Rewolucja w uczeniu recenzja

"… młodzieży chowanie"

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Carmel-by-the-Sea ·7 minut
2025-03-22
1 komentarz
17 Polubień
Może i czyjś sam entuzjazm wystarcza do naśladownictwa? Ucz się po swojemu, wytrwale, lekko, z optymizmem, całe życie i z przekonaniem, że warto to robić. Mnie to przekonuje, bo według klasyfikacji autorów książki jestem mistykiem, skoro poszukiwanie wiedzy jest dla mnie celem samym w sobie. Tylko czy na tym bezkompromisowym idealizmie da się zbudować trwały model globalnej zmiany w systemach edukacji? Gordon Dryden i Jeannette Vos przekonują, że tak. Z kilku powodów mam wątpliwości, choć nie można autorom odmówić zaangażowania. Ich bestseller „Rewolucja w uczeniu” to mieszanka różnych porad, przykładów z życia edukacyjno-biznesowego, w których animatorzy, pedagodzy, dydaktycy i społeczności lokalne realizują pomysły na lepszą oświatę. Publikacja kipi optymizmem wokół możliwości wykorzystania ery komputerowej. Tak było w ostatnich latach poprzedniego tysiąclecia. Teraz nauczyliśmy się, że tamta euforia wymaga przypisów. Do tego nadużywana narracja korporacji, sklonowana z jej merkantylnego języka, nie do końca mi odpowiadała. Wciąż jednak to wartościowe źródło inspiracji dla tych, którzy muszą i chcą uczyć czy być nauczanymi.

Książka prowadzona jest głównie dwoma wątkami. Pierwszym jest praktyczna propedeutyka pedagogiki z mnóstwem porad dla dzieci i dorosłych, którzy biorą udział w procesie oświatowym. Drugi stanowi przegląd konkretnych realizacji, głównie szkolnych, które mogą pochwalić się ilościowymi rezultatami reform. Za szumną nazwą rewolucji stoi wieloletnie doświadczenie autorów w promowaniu szerokiej klasy praktyk, które w teorii powinny przychodzić do głowy każdemu. Nie jest odkrywcze, że ‘zdrowy na ciele i umyśle’ organizm stanowi dobry materiał do lepszego przyswajania wiedzy. Opisy higieny codzienności (od wysypiania się po ruch fizyczny i zbilansowane posiłki) to takie abecadło. Również porady, przynajmniej te opisane ogólnie przez Drydena i Vos, raczej intuicyjnie znamy – przerwy, interwały, docieranie do umysłu różnymi bodźcami, optymalizacje technik pod kątem preferowanego/posiadanego typu inteligencji, itd. W zasadzie połowa książki to takie podstawy, które dodatkowo rekapitulują bijące po oczach hasłowe ramki. Zbyt dużo w tym ‘magii poradnikowej’ i listy dobrych praktyk, z którymi realne życie czasem nie wie co zrobić. Czasem ‘walą po głowie absurdami’, w stylu (str. 196):

„Jeżeli kobieta ciężarna wypali jednego papierosa, jej płód przestanie oddychać na pięć minut.”

Choć większość sentencji jest autorstwa mniej lub bardziej enigmatycznych ‘fachowców’ (*), to przywołując je bez komentarza, autorzy książki w pełni akceptują ich treść. Trochę lepiej wypadły przykłady konkretnych rozwiązań – od pół-legendarnej Montessori, po najnowsze nowozelandzkie czy japońskie modele szukające optymalizacji procesu uczenia.

