Maja Jaszewska podbiła serca czytelników powieścią 𝑀𝑖ł𝑜ść 𝑤 𝑐𝑖𝑒𝑛𝑖𝑢 𝑟𝑒𝑤𝑜𝑙𝑢𝑐𝑗𝑖. Czerpiąc inspirację z rodzinnych wspomnień, stworzyła wciągającą historię, wiernie oddającą realia historyczne, topograficzne i kulturowe. Jej opowieść to losy rodziny, która – uwikłana w burzliwe wydarzenia – musiała odnaleźć swoje miejsce na świecie i zawalczyć o szczęście z dala od ojczyzny.
𝑊𝑜𝑗𝑒𝑛𝑛𝑎 𝑠𝑢𝑘𝑖𝑒𝑛𝑘𝑎 stanowi w pewnym sensie kontynuację 𝑀𝑖ł𝑜ść 𝑤 𝑐𝑖𝑒𝑛𝑖𝑢 𝑟𝑒𝑤𝑜𝑙𝑢𝑐𝑗𝑖, skupiając się na losach Elżbiety i jej dzieci. Dwadzieścia lat po zakończeniu dramatycznych wydarzeń I wojny światowej jej rodzina ponownie staje w obliczu piekła, które rozpętał kolejny szaleniec. Powieść, inspirowana historią dziadków autorki, to barwna, pełna autentycznych emocji opowieść o warszawskiej rodzinie Piwowarczyków, ukazująca ich zmagania z wojenną rzeczywistością i walkę o przetrwanie.
Napisać, że ta książka mnie zachwyciła, to jak nie powiedzieć nic, bo podobało mi się w niej dosłownie wszystko. Mimo że tyle razy obiecywałam sobie, iż nie sięgnę po kolejną książkę o dramacie II wojny światowej – o wojnie, która zabrała ludziom spokój, marzenia, poczucie bezpieczeństwa i bliskich, gdzie śmierć czaiła się na każdym kroku – coś w Wojennej sukience przyciągnęło moją uwagę, sprawiając, że wiedziałam, iż muszę ją przeczytać. Sama nie wiem, co sprawiło, że postanowiłam zaczytać się w tej historii, która ściska serce i momentami wyciska łzy. Maja Jaszewska nie gra na emocjach – a one i tak są. Z niezwykłą rzetelnością relacjonuje tamte wydarzenia, a choć doskonale wiedziałam, jak potoczyły się losy warszawiaków, to i tak łudziłam się, że może autorka oszczędzi bohaterów. Ale przecież nie mogła – bo tamta rzeczywistość była taka brutalna i nie znała litości. Co jeszcze mnie w tej powieści urzekło? Przede wszystkim piękny, literacki język. To właśnie dzięki niemu, mimo trudnej tematyki, tę powieść czyta się z ogromną przyjemnością.
𝐼𝑑ź 𝑧𝑎 𝑔ł𝑜𝑠𝑒𝑚 𝑠𝑒𝑟𝑐𝑎, 𝑎𝑙𝑒 𝑜𝑠𝑡𝑟𝑜ż𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑎ż 𝑖𝑠𝑡𝑜𝑡𝑛𝑒 𝑑𝑒𝑐𝑦𝑧𝑗𝑒. Ś𝑤𝑖𝑎𝑡 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑜 𝑑𝑢ż𝑜 𝑐𝑖 𝑑𝑎𝑗𝑒, 𝑐ℎ𝑤𝑦𝑡𝑎𝑗 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑁𝑖𝑒 𝑜𝑑𝑤𝑙𝑒𝑘𝑎𝑗 𝑛𝑖𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑛𝑎 𝑝𝑜𝑡𝑒𝑚. 𝑍𝑟ó𝑏 𝑑𝑧𝑖ś, 𝑐𝑜 𝑐ℎ𝑐𝑖𝑎ł𝑎𝑏𝑦ś 𝑟𝑜𝑏𝑖ć 𝑗𝑢𝑡𝑟𝑜.
Jadwiga Piwowarczyk, zakładając piękną suknię na sylwestrowy bal trzydziestego pierwszego grudnia tysiąc dziewięćset trzydziestego ósmego roku i zostając jego królową, nie mogła przewidzieć, że zaledwie kilka miesięcy później jej życie – podobnie jak życie wszystkich Polaków – zmieni się diametralnie.
Dunia, młoda i piękna dziewczyna z głową pełną marzeń, postanawia zostać pielęgniarką. Jej decyzja nie spotyka się z aprobatą starszej siostry Janki, która pomaga matce w prowadzeniu rodzinnego interesu po ojcu i oczekuje, że Dunia również się w to zaangażuje. Jednak dziewczyna marzy o czymś więcej niż życie w świecie handlu.
