,,Pieśń Lodu i Ognia" to seria, której fanom książek oraz seriali fantasy nie trzeba w żaden sposób przedstawiać. Dojrzały, rozbudowany i pełen różnorodnych bohaterów świat stworzony przez Geroge'a R.R. Martina stał się za sprawą ingerencji HBO jednym z najbardziej rozpoznawalnych (nawet przez największych laików tego gatunku). Dodatkowo jakiś czas temu w sprzedaży pojawiły się zupełnie nowe, ilustrowane edycje dwóch pierwszych tomów sagi, dzięki czemu każdy mógł odkryć lub przypomnieć sobie tę epicką historię w zupełnie ciekawszy i przyjemniejszy dla oka sposób. Nie ukrywam, że ja sama mieszkańcami Westeros zainteresowałam się dopiero przy okazji premiery ósmego sezonu serialu i żałuję, że było to spotkanie tak późne. Jednak i tak lepsze to niż nic, racja? Nowe wydanie ,,Starcia królów" to ogromna cegła, którą zamknęłam swój czytelniczy 2019 rok. Cegła, która zachwyciła mnie swoją treścią oraz pięknymi, klimatycznymi ilustracjami.
Historia przedstawiona w drugim tomie jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń dziejących się w ,,Grze o tron". Pojawiają się jednak wątki i bohaterowie zupełnie nowi, rozszerzający spojrzenie na wszystkie wydarzenia. Zwłaszcza, że jest co opowiadać, bo Siedem Królestw jeszcze nigdy nie było tak podzielone. Po śmierci króla rozpoczęły się przeróżne intrygi mające na celu zdobycie Żelaznego Tronu przez niegodne tego osoby, a wszelkie rycerskie i królewskie ideały zostały porzucone na rzecz bratobójczej oraz bezwzględnej walki o władzę. Nie jest to jednak jedyna rzecz, jaka zajmuje głowy wszystkich władców. Pewnego dnia z Cytadeli przylatuje biały kruk, który zapowiedział nadchodzący coraz bliżej koniec lata. A zima może okazać się o wiele niebezpieczniejszym wrogiem, niż wszystkie najlepiej uzbrojone i najliczniejsze armie znajdujące się w Siedmiu Królestwach...
Ponownie z zainteresowaniem śledziłam losy moich ulubionych bohaterów. Nie ukrywam, że moimi faworytami stali się członkowie rodu Starków i mieszkańcy Winterfell, choć nie tylko ich wątki mnie interesowały. Jest przecież jeszcze mniej lub bardziej lubiana przez wszystkich Daenerys Targaryen, nieprzewidywalny i apatyczny Joffrey Baratheon czy też chociażby błyskotliwy Tyrion Lannister. W ogromie bohaterów można dostać zawrotu głowy, jednak nie jest aż tak źle, jak może się wydawać. ,,Starcie królów" to wielkie i grube tomiszcze, które wciąga już od pierwszych stron i nie puszcza aż do samego końca. Każdy kolejny rozdział zachęca do czytania jeszcze bardziej, a wszystkie zwroty akcji nie pozwalają tak szybko odłożyć książki.
Choć kontynuacja wydała mi się odrobinę przydługa i nie tak intrygująca jak część pierwsza, będę wspominać ją niezwykle pozytywnie. Nie brakuje w niej typowej dla Martina brutalności oraz dojrzałości, którą tak bardzo pokochali fani na całym świecie. Uroku dodaje mroczna, quasi-średniowieczna otoczka, nawiązania do eposów i ciągła niepewność, czy być może za kilka stron nasz ulubiony bohater nie straci w tej bezwzględnej politycznej potyczce życia... Wszystko to idealnie komponuje się z ilustracjami przygotowanymi do tej edycji przez Lauren K. Cannon. Styl artystki jest specyficzny, lecz niezwykle wpadający w oko Być może wielu zwróci także uwagę na fakt, że nie są one podobne do tego, co znamy z serialu, jednak mimo wszystko bardzo dobrze przedstawiają one to, co pojawia się w książkowych opisach i wprowadza odrobinę świeżości do postrzegania bohaterów stworzonych przez autora.
Krótko mówiąc, ,,Starcie królów" to świetna, trzymająca poziom kontynuacja fenomenalnej ,,Gry o tron". Polubiłam się z naprawdę wieloma bohaterami i uważam, że każdy z wątków był na swój sposób intrygujący oraz dobrze poprowadzony. Z pewnością będę kontynuować swoją przygodę z epicką ,,Pieśnią Lodu i Ognia" i ogromnie cieszy mnie fakt, iż w serialu sporo wątków zostało zmienionych lub opowiedzianych po łebkach, przez co poznając powieści George'a R.R. Martina nigdy nie można być pewnym, co się jeszcze wydarzy. Książka sama w sobie trzyma ogromny poziom, a ilustrowana edycja jest nie lada gratką i pozycją obowiązkową na półce każdego fana serii.