Trudno winić autorów za sformułowane nadzieje, które w 1999 wiązano z nieograniczoną informatyzacją i dostępnością cyfrowej sieci. Wtedy, poza wspomnianymi wadami w postaci redefinicji rynku pracy, niemal wszyscy czekali na każdą nowinkę z obszaru edukacji i na lepszy świat. Raczej nie sprawdziła się piękna wizja czerpania z multimedialnych rozwiązań, by szybciej uczyły się czytać małe dzieci, sprawniej rozwiązywały nastolatki problemy z przedmiotów przyrodniczych czy przyswajały języki obce. Co najgorsze, czysty proces głębszej, pełniejszej, sprawniejszej mobilizacji do przekraczania własnych ograniczeń rozbił się o izolacje społeczne czy świat wirtualnych kłamstw i przemocy. Do tego, kolejne realizacje globalnej polityki digitalnej przekonują większość, że dotychczasowy model żmudnego uczenia się ze zrozumieniem, którego pewne elementy Dryden i Vos krytykują, przekształcił się wręcz w negację sensu ‘zaśmiecania sobie głowy czymkolwiek’, bo przecież jest smartfon. Zabrakło mi wiec dyskusji nad technikami motywującymi dzieci do radości z nauki. Samo wałkowanie, w związku z siedmioma (a nawet ośmioma) typami inteligencji, że szkoła musi docierać do ucznia w sposób spersonalizowany, jest równie banalne co niewykonalne. To kolejny ideał koncepcyjny autorów, na który stać bogate kraje czy korporacje, którym akurat opłaca się inwestować w przyszłych potencjalnych pracowników. Taka niszowość nie hamuje jednak ich przed postulowaniem interdyscyplinarności (jest to ważny kierunek myślenia o szkole, choć trudno sobie wyobrazić kompetentnych we wszystkim nauczycieli szkół średnich). Bardzo płytko autorzy przemknęli przez proces samo-motywacji, który musi się wspierać na pro-edukacyjnej filozofii życia i co najwyżej sięgać po utylitaryzm materializmu jako ‘marchewkę’. W tym sensie zwrócenie przez nich uwagi na powszechną akceptację bylejakości edukacyjnej traktuję jako kolejny apel o opamiętanie (str. 250):

(…) większość systemów szkolnictwa zakłada z góry taki wskaźnik strat, przy którym każde przedsiębiorstwo by zbankrutowało.”

Sam zestaw, dość dobrze trafiających logicznością do odbiorcy, zasad optymalizacji przebiegu edukacji (str. 276-288) brzmi nieźle. Jednak w związku z dominującym, na każdej warstwie, skupieniu się na naukach społeczno-artystyczno-humanistycznych, uzyskujemy niemal próżnię na polu tych dziedzin, które najbardziej kuleją. Nauki przyrodnicze wymagają specyfiki pedagogicznej w postaci chociażby uwzględnienia, że wkuwanie nic tu nie da (choć w historii czy prawie jest często niezbędne). Czym inny jest też dowolność interpretacyjna wiersza i sformułowania ilościowego prawa fizyki. W tym kontekście sprowadzenie matematyki do nauki pamięciowej (str. 422) jest tragiczną pomyłką autorów, która pokazuje ich zbyt wąskie rozumienie edukacji. Nie powinienem więc utyskiwać na częsty ‘wszech-subiektywizujący’ język młodzieży (**), która tego błędu nie rozumie, skoro sami twórcy systemów edukacyjnych błądzą.

Dyskusyjne, bo nie poddane pogłębionej analizie, pozostaje kilka dalszych koncepcji autorów. Chociażby oczekiwany element zwrotnej oceny sensowności uzyskiwanych treści przez uczniów czy nagminne powtarzanie, że w edukacji chodzi o doskonałość. Pierwsze, w najnowszej historii szkolnictwa polskiego, prowadzi do obserwowanego fundamentalnego mylenia ról uczestników procesu edukacyjnego, drugiemu nieco przeczy modelowy trend by ‘wyluzować i bawić się życiem’. Zupełnie nie rozumiem (choć w związku z pracą jednego ze współautorów da się to uzasadnić) sprowadzenia idei uczenia się przez całe życie do składnika buchalterii w ekonomii. Bez niedomówień pada na przykład (str. 437):

„Praktycznie każda z innowacji w uczeniu się i nauczaniu przedstawiona w tej książce daje szansę na przekształcenie nowych metod uczenia w produkt handlowy.”

