Teraz Kieszonkowe z innej perspektywy? Co sądzicie na temat okładki tej książki, której mam zaszczyt patronować? Patron: to brzmi dumnie! Poniżej zamieszczam fragment powieści😊
Tymon, 44-letni kawaler, architekt, odbiera wymienioną ramę obrazu wiszącego w domu rodziców. Oryginał ma piękną historię, ale ta reprodukcja również, o czym on dopiero się dowie. Uczestnicząc w niebezpiecznej sytuacji drogowej, którą ratuje dzięki szybkiemu refleksowi. gubi na ulicy aktówkę z uzgodnionym projektem. I ukochane pióro. Teczka niespodziewanie ląduje na jego biurku. Pióro przepadło.
Teczkę przyniosła pracująca na tym samym piętrze Alicja . Piękna prawniczka właśnie poznała tajemniczego faceta, którego czule nazywa Bobby. Mężczyzna jest niemal idealny – przystojny, elokwentny, doświadczony , tylko… zajęty. To dla niej dodatkowe wyzwanie. Kim okaże się Bobby?
Umiera mama Tymona. Na pogrzeb przyjeżdża jego siostra i stawia się w komplecie cały zespół. Oraz pojawia się kobieta, wyglądająca jak ta na płótnie. Tymon widzi ją po raz pierwszy w życiu. Znika, lecz jej obraz wyrył się w jego pamięci na zawsze.
Ida, szczęśliwa żona Filipa , po rozpaczliwym telefonie ukochanej pasierbicy, jedzie do niej do Zakopanego. Tam spotyka dawną znajomą, od której dowiaduje się prawdy o swojej przyjaciółce. Ta wiadomość przyda jej się, kiedy rozpadnie się jej świat. Nic nie dzieje się bez przyczyny.
I tam też, w Zakopanem, Ida spotka Tymona.
W każdym momencie życia dokonujemy wyborów, tworząc własną historię.
A Opatrzność zadziwia nas, prowadzi krętymi ścieżkami wytyczonymi przez nasze błędy. A czasem daje to, co uważaliśmy za nieosiągalne. Kieszonkowe.
Z nadzieją, że go nie zmarnujemy.
Który z bohaterów je dostanie?
Pełna emocji powieść obyczajowa z nieoczekiwanymi zwrotami akcji i zaskakującym zakończeniem, wymykająca się dobrze znanym schematom.
Książka w formie elektronicznej premierę będzie miała 9 października, ukazuje się pod moim patronatem:)
Nim stary rok odejdzie w nicość, warto przypomnieć sobie o kilku ważnych, i tych mniej istotnych pracach, monografiach naukowych.
Rok 2022 obfitował w wiele dramatycznych wydarzeń, Władimir Putin już kilka lat temu obrał za cel swoich działań suwerenną Ukrainę. Zupełnie nie spodziewaliśmy się, że swoje imperialistyczne plany wcieli w życie. A jednak napadł na niepodległe państwo, mające pełne prawo do samostanowienia.
Wojna przyniosła śmierć i cierpienie niewinnych ludzi, dzieci. 24 lutego 2022 na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Jedną z publikacji, skłaniających nas czytelników, do głębokiego namysłu, jest książka pod dość wymownym tytułem, Nadchodzi III wojna światowa, Piotra Zychowicza i Jacka Bartosika.
W kwestii losów naszego wschodniego sąsiada polecam zapoznać się z monografią Czas samotności. Dzieje Ukrainy. Wiosna upływała z lekturami poświęconymi prezydentowi Zełenskiemu, również polskiego autorstwa. Najciekawsze i zdecydowanie najbardziej rzetelne okazały się rozważania Serhija Rudenki: Zełenski. Poza scenariuszem. Godne uwagi są reportaże Aleksandra Litwinienki, np. Przestępcy z Łubianki.
Jesienią sięgnęłam po klasyczną pozycję pióra największej przeciwniczki Putina, Anny Politkowskiej, pt.: Rosja Putina. Ten arcyważny dokument został wznowiony po osiemnastu latach od premiery. Kraj, w którym inteligencja już dawno zbankrutowała.
Nieco kontrowersyjna wydała mi się książka o znamiennym tytule: Co myślą o Polakach, u których pracują. Opowieści te są mocno podrasowane, a poglądy mocno polemiczne, dostrzec możemy schematyzm myślenia, etc.
W tym roku wciągnęło mnie jeszcze kilka innych opracowań, m.in. Sztuka dwudziestolecia. Oryginalnym opracowaniem stała się historia poświęcona historii... rudych włosów: Rudzi. Wybrańcy czy przeklęci. Z biografii wspomnę jeszcze o kapitalnej książce ujmującej życiorys ciekawego człowieka, jakim bez dwóch zdań był Bogusław Kaczyński: Będę sławny, będę bogaty.
Wreszcie należy zasygnalizować o ''najbardziej skandalicznym podręczniku" autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego: Historia i teraźniejszość. Pod auspicjami Białego Kruka ukazała się też monografia naukowa prof. Grzegorza Kucharczyka: III Rzesza Niemiecka. Nowoczesność i Nienawiść.
Całkiem niedawno znany toruński pedagog, prof. Aleksander Nalaskowski poszukuje odpowiedzi na pytanie o kondycję polskich elit: Bankructwo polskiej inteligencji. Zszokowała mnie lektura książki udającej reportaż: Żony Konstancina.
Na koniec chwalę się:) Udało mi się nawiązać kilka współprac z wydawnictwami, czeka na mnie egzemplarz recenzencki, lektura biografii włoskiego kardynała Giuseppe Mezoffantiego, znającego 40 języków obcych oraz 40 dialektów. Przekładu dokonał Marcin Stachelski. Wygrałam również książkę dotyczącą poszukiwania pracy, w konkursie organizowanym przez portal lubimyczytać.pl.
