla których jesteś bądź będziesz w stanie znieść wszystko np. nieprzespaną noc albo poświęcać każdą przerwę w pracy, byle być jeden rozdział do przodu. Tak miałam z tą książką. Pozycja, którą dedykuje wszystkim ludziom na całym świecie. Dlaczego? Dla zrozumienia, że nie wszystko zrozumiemy, nie wszystko musi być tak jak my tego chcemy, nie zawsze to, co widoczne na pierwszy rzut oka jest tym, czym myślimy, że jest, a wystarczy podejść i włożyć minimum wysiłku w poznanie tego czegoś, kogoś.
Ta książka pokroiła moje serce na milion kawałków, a to za sprawą tego, że w swoim 40-letnim życiu miałam i wiem, że mieć będę momenty, kiedy oceniałam zbyt pochopnie. Walczę z tym nawet teraz, ale chociaż dziś potrafię szybko zatrzymać napływ negatywnej emocji i zweryfikować co i jak. Poznajcie Linusa Bakera, który jest moim równolatkiem. Przykładny i można by rzec prosperujący pracownik do zajęcia wyższego stanowiska w swoim zakładzie, ale… Nie będzie to spojler, jak napisze, że w kwestii pracy wywiązuje się ze wszystkiego skrupulatnie, ale życie prywatne to przydałoby się mocno wzbogacić w coś mega pozytywnego, lecz na tym skończę, bo sami przekonacie się, co będzie później. Jest jednym z tych, którzy decydują czy dany sierociniec będzie funkcjonował, czy nie oraz, czy wszyscy podopieczni są bezpieczni/niebezpieczni, żeby ich izolować od innych dzieci, dorosłych oraz czy kadra zarządzająca wywiązują się według przyjętych zasad, wzorców, lecz, gdzie w tym wszystkim jest człowiek i empatia? O Tym za chwilę.
Istnieje pewien dom na wyspie, w którym mieszkają dzieci, ale to nie są „normalne” dzieci tylko takie, które mają pewne umiejętności magiczne. Nasz bohater musi zbadać i przeprowadzić tajną misję i poinformować zarząd, czy podopieczni są faktycznie aż tak bardzo niebezpieczni. Kochani nie martwicie się to nie spojler, bo na samym początku dowiecie, z jakimi dziećmi Linus ma do czynienia. Cała historia, i to „coś” w zasadzie jest trochę później, ale już teraz napiszę, że kocham te dzieciaki całym sercem oraz ich dialogi między sobą, jak i z dorosłymi. Pomysły, jakie mają doprowadzały mnie do łez radości i szczerości. Ile razy spotkałaś kogoś i myślisz, że dana osoba jest zła? Oceniłaś/łeś na podstawie tego, jak wygląda, jak się zachowuje, skąd pochodzi, co mówi, jak mówi oraz z jakiej rodziny pochodzi?! Ja miliony razy i przysięgam, że walczę z tym, bo za chwilę bije się w pierś i daje szanse każdemu, żeby przekonać się, czy mam rację, czy nie.
Ta książka pokaże, że nie wszystko złoto co się świeci i że czasem warto najpierw poznać dana osobę, a potem wydać werdykt, mówiąc o tej osobie. Ta pozycja udowodni, że chociaż raz w życiu byłeś, jak ci ludzie z wyspy, ale zawsze masz szansę naprawienia relacji np. ze mną, sąsiadką, kolegą z pracy wystarczy chcieć! Nie będę pisała co i jak jest w tej książce, bo pozbawię was tego piękna, jakie niesie ze sobą ta książka. Jest tak cudowna, że czytając miałam łzy w oczach.
Cieszę się, że moja córka ma ją u siebie na półce i że będzie mogła kiedyś ją przeczytać. Polecam całym sercem.