Powyższa lista moich utyskiwań chyba uzasadnia ostateczną notę. Jednak, jak wspomniałem, wciąż warto książkę przeczytać. Ma bowiem potencjał bycia ciekawym głosem w dyskusji nad odwiecznym problemem o istotę uczenia się. W detalach bardziej technicznych, na uwagę zasługuje powracający motyw nauki języków obcych. Dryden i Vos przekonująco uzasadniają, czym szybki i skuteczny proces przyswajania specyfiki językowej powinien być. Opierają się na rozwiniętym przez Łozanowa ciekawym projekcie, który we wskaźnikach parametryzujących postępy wypada znakomicie. (str. 291-313) .

„Rewolucja w uczeniu” to dość dobry przykład na nieuchronność nietrafionych prognoz. Autorzy szybko dostrzegli, że informatyzacja musi rewolucjonizować każdy wymiar procesu uczenia się. Dysponując, już dziś przestarzałym, słownictwem sprzed trzech dekad, próbują okiełznać digitalny świat dla dobra edukacji. To traktuję jako przypadłość perspektywy wynikającej z naszej teraźniejszości. Większe problemy dostrzegam w związku z brakiem systematycznego odniesienia się do specyfiki konkretnych dziedzin poznania. Skupiając się na pojęciach: ‘interdyscyplinarność’, ‘kompleksowa edukacja’ czy ‘rewolucja’, Dryden i Vos stracili z pola widzenia kluczowe niuanse. Jednocześnie styl prezentacji, przetestowanych w praktyce, technik językiem ‘kumpelskim’ wobec odbiorcy, nie męczy mentorstwem czy poczuciem pewności, że ma się zawsze rację. Plusem było zupełne odrzucenie, częstego w dyskusjach przedmiotowych, antagonizowania nauki szkolnej i pozaszkolnej (dorosłych na kursach zawodowych, uniwersytetach trzeciego wieku, …). Choć z drugiej strony, bezrefleksyjne deprecjonowanie systemu oceniania prowadzi autorów w niebezpieczne rejony z których się nie wytłumaczyli. Chodzi o, wciąż istniejący w państwowym systemie, certyfikujący element biurokratyczny (np. matura). Rezygnacja z formalnych etapów edukacji pociągałby za sobą negatywne konsekwencje. O pozytywnych następstwach takiej liberalizacji ‘gorsetu urzędniczego’ w książce jest sporo. Na koniec taka uwaga, wprost z paradygmatu rynkowych podmiotów. Jak nie ma usługi jednocześnie ‘taniej, dobrej i szybkiej’, tak nie ma edukacji spełniającej te trzy oczekiwania idealistyczne. Sami autorzy zaledwie sugerują pośrednio, że satysfakcjonowałaby ich powszechna akceptacja ‘braku taniości’. A to wciąż optymistyczna wizja.

/numeracja stron na podstawie wydania: Zysk i S-ka 2022/

DOSTATECZNE - 6/10

=======

* Autorem tej zacytowanej niemożliwości jest lekarz Richard Restak, o którym poza tym nic nie wiemy. Są jednak inne myśli, dla których nawet nie poznajemy profesji autorów, a stanowią po prostu interesujące źródło tez przydatnych w argumentacji. Sporo w tym ‘nieprofesjonalnej różnorodności’.

** Emblematycznym słowem, które rozpleniło się w wypowiedziach formułowanych w związku z procesem oceny jakości postępów w nauce, jest wytrych ‘jakby’. Teraz nawet: ‘trójkąt ma jakby trzy boki’, ‘elektron jakby był przyciągany przez proton’, a ‘zając wielkanocny jest jakby ssakiem’. Ta maniera jest stosowana w celu zabezpieczenia się przed wykazaniem niepoprawności dowolnego sądu. A to tylko technika wprost przeniesiona z sensownych opinii o sztuce, gdzie ‘palec Jana Chrzciciela na obrazie Leonarda jakby wskazuje niebo’.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2025-03-21
× 17 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Rewolucja w uczeniu
4 wydania
Rewolucja w uczeniu
Gordon Dryden, Jeannete Vos
7.7/10

Wyjątkowa książka, która uczy, jak myśleć szybciej i sprawniej oraz z łatwością przyswajać nowe dziedziny wiedzy i błyskawicznie opanowywać języki obce Rewolucja w uczeniu, niemal zaraz po publikacj...

