Od ponad czterech dni nie ma śladu po zaginionym jedenastoletnim Jarku Mączyńskim. Zamożni rodzice nie otrzymali żądań okupu, nie było nawet próby kontaktu ze strony porywacza. W trakcie poszukiwań wypłynęła kwestia sprawy sądowej sprzed kilku lat, którą Mączyńscy wytoczyli komornikowi sądowemu, który zlicytował ich dom poniżej wartości rynkowej, a potem sam stał się jego właścicielem. Porywaczem chłopca okazał się syn komornika, Miron Szanawski. Policja wykorzystała wszystkie możliwe metody, by wyciągnąć od porywacza, gdzie przetrzymuje chłopca. Po zastosowaniu swoich niekonwencjonalnych sposobów przesłuchań Krukowi udaje się uzyskać informacje o miejscu ukrycia Jarka. To jednak doprowadza do podjęcia przez biuro spraw wewnętrznych czynności wyjaśniających w sprawie Kruka. Komisarz jest podejrzany o tortury wobec świadka i przekroczenia uprawnień. Sprawę prowadzi Lena Milewska, z którą Kruk zaczął się spotykać. Kobieta nie chce się jej podjąć, ale zostaje zmuszona przez swojego szefa, inspektora Ludwika Boholca. Wokół Kruka wybucha burza medialna, jest na celowniku dziennikarzy i oficerów biura spraw wewnętrznych. Musi usunąć się w cień. Porwanie chłopca wywołuje efekt domina, którego nikt by się nie spodziewał.
Co mnie najbardziej zaskoczyło, to fakt, że autor wyrwał się, przynajmniej częściowo, ze swojego szablonu. "Bliska znajoma" ma inną budowę, znacznie prostszą, mniej skomplikowaną, z mniejszą liczebnością postaci niż poprzednie części. Mimo to ten tom wywołał we mnie całą gamę emocji, których sama nie potrafię wyjaśnić, bo w książce nie ma zbyt wielu opisów uczuć. W recenzji do pierwszej części napisałam, że każda z postaci miała nadany indywidualny charakter, a ja miałam wrażenie, że mogłabym powiedzieć o nich więcej, niż przeczytałam. Autor stworzył bohaterów bardzo precyzyjnie i spójnie, przez co miałam poczucie, jakbym znała ich osobiście. Po przeczytaniu "Bliskiej znajomej" to wrażenie się nasiliło, szczególnie w kontekście Kruka. Komisarz stara się odseparować życie prywatne od zawodowego, wyzbyć się uczuć, buzujących w nim emocji, wmówić sobie, że sprawa jest mało ważna, bo znalezienie sprawcy nie przywróci ofierze życia. Ja przeżywałam emocje podwójnie i za siebie i za fikcyjną postać — Kruka. Niezwykłe doznanie.
Powieść dostarcza emocji również z powodu nieopisanego zła. Autor pozostawia krzywdę niedopowiedzianą, ale w głowie czytelnika rodzą się pytania i refleksje. Porwany i uratowany przez Kruka chłopiec rysuje swojego bohatera jako Batmana. Kim jest Batman? Samotnym mścicielem, który na własną rękę wymierza sprawiedliwość. W umyśle chłopca jest to postać pozytywna, ale sposób, w jaki Kruk przesłuchał porywacza ściąga na niego problemy ze strony biura spraw wewnętrznych. Uraz psychiczny chłopca jest niedopowiedziany, ale oczywisty. Uderza w najwrażliwsze struny czytelnika. Podobnie sam akt znęcania się nad zwierzętami nie został przez autora opisany, ale ukazanie stanu fizycznego psów i ich zachowań nie pozostawia wątpliwości, że dochodziło do wieloletnich zaniedbań ze strony właściciela. Pisarz uświadomił mi też inny problem — gdy dochodzi do incydentu lub tragedii ludzkiej, którego sprawcą są zwierzęta domowe, najczęściej psy, bardzo szybko opinia publiczna zapomina o ofierze. Oczywiście, początkowo większość jej współczuje, ubolewa nad losem, ale prawie natychmiast wybucha dyskusja, padają stwierdzenia (z którymi się zgadzam), że to nie wina psa, a człowieka, właściciela, który go wychował na bestię. To przykre, ale cierpienie ofiar i ich rodzin zostaje zepchnięte w cień.
Kolejnym momentem, którym autor uderzył w mój czuły punkt, to zadanie pytania, czy zwierzę domowe to tylko zwierzę? Wielu z nas traktuje pupila jako członka rodziny i cierpi po jego stracie.
"Serce człowieka, który kocha, bije w piersi kogoś innego – rzekł Kruk. – Czasem jest to zwierzę."
W literaturze unikam dwóch tematów — krzywdy dzieci i krzywdy zwierząt. Irytuje mnie, jeśli autor próbuje wzbudzić w czytelniku empatię, wywołać szok, ukazując bestialstwo wobec najsłabszych. W tej książce nie ma jednoznacznych opisów krzywd, ale mnie, czytającej między wierszami, ta powieść emocjonalnie poturbowała. A to mi się nie zdarza... Wyjątkowo rzadko poddaję się emocjom. Dopadło i mnie...