Wchodząc do pokoju mojego brata, wydzielonego z części strychu, doznaje się uczucia wejścia do nory Hobbita. Mniej więcej. Skrzętnie pochowane starocie i skarby po wyprawie Bilbo Bagginsa postanowiły jednak wyjść w tym osobliwym miejscu na światło dzienne. Klucze nasadowe (do ciągłego grzebania przy deskorolce), mała kolekcja zapalniczek, rozjarzony wszelkimi kolorami komputer gamingowy. Do około stery ubrań, niekoniecznie czystych, a na środku prowizoryczna szafa z Ikea. Centralny element - wiszące na ścianie krawaty, cała kolekcja.
Powód wizyty w tym przepełniony dziwnymi rzeczami pokoju? Montaż szafy.
Podejście nr 2.
W składzie: ojciec informatyk aka złota rączka aka obecnie twórca mebli z białej płyty oraz córka, nieporadna studentka, ciągle upuszczająca śrubki.
Czas pracy: zaskakująco długi.
Wczoraj chłopcy zaczęli już większość montażu. Biała bryła bez drzwi jawiła się na końcu ciemnego pokoju. Czekała na śmiałka chcącego dokończyć dzieło.Wyżej. Nie, jednak niżej. Podaj śrubokręt. Gdzie jest taśma? Dźwięk odkurzacza. Pracę umilał plączący się pod nogami kot. Imbir.
W pewnym momencie kucnęłam, by przyjrzeć się dokładniej temu, co skrywała długa szafka pod ścianą ze skosem. W miejscu opartej ręki pozostała czystsza plama. Cały blat skrył się pod naprawdę grubą warsztą zabrudzenia.
Cindy w Wojnach Magazynowych: Canada powiedziała ostatnio: "Tylko kurz i nic nie widać". Nie znalazłam do teraz trafniejszego określenia, opisującego pomieszczenie, jakim był pokój Dżej-Dżeja.