Komentarze
@MLB
@MLB · 26 dni temu
Bardzo ciekawa recenzja, a końcówka brawurowa! 😀
× 8
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · 20 dni temu
Dzięki. Ten 'jakby zająć wielkanocny' brawurowy? :)
W sumie z drugiej strony to może i pasuje tam 'jakby', skoro jego cukierkowość wielkanocna nieco odbiega od rzeczywistości. :):)
A tak poważniej - nie znoszę tego słowa, podobnie jak 'zaje...isty' i 'witam' wobec starszych od siebie osób, z którymi nie jest się w relacjach partnerskich. Ale może zamieniam się w zrzędę?

Jakby słyszę coraz częściej w mediach u osób, które mówią o ważnych rzeczach, w których są ekspertami. A może są tylko 'jakby ekspertami'? :)
× 2
@MLB
@MLB · 20 dni temu
Nie, nie zrzędzisz! Nie jestem purystką, ale mnie skręca, jak gość mówi "witam" - witać to może (szeroko pojęty) gospodarz. To "witam" jest też nagminne w korespondencji, głównie mailowej. Czy to takie trudne do przyswojenia, że inicjator rozmowy nie może "witać"? Szczególnie, gdy jest petentem lub o coś pyta i ma wtedy domyślny status "gościa"? Jakby nie na miejscu :-D
P.S.
Zaje..istego nie deprecjonuję😎
× 2
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · około 7 godzin temu
W zasadzie ubolewanie nad zmianami językowymi w dobie cyfrowej można odpuścić, bo z wiekiem cześć ludzi nabiera wyczucia, a reszta wie swoje. Brak kaligrafii w szkole to nie byłby problem, gdyby nie zupełny zanik potrzeby przejmowania się tym co, jak i do kogo się pisze. Zero interpunkcji, ortografii, mieszanka meta-anglo-polska zbudowana na SMS-ach i teraz na anonimowości społecznościowej w internecie. Lepiej już było. Bo za chwile i tak będzie się wydawać dźwięki komputerowi by napisał co tam nam się w głowie uroiło. Oby Fredrowskiego 'mocium panie' było w tym jak najmniej.
× 1
Rewolucja w uczeniu
4 wydania
Rewolucja w uczeniu
Gordon Dryden, Jeannete Vos
7.7/10
Wyjątkowa książka, która uczy, jak myśleć szybciej i sprawniej oraz z łatwością przyswajać nowe dziedziny wiedzy i błyskawicznie opanowywać języki obce Rewolucja w uczeniu, niemal zaraz po publikacj...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Carmel-by-the-Sea

Jak nie zginąć w kosmosie
Destrukcja w ciekawych okolicznościach

Zginąć można nawet i banalnie na własnym osiedlu. W kosmosie ginie się zdecydowanie sprawniej, w sposób bardzo oczywisty. Już na Ziemi systemy podtrzymujące życie to ekw...

Recenzja książki Jak nie zginąć w kosmosie
Niespokojne pokolenie
‘Marsjanie atakują!’(*)

Aby nie pozostawiać niedomówień, od razu wyjaśnię sens powyższego zwrotu w niemiłosiernym spoilerze z książki (str. 401): „Zacząłem tę książkę od wymyślonej historii ...

Recenzja książki Niespokojne pokolenie

Nowe recenzje

Rewitched
.
@motyloova99:

"Rewitched" to książka, wobec której nie miałam jakichś szczególnych oczekiwań. W zasadzie to zastanawiałam się czego m...

Recenzja książki Rewitched
Dom kości
.
@motyloova99:

Twórczość Grahama Mastertona do tej pory nie była mi znana. Słyszałam jednak wiele pochlebnych opinii na temat jego ksi...

Recenzja książki Dom kości
Cień Genevieve
.
@motyloova99:

Pióro Moniki Rutki do tej pory nie było mi znane, więc postanowiłam to zmienić przy najnowszej książce jej autorstwa. N...

Recenzja książki Cień Genevieve
© 2007 - 2025 nakanapie.pl