„ Żyję, staram się przetrwać w piekle. Dzień po dniu „
Biorąc do ręki tę niepozorną książkę liczącą zaledwie trzysta stron o intrygującym tytule nie miałam pojęcia, z jakimi emocjami przyjdzie mi się zmierzyć. Kolejna historia wojenna o zsyłce na Syberię, po przeczytaniu, której dziękuję Bogu, że żyjemy w wolnym kraju i nie musieliśmy doświadczyć koszmaru wojny. Za każdym razem jak o tym czytam, wciąż nie mogę pojąć jak człowiek człowiekowi mógł zgotować taki los.
„Powieść bez O” to książka, która wciąga od pierwszych stron. Początkowo mogłoby się wydawać, że to zwykła opowieść o małżeństwie, które przechodzi kryzys. Jednak później poznajemy nowych bohaterów i ich trudne życie w czasach drugiej wojny światowej. Autorka w znakomity sposób przedstawiła burzliwe dzieje rodziny i połączyła historie, które wydawałyby się zupełnie obce. A
Taschler stworzyła coś naprawdę niesamowitego. „Powieść bez O” to rewelacyjnie skomponowana i trzymającą w napięciu saga rodzinna, która opowiada historię wielu ludzi, którzy na pozór nie mają ze sobą nic wspólnego. Powieść bez O”, to mistrzowsko połączone losy współczesnej wielodzietnej rodziny z opowieścią o parze, której miłość rozkwitła w sowieckim łagrach, w miejscu zapomnianym przez Boga, gdzie taka miłość w zasadzie nie była możliwa.
Ta książka wciąga, intryguje, pokazuje brutalność wojny i nie tylko, a nade wszystko zaskakuje. Pokazuje mechanizmy, jakimi kieruje się człowiek. Fabuła „Powieści bez O” najpierw wydawała mi się nieco przekombinowana, ale później, gdy te odległe czasowo i różne historie splatają się na końcu w spójną i zaskakującą całość, a pogmatwane losy się łączą i przenikają, uznałam, że dawno nie czytałam naprawdę coś tak dobrego. Jedna i druga opowieść urzeka wielobarwnością uczuć, pokazuje jak nieprzewidywalny, chwiejny i nie zawsze sprawiedliwy może być los. Rodzinne zagmatwane relacje są bardzo prawdziwe, bliskie i znane. Bohaterowie muszą się zmagać z wieloma życiowymi problemami, muszą ponosić konsekwencje swoich błędnych decyzji, które mają wpływ nie tylko na ich życie, lecz także na życie ich bliskich.
Jednakże nie sama fabuła tych historii sprawiła, że książka jest moim zdaniem jedną z lepszych, które przeczytałam ostatnio. Podobał mi się niesamowicie język i sposób, w jaki te historie zostały opowiedziane. Trudno jest w jednej książce połączyć dwie różne historie, aby tworzyły jedną całość, a
Taschler się to znakomicie udało. Z równym zainteresowaniem śledziłam przeszłe i teraźniejsze losy bohaterów, które autorka zaplotła w zgrabny warkocz. Opowieści Thomasa i
Kathriny w jakiś niepojęty sposób się uzupełniają, lecz to historia Ludovici i Thomasa skradła moje serce. Niektórzy przez całe życie nie potrafią odnaleźć prawdziwej miłości, a tych dwoje doświadczyli jej w takim miejscu, gdzie miłość nie mogła istnieć.
Ta książka jest niesamowita czyta się ją wnikliwie, analizuje i przeżywa. Była złość, były łzy wzruszenia
,smutku, miłości, a także strachu. Nie jest to może lekka i przyjemna w odbiorze historia, natomiast dająca sporo do myślenia. Serdecznie polecam, to przepiękna, wzruszająca i pełna napięcia doskonale napisana literatura o miłości.
„ Rodzina, której członkowie nawzajem się szanują, otwarcie okazują sobie życzliwość i zainteresowanie, w której nie ma fałszywej uprzejmości, starania się, strachu przed kompromitacją. „