Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu lubimyczytac.pl, dzięki uprzejmości Autora Nieznanego. Dziękuję.
„Nawiść” od razu, gdy tylko się pojawiła, zwróciła moją uwagę. Tytułem, Autorem (Nieznanym.), okładką. W zasadzie wszystkim, czym tylko mogła, robiąc dobre pierwsze wrażenie i rodząc moje postanowienie – muszę ją przeczytać. Tytuł – niezwyczajny, Autor – tajemniczy, okładka – bardzo zwracająca uwagę (w kierunku pozytywnym ;)). Ciekawość kiedyś musiała zostać zaspokojona.
Środek tylko potwierdził, że moja ciekawość tej książki wiedziała co robi i nie zawiodła mnie. Dawno nie czytałam tak mądrej, wciągającej, bajkowej i jednocześnie tak prawdziwej książki. Krótkie zdania, wielokrotnie nawet jednowyrazowe, tylko podkreślały znaczenie słów. Ale jakich słów! Autor cudownie bawił się słowami, ale też na pewno nauczył wielu z nas, czytelników, nowych słów. Mnie osobiście nie może wyjść z głowy chąsa.
Baśń to, ale i rzeczywistość. Może portret nas samych? Może opowieść o nas? Teraz? Tu i teraz? No bo:
„Ten lud jest tak kłótliwy, że nawet za tysiąc lat ci, którzy będą mieszkać na tych Ziemiach, nigdy się ze sobą nie dogadają. Bo żeby się dogadać, trzeba umieć rozmawiać. A to nie jest najmocniejsza strona ludzi czynu, ludzi wojny. Ludzi, którzy jeśli w ogóle rozmawiają, to robią to językiem nienawiści. Językiem pięści. Językiem ostrza. Językiem napaści. Takim językiem nie można się dogadać. Raczej odgadać.”.
W wielu miejscach czułam odniesienia do nas – właśnie tu i teraz. Tacy właśnie jesteśmy.
Nastrój powieści iście bajkowy i tajemniczy. Czuć go, bardzo plastycznie jest opisany. Naturalistycznie. Np. opis jedzenia: „Ciągle jedzą. Po prostu, ot tak, bo tak trzeba. W nadziei, że ten nadmiar odłoży się na czarną godzinę, na głodną godzinę. Rąbią, ile zmieści się w rozciągniętym żołądku i okolicach. Napychają jelita, pochłaniają, pożerają. Na zapas. Na zaś. Żrą tak, że niedługo będą potrzebować drugiej dupy do srania.” Czy to nie jest zaskakujące? Ale dlaczego? Przecież to tak prawdziwe, że aż boli. Wiele razy Autor opisuje tego typu sytuacje. Ja odnalazłam wiele odnośników do tego właśnie, kim jesteśmy, jakim jesteśmy społeczeństwem, jakimi ludźmi.
Widać w opowieści ogromny szacunek Autora do Natury. Przepiękne jej opisy sprawiły, że moja wyobraźnia przeniosła mnie do tej bajki.
Spodobał mi się styl Autora. I tak mogłabym czytać i czytać, powolnie, żeby nie ominąć żadnego zdania. Żadnego.
Autor bawi się słowem. Słowami. Tymi słowami stopniuje uczucia. Stopniuje emocje. Można zapytać – czy książka jest o uczuciu najważniejszym ze wszystkich, o nienawiści? O różnych rodzajach nienawiści? A może o nawiści? Która jest bardziej pastelowa…?
Bawi się przeciwnościami. Rozwolnienie, rozszybcenie. Robić cokolwiek; i niecokolwiek. Gdzieniegdzie, gdziewszędzie. Wpółnieżywy. To tylko ułameczek tego, co można znaleźć na kartach książki.
Z jednej strony to co w środku, jest piękne. Bo przepięknie napisane. Z drugiej brudne i okrutne. Bo bardzo prawdziwe. A przecież to bajka. I pewnie dlatego opowieść niesie sobą przesłanie. Przesłanie, które każdy czyta po swojemu. Może życie z zgodzie z Naturą? A może to, że byliśmy, jesteśmy i będziemy zawsze tacy sami? Tak samo okrutni. Tak samo zazdrośni. Tak samo nienawidzący. Czy tysiąc lat temu, czy za tysiąc lat.
W każdym razie książka zostaje moją ulubioną. I na pewno do ponownego przeczytania. Rozkoszując się każdym zdaniem. Czekam na kolejne opowieści, Autorze Nieznany.
Bez dwóch zdań polecam. Czytelnik będzie miał ucztę od pierwszej do ostatniej strony.