Pamiętam do dziś jakie emocje wzbudził we mnie reportaż "Trzy kobiety" Lisy Taddeo, bezkompromisowy, o kobietach - dla kobiet. Tym chętniej sięgnęłam po pierwszą powieść tej autorki, której fabuła znów opiera się na prawdziwych historiach opowiedzianych przez kobiety. Już od pierwszych stron czuć, że książka skierowana jest w stronę żeńskiego grona odbiorców o czym świadczą bezpośrednie zwroty do czytelnika - "opowiem ci", "porozmawiajmy o facetach" tworząc w ten sposób intymną atmosferę zwierzeń.
Gdy na oczach Joan jej kochanek Vic popełnia samobójstwo kobieta postanawia wyjechać z Nowego Jorku. Jej celem staje się odnalezienie tajemniczej Alice, która ma pomóc zrozumieć rzeczywistość. W międzyczasie jesteśmy karmieni opowieściami Joan o mężczyznach, którzy przewinęli się przez jej życie. Fabuła nie jest skomplikowana, ale momentami zahaczała o monotonne nuty. Zamysł był taki, aby ukazać cały męski świat z natury zły, nakierowany wyłącznie na spełnianie własnych (seksualnych) potrzeb. Głowna bohaterka Joan nie jest o wiele lepsza, to kobieta odpychająca, wulgarna, pałająca nienawiścią do mężczyzn, nie da się jej lubić. Nasienie czynu zostało zasiane, gdy Joan miała niespełna 10 lat, gdy dokładnie poznamy traumatyczne dzieciństwo i wszystkie kolejne nieudane związki z mężczyznami może wtedy zakiełkuje w nas odrobina współczucia.
W tej powieści na próżno szukać pozytywnego męskiego bohatera, wszyscy są do cna zepsuci, rządzą nimi wyłącznie zwierzęce instynkty, kobiety traktują jak naczynie, w którym można się zanurzyć. Niezdolni do wyższych uczuć raz po raz niszczą życie swoich żon, dzieci. Bo zwierzę to kto? To właśnie On. Cały ten damsko-męski świat został tu ukazany przez pryzmat seksu, silnych potrzeb, które trzeba natychmiastowo zaspokajać. Przekaz jest jasny i dość bolesny - każdy mężczyzna jest do szpiku kości zły, potrafi wyłącznie w sposób przedmiotowy traktować kobiety, nie został obdarzony żadnymi wyższymi uczuciami.
Głowna bohaterka przekonała się o tym nie raz, życie wielokrotnie pokazało jej jacy samolubni i bezużyteczni potrafią być mężczyźni. Kobieca furia karmiona od dekad i narastający gniew musi znaleźć wreszcie ujście. Historia Joan to mocny i trafiający do czytelnika przekaz, odarty z subtelności, z uczuć za to obdarzony gwałtowną seksualnością wybuchającą niczym wulkan. Tlą się w nim nieco echa feminizmu, jednak nie chciałabym aby miał on właśnie taką postać.
Zwierzę to przykład literatury, która jest ciekawą przeciwwagą dla tej pokolorowanej zbyt pastelowymi kredkami powieści obyczajowej. Płynie z niej szczery, momentami brutalny przekaz, choć emocji jakby nieco wyzbyty. Być może gdyby główna bohaterka miała nieco więcej szacunku do własnej osoby i nie pchała się w w stronę doznań i uczuć, które ledwo sama była w stanie pojąć mogłaby uchodzić za literacką famme fatale.
Jeśli rozpatrując przedstawioną historię w kategoriach nurtu feministycznego, to ja takiego przekazu nie kupuję, jeśli traktować ją w kategoriach powieści obyczajowej to brzmi ona zdecydowanie lepiej.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl