"Mama zaopiekowana" jest poradnikiem skierowanym do początkujących mam, które są pełne idealistycznych wyobrażeń o macierzyństwie, a zderzenie z rzeczywistością okazuje się bolesne. Też byłam taką mamą, więc słowa autorki byłyby dla mnie zbawienne, gdybym miała okazję poznać je jakieś 7 lat temu. Na etapie, na którym jestem, mogę jedynie żałować, że nie trafiły do mnie wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebowałam. A jednocześnie wspominać, jak to było, kiedy było mi trudniej i gorzej odnajdywałam się w nowej roli.
Autorka przekonuje, że poczucie nieporadności i przytłoczenia dotyczy zdecydowanej większości młodych mam. Różnimy się tylko tym, jak na nie zareagujemy. Nie da się ukryć, że wewnętrzny krytyk znacznie przyczynia się do negatywnych emocji związanych z rodzicielstwem. Często mamy biczują się myślami, że nie dają rady, nie są wystarczająco dobre, cierpliwe i zorganizowane w tym, co robią. Nakładają na siebie zbyt wiele obowiązków i wciąż są niezadowolone z osiąganych efektów. Są osamotnione w swoich zmaganiach. Ciągły brak czasu dla siebie odbija się na ich odporności psychicznej, samopoczuciu, a przede wszystkim na możliwościach dbania o siebie. Tak nakręca się spirala poczucia niedoskonałości i coraz bardziej restrykcyjnych standardów, którym naprawdę nikt nie potrafi sprostać.
Autorka w ciepłych i pełnych zrozumienia słowach zachęca kobiety do szukania spokoju w codzienności i wsłuchania się we własne potrzeby. Rozdrażnienie, które towarzyszy młodym mamom, bardzo często ma źródło w przemęczeniu i przebodźcowaniu. Troska o siebie jest zatem niezbędnym warunkiem tego, by lepiej radzić sobie w rolach, które przyszło nam pełnić – matek, żon i pracownic. Każdy wybuch złości powinien być sygnałem, by się zatrzymać i zadać sobie pytanie, czego nam właśnie brakuje, a nie powodem do załamania pod ciężarem samooskarżeń, że znów nie dałyśmy rady.
Emocje, o których można przeczytać w książce "Mama zaopiekowana", towarzyszą znakomitej większości matek. Wiele z czytelniczek, również ja, odnajdują w poradniku własne myśli i przekonania. Świadczy to o trafności spostrzeżeń autorki, a jednocześnie jej ogromnej czułości wobec innych kobiet, które biorą na swoje barki zbyt wiele. Autorka zachęca je wszystkie do większej wyrozumiałości wobec siebie, jednak bez zbytniego rozczulania. Podpowiada techniki, dzięki którym można zmienić sposób myślenia o życiu i poczuć szczęście.
Osobiste doświadczenie autorki jest również cenne, jednak odniosłam wrażenie, że była w dość uprzywilejowanej sytuacji, bo mogła wybierać, czy wrócić do pracy, czy zostać z dziećmi w domu. Jednakże świetnie rozumie sytuację mam, które nie mają takiego wyboru i potrafi również im przynieść słowa wsparcia i ukojenia.
"Mama zaopiekowana" została napisana przystępnym językiem, pełnym ciepła i zrozumienia. Pomaga traktować swoje, czasami urojone, niedociągnięcia z większą wyrozumiałością. Książka zaspokoi potrzeby wielu kobiet, które są przytłoczone nadmiarem wrażeń, obowiązków i wymagań, również tych narzuconych sobie samym. Pomaga uzdrowić relacje ze sobą i z otoczeniem w tym trudnym okresie, jakim są początki macierzyństwa. Myślę jednak, że nie każdemu przypadnie do gustu lekko uduchowiony i momentami przesłodzony styl autorki. Na etapie, do którego dotarłam w życiu, tak go właśnie odczytuję, a to nie pomaga mi odbierać tego tekstu jako całkowicie profesjonalnego. Miałby dla mnie dużo większe znaczenie te kilka lat temu.