Dla tej książki - z powodów opisanych niżej - robię wyjątek, i choć nie jest to egzemplarz recenzencki, zamieszczam tu całą recenzję.
Mam poważne obawy, czy uda mi się opowiedzieć o tej książce tak, jak na to zasługuje. Spróbuję jednak, bo z drugiej strony nie zasługuje ona na to, by o niej nie mówić. Jest to po prostu książka przejmująca i wybitna – dlatego odbiera mi mowę.
Druga powieść Pajtima Statovciego wydana w Polsce zdaje się być historią miłosną Arsima i Miloša. Ale nie chodzi jedynie o spodziewaną w tej sytuacji oczywistość – że nie mogą się ujawnić ze swoim uczuciem, że muszą być niewidzialni. Ci dwaj mężczyźni znajdują się po dwóch stronach barykady – jeden jest Serbem, drugi Albańczykiem, a rzecz rozpoczyna się w 1995 roku, w Prisztinie. Wojna wyważa każde drzwi, nie tylko te do studenckiego mieszkanka Miloša, w którym się spotykają.
Jest to więc opowieść o niemożliwej miłości i o wojnie… Ale znów, nie do końca. Nie tylko. Jestem przekonana, że Arsim prowadziłby takie samo podwójne życie i w czasie pokoju, bo nie potrafiłby żyć inaczej. Choć można szukać przyczyn, dlaczego autor uczynił go tak antypatyczną postacią, nie zmieniają one faktu, że taki właśnie jest: do granic egoistyczny i nieczuły. To nie wojna ukształtowała go takim. Złamany był od zawsze. Krzywdy wyrządzone innym i łatwość, z jaką poszedł dalej sprawiły, że nie umiałam mu współczuć. Gdy po wielu latach Arsim odnalazł znękanego Miloša w szpitalu psychiatrycznym, wyobrażałam sobie dwie możliwe dalsze drogi: albo Miloš będzie stopniowo odzyskiwał siły i odbudują swoją relację, albo Arsim zabije siebie i jego. Pajtim Statovci kazał jednak iść swoim bohaterom trzecią ścieżką, której nie przewidziałam. Był to zarazem gwóźdź do trumny mojego postrzegania Arsima i nieoczywisty zabieg autora świadczący o jego talencie.
Niemniej, to właśnie świetnie wykreowani bohaterowie „robią” tę powieść. Nie tylko Arsim. Także jego żona Ajsze, przez długi czas tak samo niewidzialna jak on, potulna, cicha, usłużna. Nawet ona jest wyrazista w swojej nijakości. I także Miloš, który przez chwilę wydaje się postacią mającą jakieś szanse przetrwania i osiągnięcia stanu choćby przypominającego normalne życie – i którego los potoczy się tak samo tragicznie.
W coraz bardziej chaotycznych zapiskach z dziennika Miloša i w spostrzeżeniach Arsima spotykamy wojnę. Obaj posługują się to stylem sprawozdawczym i rozstrzygającym (Arsim częściej mówi o wojnie jakby przy okazji), to znów malują obrazy pełne okrucieństwa. Obaj pozwalają sobie na refleksje, które mogą stać się podstawą dyskusji: „Wojna rodzi wojnę i nie ma wojny, która położyłaby jej kres (…).” [Miloš]; „Życie stało się brutalne i ludzie zdążyli już do tego przywyknąć, ciało martwego człowieka nie jest już ciałem martwego człowieka, lecz obrazem ciała martwego człowieka. Zgwałcone kobiety, zamordowani mężczyźni i zmaltretowane dzieci nie są już zgwałconymi kobietami, zamordowanymi mężczyznami ani nawet zmaltretowanymi dziećmi, lecz tylko opowieściami o nich wszystkich, i wydaje się, że kolejne aneksje i starcia stają się coraz bardziej bezlitosne, w miarę jak ludzie przywykają do widoku cieknącej krwi.” [Arsim]
Jeśli mówić o języku, jakim napisana została ta powieść, trzeba powiedzieć, że jest to język literacki najwyższej próby. Skrojony na miarę tej historii. Czasem tkliwy, a czasem brutalny i dotkliwy. Nie ma tu jednego niepotrzebnego słowa czy zdania, tym bardziej nie ma słowa nie w porę użytego, zdania źle napisanego. Jednocześnie język tej powieści nie stanowi jakiegoś odrębnego bytu, jak to się czasem zdarza, gdy autor przeprowadza eksperymenty formalne. Nie ma tak, że język sobie, a reszta sobie. Nie ma sztuczności. Jest trafność i wybitność, także językowa.
Trzeba jeszcze wspomnieć albańską legendę o kulshedrze, którą Pajtim Statovci wplata w swoją powieść. I tutaj dotykamy wyjątkowości biografii autora, który jako dwulatek razem z rodzicami trafił do Finlandii – uciekali przed wojną. Więcej o tym dowiecie się z audycji "Wszystkie książki świata" w radiowej Trójce, z sierpnia tego roku. Nie mogę zamieścić linku, podaję więc tytuł audycji: <<Pajtim Statovci - "Niewidzialni" Czy po traumatycznych przeżyciach wojennych da się zbudować życie na nowo?>>. Tam Statovci opowiada swoją uchodźczą, albańsko-fińską historię ze wszystkimi jej obciążeniami i odsłania te znaczenia „Niewidzialnych”, których ja nie umiem wyrazić należycie.