Dziwi mnie czasem zdziwienie, że jako ludzie mamy ludzkie cechy. Jeśli istnieje Bóg i mamy wolną wolę (te hipotezy są odwiecznie dyskusyjne), to cokolwiek robimy w moralnych wyborach światopoglądowych, jest dobre w tym sensie, że jakieś decyzje aksjologiczne podejmujemy. Założenie o dogmatycznych prawdach, wyjątkowości konkretnej religii, uzasadnianym istnieniu interpretacji mającej siłę sprawczą w ramach organizacji konkretnych denominacji są zapewne elementami ideowych wyborów świadomych uczestników procesu. Albo więc tworzymy elitarną wspólnotę i żyjemy w zgodzie z jej zasadami nie oglądając się na inne systemy wartości (ale wciąż w ramach respektowanej umowy społecznej umocowanej w przestrzeni wspólnej), albo uniwersalizujemy własne przekonania w egalitarnym podejściu licząc się z wielogłosem zwanym kiedyś herezjami. Tyle teorii. A w praktyce polskiej – albo chcemy mieć 30% społeczność kurialnego podporządkowania z prywatnym systemem dobrowolnego finansowania przedstawicieli duchowych, albo w ramach deklaratywnych 75% musimy akceptować przekonania wszystkich podatników, z których spory odsetek nie emocjonuje się dogmatami a jedynie zastanawia czemu dobrowolność zaangażowania jednostki podjęta w jej imieniu na początku własnego życia, kontrastuje z łamaniem RODO przy próbie, równie pasywnego, zaangażowania tej samej jednostki w proces pożegnania się z organizacją.
Albo konkretna religia jest tworem kulturowym (co nie przesądza o istnieniu transcendencji), albo oferuje ontologicznie istotny zespół zasad. Na szczęście żaden wybór z dwojga nie wyklucza krytycznego myślenia. W dość nieformalnej rozmowie o relacjach między Biblią o współczesnym chrześcijaninem, Artur Nowak (AN) i Ireneusz Ziemiński (IZ) dokonują analizy kondycji głównie współczesnej katolicyzmu, z kilkoma hipotezami o osobowości Jezusa rozmijającymi się z najpopularniejszą wersją oficjalnego pouczenia duszpasterskiego. „Chrześcijaństwo. Amoralna religia” to tekst o poważnych treściach podany bez rozbudowanej uroczystej stylistyki. Dziennikarz co do zasady jest bardziej moderatorem i pytającym, filozof odpowiada i analizuje. Pierwszy bardziej psychologicznie i społecznie podchodzi do problematyki, drugi skupia się na kulturowych mechanizmach.
Autorzy zakładają i pokazują przykłady, że Kościół Katolicki (KK) dostosowanie wykładni moralnych i społecznych nauk modeluje zawsze pod presją miejsca i czasu. Jest z natury konserwatywny, podejrzliwy wobec nieuchronnej ewolucji antropologicznej (AN, str. 53):
„(…) Kościół głosi, że jeśli piękno nie jest natchnione przez Boga, to nie jest prawdziwe. Tymczasem mogę kochać ludzi dlatego, że jestem człowiekiem, że są mi bliscy, a nie dlatego, że miłość te nakazuje Bóg. ”
Najlepszą dla mnie pozytywną obserwacją z książki jest próba ‘odmagicznienia’ religijnego procesu intencjonalności. Stąd rozdział „Miłosierdzie” uważam za najciekawszy. Według autorów, zasadna jest hipoteza, że wybory dokonywane przez wierzących zbyt często są obarczone praktycznym brakiem empatii, bo wynikają z kalkulacji nastawionej na ‘zadowolenie Boga’. Do tego, w przypadku pesymizmu egzystencjalnego czy sprawczej niemocy popadają oni w pętlę ‘emocjonalnej eskalacji’ (IZ, str. 94-95):
„ (…) bezradni wierni widzą w Bogu jedyny ratunek w nieszczęściach, wobec czego proszą go o miłosierdzie tym gorliwiej, im mniej dostrzegają go w życiu.”
Zasadnie mocne słowa padają wobec postawy księży w konsekwencji zdeformowanego rozumienia winy i odkupienia (IZ, str. 121):
„Kościół (…) bardziej troszczy się o grzesznych księży niż ich ofiary. Grzesznicy wymagają religijnego i moralnego wsparcia, a ofiary nie zgrzeszyły, wobec tego nie ma potrzeby troszczyć się o ich zbawienie. ”
Oczywiście autorzy dokonują licznych skrótów i tendencyjnego wyboru optyki. Wolę jednak otwarty i nie dogmatyczny namysł nad naturą człowieka, niż wymuszony odgórnie szablon myślenia oczekiwany od każdego pod rygorem kary. Zbyt dużo powiedziano o historii religii, by dało się łatwo odrzucić choćby taką panoramę (IZ, str. 141):
„Lepiej przecież okazjonalnie wesprzeć biedaków jałmużną, niż zmienić niesprawiedliwą strukturę społeczną, przypisując wszystkim ludziom pełnię praw. Dobrze ilustrują to wywody scholastyków, próbujących wyjaśnić, dlaczego na świecie są biedni. Najczęściej odpowiadano, że bieda jest szansą spełnienia uczynków miłosierdzia przez bogatych. W praktyce znaczyło to, że ludzie żyjący w nędzy są elementem Bożego planu, dającego możliwość uzyskania zbawienia także bogatym.”