Dunia od dziecka przyjaźni się z dwoma chłopakami – Jerzykiem i Lolkiem, którzy są jej najbliższymi przyjaciółmi. Wspólnie zdzierali kolana, nabijali sobie siniaki i przeżywali dziecięce przygody. Choć chłopcy już dawno wyrośli na przystojnych młodych mężczyzn, Dunia wciąż widzi w nich kompanów z dzieciństwa. Jest przekonana, że ich przyjaźń przetrwa wszystko. Tymczasem w Warszawie coraz głośniej mówi się o nadciągającej wojnie, lecz młodzi ludzie nie dopuszczają do siebie tej myśli.
Dunia, podobnie jak inne młode dziewczyny, marzy o nowych strojach, wyjściach do teatru i kina. Grono rówieśników żyje plotkami i doskonale się bawi. Spotykają się w kawiarniach, spędzając tam miłe chwile. Te miejsca tętnią beztroską i radością życia. Nikt nie chce myśleć o wojnie, a tym bardziej o niej rozmawiać. Choć starsza część społeczeństwa zdaje sobie sprawę z nadchodzącego zagrożenia, polityczne podziały (jak to często bywa w naszym narodzie) osłabiają kraj.
Dunia, zafascynowana medycyną, kształci się w Instytucie Pielęgniarstwa w czasie, gdy wiele jej rówieśniczek marzy jedynie o zabawie i znalezieniu bogatego męża. Ona jednak od dziecka pragnęła zostać pielęgniarką i nie zamierzała rezygnować z tych marzeń. W czasie, gdy inne panny snuły plany o zamążpójściu, ona wyobrażała sobie, jak asystuje przy operacjach. Polityka nigdy jej nie interesowała – widziała, jak zniszczyła życie jej ojca, który angażował się w nią aż nadto. Jednak gdy jej mentor profesor Haubner został brutalnie pobity tylko dlatego, że był Żydem, Dunia po raz pierwszy dostrzegła, jak daleko sięga szaleństwo antysemityzmu. Uświadomiła sobie, że dotąd była ślepa i głucha na to, co działo się wokół. Nie miała wpływu na to, czy wojna wybuchnie, czy nie, ale nie dopuszczała do siebie myśli, że cokolwiek mogłoby zagrozić jej życiu lub jej bliskim.
Gdy dwudziestego czwartego sierpnia hucznie obchodzono imieniny Jerzyka, w radiu już nadawano komunikaty o możliwym wybuchu wojny. Choć ludzie zaklinali rzeczywistość i nie wierzyli, że do niej dojdzie, to i tak na wszelki wypadek zaczęli gromadzić zapasy. Niestety czarny scenariusz spełnił się pierwszego września nad ranem – niemieckie oddziały, bez wypowiedzenia wojny, złamały pakt o nieagresji i przekroczyły polską granicę. Wojna stała się faktem. Mimo to warszawiacy wierzyli, że potrwa krótko, bo ich zdaniem Niemcy nie mieli szans na wygraną i sadzili, że szybko zostaną pokonani.
Gdy pierwsze bomby spadły na miasto, szpitale wypełniły się rannymi. Dunia i jej koleżanki działały jak automaty. To nie był czas na roztkliwianie się ani histerię – musiały działać sprawnie i precyzyjnie, szybko podejmować decyzje. Pacjentom nie były potrzebne ich łzy, lecz ich siła i wiedza. Tak krwawej praktyki dziewczyny się nie spodziewały. Musiały działać jak jeden organizm jak precyzyjny mechanizm w szwajcarskim zegarku.
Wkrótce wszelkie nadzieje na pomoc z zewnątrz zgasły, a nastała szara i trudna rzeczywistość okupacji. Minęło nieco ponad osiem miesięcy, a pamięć o wszystkim, co było przed wojną, jawiła się Duni tak odległa, jak szczątki snu. Śmiech, taniec, piękna sukienka, tytuł zdobyty tamtej roztańczonej sylwestrowej nocy – wszystko to wydawało się należeć do kogoś innego. Świat brutalnie obszedł się z tym, co w życiu było najpiękniejsze. Już nic nikogo nie cieszyło z powodu nieustannego zagrożenia.
Autorka przedstawiła czas wojny i okupacji z perspektywy Duni, która w najgorszych snach nie przewidziała tego, co ją spotkało, co spotkało jej rodzinę i przyjaciół oraz mieszkańców stolicy. Dziewczyna, której wojna odebrała pierwszą miłość, brata i przyjaciółki, nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Została jej jednak sylwestrowa sukienka, którą po przeróbkach założy do ślubu z jednym z przyjaciół.
