Już pierwsza powieść tego autora pozytywnie mnie zaskoczyła, ale NIEWIDZIALNI przeszli najśmielsze oczekiwania. A przyznam szczerze, że były one dość wygórowane, bowiem wydawało mi się, że skoro pierwsza książka była tak dobra, to kolejne powinny być o poziom lepsze. I nie zawiódł mnie tutaj Autor. Zaintrygował mnie ponadto odwagą w podejmowaniu trudnych tematów. To, że główny bohater - czy raczej główni bohaterowie - są osobami homoseksualnymi, w odniesieniu do prozy nie robi już chyba na nikim wrażenia. Jednak wrażenie robić może okoliczność, że rzecz dzieje się w spowitej ogniem walk etnicznych Jugosławii (?) początku lat dziewięćdziesiątych, to już tak. Tym bardziej, że jeden z bohaterów jest Albańczykiem, zaś jego kochanej Serbem. Jeden i drugi postawieni przez politykę i historię po przeciwnych stronach barykady, przy swoich - albańskiej i serbskiej - ścianach nienawiści, a mimo to... . No właśnie. Mimo to ich uczucie zdaje się wznosić ponad tym, chociaż ze strasznymi dla obu konsekwencjami. Jednemu z nich rozpada się zaaranżowane małżeństwo, bo taka albańska tradycja. Z kolei drugi traci szansę na bycie lekarzem w Prisztinie, bo jak to tak? Serbski lekarz miały leczyć honorem karmionego Albańczyka? Nie do pomyślenia w tamtejszej obyczajowości. Na szczęście umysł Statovci objął temat na tyle sprawnie i przekonująco, że książka robi piorunujące wrażenie na czytelniku. Ona po prostu boli po każdym rozdziale, niemal każdym zdaniu. Jest w niej jeszcze coś, co musi poruszać. Smutny los kobiet, których nikt nie pyta o zdanie, tym bardziej z ich wolą się nie liczy. Poza bolesnym tematem Pajtim Statovci podejmuje w NIEWIDZIALNYCH próbę zdiagnozowania - aczkolwiek między wierszami, nienachalnie - narodzin fali nienawiści między narodowościami zamieszkującymi tę część Bałkanów, która przed drugą wojną światową stała się Jugosławią. Przy tej książce mózg każe co rusz zatrzymywać się z pytaniami, dlaczego tak się stało?, dlaczego wciąż tak się dzieje? I to nie tylko w wymiarze relacji między nacjami, ale i między ludźmi żyjącymi w sąsiedztwie. Na koniec to, co czytelnika może najbardziej urzec; język tej prozy. Język, który użyty po mistrzowsku przez Autora, stanowi o jej sile. Rewelacyjna książka, by nie napisać ARCYDZIEŁO.