Samego Jezusa, któremu wystawiają pod koniec książki ‘niepochlebną laurkę’ (miliony ludzi, którzy przez stulecia czynili w Jego imieniu rzeczy piękne i dobre nie są wystarczającym powodem, by w literalnym odczytaniu Biblii i jej formalnej oficjalnej interpretacji nie widzieć elementów godnych krytyki, szczególnie, gdy równie dużo ludzi w Jego imieniu czyniło zło), poddają ocenie w ramach współczesnej etyki, bo tylko taka ma sens jeśli szukamy umocowań i inspiracji dla naszych postaw. Jezus jest populistą (IZ str. 189) posłusznym Ojcu i patriarchalnej wizji świata (AN, str. 223; IZ str. 231). Czasem nie radzi sobie z własnymi emocjami, gdy ludzie odrzucają Jego przesłanie (IZ, str. 377-378), bo przechodzi w napomnieniach do stygmatyzacji (AN, str. 399). Wypieramy to? Łagodzimy formułowane wnioski? Bagatelizujemy? Oburzamy się? Każdy musi sam szukać optymalnego podejścia do własnej wiary. Ponieważ jednak jestem przekonanym, że moralność budujemy w konsekwencji różnych przesłanek i nie jest ona zestawem ‘fraz z tablic marmurowych, które spadły nam z nieba pod nogi’, to jednak lepiej korzystać z Kantowskiego rozumienia oświecenia. Książka, przy odrobinie dobrej woli, może być tym procesie pomocna.
Nie czytając innych opinii o książce, zakładam że są między nimi takie, które odrzucają jej subiektywną interpretację nowotestamentowej treści. Można i tak, choć sceptycyzm powinien dotyczyć dowolnej hermeneutyki biblijnej. Chodzi w każdym przypadku o słowa. Istnieją lepsze/bardziej formalne/wieloaspektowe i pogłębione podejścia do tematu (*). Zapewne też można stworzyć sobie wrażenie wybiórczości i tendencyjności co do dokonanego zawężenia do z reguły rzymskiego katolicyzmu. Jestem wobec tego bezradny, choć nie rozumiem co z tego miałoby wynikać. Czyli jeśli nie rozpatrujemy kultu Cargo, to żaden tekst nie ma wartości? Może i u Marsjan biją pastafiarian, ale mnie zastanawia sąsiad/sąsiadka i jej/jego sposób przekładania tekstu natchnionego na własną codzienną moralność. Sam mam kilka zastrzeżeń do pogłębionej analizy sceny z cudzołożnicą (str. 310-311), bo przekonują mnie wnioski innych, iż jest ona raczej opisem wymyślonym przez kompilatorów tekstów z co najmniej II wieku. Jednocześnie, istota przywołania tego fragmentu tkwi we współczesnych odniesieniach i niepokojąco nieodległych od kamieniowania etycznych postawach ludzi w XXI wieku.
„Chrześcijaństwo. Amoralna religia” wzbudzi, po powinna, wielotorowy namysł. Jest adresowana do szerokiego grona odbiorców, którym chociażby poprzez setki godzin zajęć z religii, odebrano krytyczne narzędzia myślenia o wierze. Ta ostatnia jest kulturowym składnikiem człowieka, emanacją jego widzenia świata i dokonywanych w nim wyborów. Sama Biblia powinna być traktowana jako symbol lub tekst społeczno-historyczny. Ale jeśli miałaby być ‘odgórnie pre-interpretowana w jednomyślnej doktrynie’, to należy samemu dokonywać żmudnego procesu dekonstrukcji posiłkując się wieloma źródłami. Opiniowana książka jest próbą ogólnego przepracowania kondycji członka KK, który wzrastał w sformatowanym zespole narracji i tradycji chrześcijańskiej. Szeroko rozumiane uprzedzenia, które w wielu miejscach wspiera i Nowy Testament, warto wpisywać w setki lat a-religijnych obserwacji nauk o człowieku. W przeciwnym wypadku cały postęp wiedzy należałoby wyrzucić do kosza, jako marnotrawstwo zasobów. Nowak i Ziemiński w zasadzie ponawiają taką ofertę rozumowego przepracowania moralności jednego z monoteizmów; bez ciężkich ‘wygibasów etycznych’ i zbędnej pokory wobec tekstu, który jeśli nawet natchniony, to w późniejszych wiekach niemiłosiernie strojony dla potrzeb ziemskiej polityki kościelnej.
DOBRE z małym plusem 7.5/10
=======
* Zupełnie subiektywnie i bez szans na zupełność, polecam to, co znam: G. Vermes „Autentyczna ewangelia Jezusa”; H. Eilstein „Biblia w reku ateisty”; B.D. Ehrman „Nowy testament. Historyczne wprowadzenie do literatury wczesnochrześcijańskiej ”; H. Maccoby „Jezus i żydowska walka wyzwoleńcza”
/przepraszam za przydługi wstęp pozornie luźno związany z tematem/