To temat wielokrotnie poruszany. Większość twierdzi, że najpierw książka, a potem film. Jestem w większości, ale…
Nie zawsze po lekturze książki jestem gotowa na film lub serial. Tak mam w przypadku powieści „Droga” Cormaca McCarthy’ego – nie jestem gotowa, nie mam jeszcze odwagi zobaczyć tego, co zostało opisane. Z kolei w przypadku powieści Audrey Niffenegger „The Time: Traveler's Wife” nie chcę się rozczarować. Specjalnie podaję tytuł oryginalny, bo w Polsce ta powieść funkcjonuje po trzema różnymi tytułami w przekładzie jednej tłumaczki.
Nie zawsze wiem, że oglądam film lub serial zrealizowany na podstawie książki. Dowiaduję się tego z napisów końcowych. Tak było w przypadku „Francuskiej suity”. Jednak akurat w tym przypadku kolejność nie zaszkodziła ani książce, ani filmowi.
Bywa, że jestem rozczarowana obrazem. Sporo ich było, więc zawsze z rezerwą podchodzę do adaptacji i ekranizacji. Nie nastawiam się i staram się studzić emocje.
Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby film lub serial wydały mi się lepsze od książki. Pewnie takie są, ale jak zwykle wszystko jest kwestią gustu.