Maja Jaszewska ukazała, jak Niemcy z miesiąca na miesiąc coraz bardziej panoszyli się w stolicy, łamiąc wszelkie cywilizowane zasady i często stosując odpowiedzialność zbiorową. Utworzenie getta w Warszawie dotknęło rodzinę dziewczyny osobiście, ponieważ najbliższa przyjaciółka jej matki była Żydówką. Autorka niezwykle realistycznie oddaje grozę tamtych czasów, pokazując, jak różnego rodzaju szumowiny wykorzystywały okupacyjny terror do bezlitosnego rabowania ludzi z dorobku ich życia.
Historię przedstawioną przez autorkę widziałam oczami Duni: codzienność okupacji, łapanki, wyroki na tych, którzy współpracowali z Niemcami, ogolone głowy dziewczyn, które zadawały się z wrogiem, donosicielstwo, ratowanie życia innych z narażeniem własnego, nieustanna i ciężka praca w szpitalu, wojenne piosenki śpiewane na ulicach, wbrew okupantowi. A potem zryw powstania, w którym w sercach warszawiaków zapłonęła nadzieja, by szybko zgasnąć, a piękne miasto zostało przez okupanta obrócone w pył. Widziałam ludzi dobrych i ludzi podłych, którzy zamieniali się w dzikie bestie. Wraz z bohaterami zadawałam sobie pytanie: Co decydowało o tym, że jedni – mimo wszystko – zachowywali swoje człowieczeństwo, a innych instynkt przetrwania popychał do najohydniejszych czynów?
Po pięciu latach wojny nikt już nie pamiętał, jak wyglądało życie przed jej wybuchem. Młodzi wciąż kochali i pragnęli żyć. Dunia nie potrafiła sobie wyobrazić życia w Warszawie, gdzie w każdej chwili można było zginąć. Powieść kończy się w takim momencie, że trudno mi nie oczekiwać na ciąg dalszy.
Okazuje się, że wciąż tak mało wiemy o swoich przodkach, o tym, co przeżyli. A przecież mieli swoje marzenia, kogoś, kogo kochali, albo nienawidzili. O ich istnieniu świadczą jedynie małe kartoniki z fotografiami, jeśli w ogóle się zachowały.
Czytając takie historie, uświadamiamy sobie, jak ważne jest docenianie chwil przesyconych pięknem, spędzonych u boku najdroższych osób. To są prawdziwe cuda, których na co dzień nie dostrzegamy. Dopiero gdy coś tracimy, zdajemy sobie sprawę, jak cenne to było.
[…] 𝑙𝑎𝑡𝑎 𝑚𝑖𝑗𝑎𝑗ą, 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑤𝑎ł𝑜𝑏𝑦 𝑠𝑖ę, ż𝑒 ś𝑤𝑖𝑎𝑡 𝑠𝑖ę 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑎, 𝑎 𝑜𝑘𝑟𝑢𝑐𝑖𝑒ń𝑠𝑡𝑤𝑜 𝑖 𝑝𝑜𝑑ł𝑜ść 𝑤𝑐𝑖ąż 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑒 𝑠𝑎𝑚𝑒. […] 𝐶𝑜 𝑠𝑖ę 𝑧 𝑙𝑢𝑑ź𝑚𝑖 𝑝𝑜𝑟𝑜𝑏𝑖ł𝑜? Ź𝑙𝑖 𝑡𝑎𝑐𝑦, 𝑝𝑜𝑔𝑛𝑖𝑒𝑤𝑎𝑛𝑖, ż𝑒 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑖𝑠𝑘𝑟𝑎 𝑤𝑦𝑠𝑡𝑎𝑟𝑐𝑧𝑦. 𝑍𝑎𝑚𝑖𝑎𝑠𝑡 𝑠𝑖ę ż𝑦𝑐𝑖𝑒𝑚 𝑐𝑖𝑒𝑠𝑧𝑦ć, 𝐵𝑜𝑔𝑢 𝑑𝑧𝑖ę𝑘𝑜𝑤𝑎ć 𝑧𝑎 𝑡𝑦𝑙𝑒 𝑝𝑖ę𝑘𝑛𝑎 𝑤𝑜𝑘ół, 𝑡𝑜 𝑤𝑐𝑖ąż 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑒ś 𝑠𝑤𝑎𝑟𝑦 𝑝𝑟𝑒𝑡𝑒𝑛𝑠𝑗𝑒. 𝑁𝑖𝑒𝑤𝑑𝑧𝑖ę𝑐𝑧𝑛ą 𝑖𝑠𝑡𝑜𝑡ą 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘, 𝑜𝑗, 𝑛𝑖𝑒𝑤𝑑𝑧𝑖ę𝑐𝑧𝑛ą.