O Elizabeth Gaskell, angielskiej pisarce z czasów wiktoriańskich, dowiedziałam się po raz pierwszy przy okazji polskiej premiery jej powieści „Ruth”. Książka oszołomiła mnie piękną okładką i z czysto estetycznych względów zapragnęłam posiąść ten tom na własność. Choć nie jestem wielką fanką gatunku od razu przystąpiłam do lektury.
Szesnastoletnia Ruth Hilton, anielsko piękna, dobra i niewinna dziewczyna, po śmierci rodziców musi zarabiać na swoje utrzymanie w zakładzie krawieckim. Splot wydarzeń sprawia, ze bohaterka poznaje dwudziestokilkuletniego pana Bellinghama. Spragniona uwagi i miłości nastolatka łatwo wpada w sidła zaprawionego w bojach adoratora. Pewnego dnia właścicielka zakładu staje się świadkiem spotkania swojej podopiecznej i jej absztyfikanta. Młodzi nie robią niczego złego, jednak zgorzkniała kobieta wyrzuca Ruth z pracy. Zrozpaczona dziewczyna ulega namowom Bellinghama i decyduje się wyjechać z ukochanym do Walii. Para mieszka razem w pensjonacie budzący tym samym zgorszenie pozostałych gości. Ściślej mówiąc to Ruth okrywa się hańbą i na niej skupia się napiętnowanie społeczne, gdyż młody panicz może sobie robić na co tylko ma ochotę i nie ma w tym nic dziwnego. Kiedy dziewczyna zaczyna rozumieć moralne aspekty sytuacji, w której się znalazła, jest już za późno. Wkrótce do akcji wkracza demoniczna mamusia ukochanego, która wywozi syna jak najdalej od nieprzyzwoitej grzesznicy. Oszalała z rozpaczy Ruth widzi tylko jedną możliwość zakończenia pasma cierpień. Niespodziewanie pan Thurstan Benson, pastor, wyciąga do nastolatki pomocną dłoń. Mobilizuje swoją siostrę i razem postanawiają stworzyć dziewczynie nowy dom i dać jej szansę na normalne życie. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej w momencie, gdy na jaw wychodzi informacja o ciąży bohaterki. Rodzeństwo Benson wymyśla historyjkę, jakoby ich młoda podopieczna była wdową i daleką krewną, którą pastor i jego siostra postanowili otoczyć opieką w trudnej sytuacji. Wszystko zaczyna układać się pomyślnie, ale czy sekret Ruth można utrzymać w tajemnicy?
Mam problem z książkami w stylu „Ruth”. Lubię gawędziarski typ narracji, tamte obyczaje, romantyzm, salonowe ploteczki. A jednak jest w tym wszystkim jakaś naiwność, która nie przestaje mnie irytować. W przypadku powieści Elizabeth Gaskell uosobieniem naiwności jest Ruth. Dziewczyna drażniła mnie przez cały czas. Lubię bohaterki z charakterem, które mówią co myślą i idą pod prąd (w myśl słów Zbigniewa Herberta, że „z prądem płyną śmieci”), pewnie dlatego Scarlett O'Hara jest dla mnie uosobieniem kobiety idealnej! Natomiast Ruth jest postacią bezbarwną i sztuczną. W trakcie rozwoju fabuły i mijających lat z podlotka zmienia się kobietę. Niestety jej osobowość pozostaje niezmienna. Ruth jest tak śliczna, urocza, dobra i udręczona przez niesprawiedliwe życie, że aż zęby bolą od nadmiaru słodyczy. Może jestem zbyt cyniczna, ale cicha i pokornego serca dziewczyna nie wzbudziła ani mojej sympatii, ani współczucia.
Warto zwrócić uwagę na wymowną okładkę tomu. Ilustracja, na której nożyce krawieckie przecinają wstążkę gorsetu skojarzyła mi się z kręgosłupem moralnym społeczności, w której żyje Ruth. Teoretycznie wszyscy kierują się cnotą i przyzwoitością, a tak naprawdę żyją w obłudzie i kłamstwie. Ludzie nie wahają się przed potępieniem naiwnej dziewczyny, nie obchodzi ich jej faktyczna sytuacja, nie domagają się prawdy, a jedynie kary. Jednak w powieści to nie młoda krawcowa zadaje nożycami ostateczny cios, ale pan Benson, który okazuje się faktycznym bohaterem. To on dostrzega w Ruth zagubioną i wykorzystaną dziewczynę, to on chce jej dać szansę na nowe życie. Jego decyzja o opiece nad zhańbioną kobietą jest prawdziwym aktem heroizmu, szczególnie, że jako pastor ma wiele do stracenia. Tym samym demaskuje fałszywą moralność i hipokryzję społeczeństwa.
Jestem pewna, że „Ruth” Elizabeth Gaskell znajdzie wiele zwolenniczek. Klasyka zawsze jest w cenie. Co prawda nie zalałam się łzami po lekturze, ani nie przeklinałam okrutnego losu, ale powieść zrobiła na mnie dobre wrażenie. Fatalną kreację głównej bohaterki wynagrodziła mi cała gama barwnych i ciekawych postaci. Tom przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy lubią powieści kostiumowe, pisane charakterystycznym angielskim piórem.
Polecam!