Dodam, że w tym roku zrealizowałam swój cel, mianowicie przeczytałam 180 książek:)
Kilka dni temu, w aurze przedświątecznej krzątaniny, byłam świadkiem przedziwnej sytuacji, każdego z nas przyprawiłaby o ból głowy. Wielki Tydzień. Czas zadumy i refleksji nad sobą i nad tym, co się dzieje u naszego wschodniego sąsiada. Jednak nie dla wszystkich.
O co chodzi? Już wyjaśniam, w pewnym dolnośląskim mieście, pewna Rosjanka wygłaszała swoje tyrady; ewidentnie szukała zwady z Polakami, przeszkadzało jej wszystko: śmiechy, żarty. Z tego, co wiem, kobieta ma opinię osoby mocno roszczeniowej. Owa błyskotliwa dama zaczęła pouczać swoich rozmówców, w jaki sposób mają postrzegać konflikt w Ukrainie, rozpętany przez przywódcę Federacji Rosyjskiej. Pani ostentacyjnie zakomunikowała, że: To nie Putin morduje. Wszystkich zamurowało, na pytanie: Kto zatem napadł na niepodległą Ukrainę, kobieta z powagą orzekła, że...Ukraina (!). Odwołała się do wydarzeń z 2014 roku.... Taka arogancka wypowiedź musiała wzbudzić emocje. Ktoś tej ''patriotce'' wypomniał sprawki Putina: Czeczenię, Gruzję, zabójstwo Politkowskiej, Litwinienki, Niemcowa... Kobieta jakby w lekkiej panice, zapytała: Skąd wiecie o Niemcowie? Ktoś z obecnych odparł: Jesteśmy historykami, sporo wiemy o waszym bandyckim państwie i rzeźniku niewinnych.
Rosjance wytłumaczono również, że taka napastliwa, kłamliwa narracja, jest absolutnie nie do przyjęcia. Niezrażona zwolenniczka Putina, brnęła dalej. Prowodyrka nie znalazła odpowiedzi na inne pytanie: Jak kobieta drugiej kobiecie może życzyć gwałtu?
Halo, czy leci z nami lekarz?
Taka retoryka nie jest niczym nowym, nie zaskakuje jakoś specjalnie. Do zachowań mających zohydzić Polaków jesteśmy przyzwyczajeni (znamy to dobrze z własnego podwórka). Wyżej cytowane wypowiedzi są stałym elementem wojny hybrydowej, wpisującej się w brutalną politykę pułkownika KGB. Niektórym przeszkadzają niebiesko- żółte flagi jako wyraz solidarności z dzielnymi Ukraińcami. Innych razi sierp i młot.
Na niedawnej konferencji prezes PiS Jarosław Kaczyński zasygnalizował, iż 3/4 rosyjskiego społeczeństwa uważa, że Polska winna podzielić los Ukrainy. Wiem też, że np. w Holandii zwolennicy satrapy organizują marsze poparcia.
Przywołałam tę sytuację, dlatego że jest to bezpośredni, żywy dowód na sekciarską działalność Władimira Putina. Rosjanie są zawsze źli, nie pomogą nawet utyskiwania Janiny Ochojskiej, postanawiającej ująć się za ''uciemiężonym narodem rosyjskim" (!). Wypowiedzi są haniebne, przytoczę kilka: Mnie bardzo bolą [J.O.] w internecie takie wpisy <nienawidzę Rosjan> Pomyślmy, jak muszą się czuć ci Rosjanie, którzy siedzą w więzieniach, bo protestowali przeciw wojnie, i ci, którzy może nic nie robią- może powinni- ale milczących ludzi jest dużo. I w Polsce są milczący na różne tematy. I w Rosji też są tacy, którzy milczą.
Szokuje również zakończenie ''przemyśleń" działaczki PAH: Jeśli nie potrafimy wyrazić czegoś pozytywnego o Rosjanach, to nie mówmy niczego. No tak, grunt to dobre samopoczucie i żeby nikt nie poczuł się urażony. Ciekawi mnie jedna rzecz, mianowicie czy Ochojska równie ciepło pomyślała o ofiarach, rozdzielonych rodzinach?
W związku z napaścią Rosji na niepodległą Ukrainę, wrocławski krasnal zachęca do przeczytania kilku prac. W dyskontowej księgarni trwała wyprzedaż, więc żal było nie skorzystać z okazji. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie to Wiosna Wolności, tak upragniona dla zniewolonego kraju, ale i dla nas,
wspierających Ukraińców w walce o wolną ojczyznę.
Co kupiłam?
Ukraina na zakręcie. Praca zbiorowa;
Walerij Paniuszkin, Michaił Zygar, Gazprom. Rosyjska broń;
Paweł Smoleński, Szcze ne wmerła i nie umrze. Rozmowa z Jurijem Andruchowyczem;
Katarzyna Kwiatkowska- Moskalewicz, Zabić smoka. Ukraińskie rewolucje;
Maria Stepan, Człowiek to człowiek. A śmierć to śmierć.
Mowa oczywiście o wizycie polskich premierów (Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego), Czech i Słowenii, wspierających walkę o niepodległą Ukrainę. Misja wywołująca niebywałą wściekłość kremlowskich propagandystów. Wbrew temu, co sugerowała Gazeta Wyborcza, podróż nie miała charakteru tajnego. Spotkanie odbyło się 15 marca.
O co chodzi z nerwowością rosyjskich ''dziennikarzy''? Portal sympatyzujący z reżimem Władimira Putina wytoczył najcięższe działa, obrzucając nasz kraj błotem, posługując się obelgami w stylu: Polska hieną Europy, wciągającą świat w III wojnę światową. Dostało się Jarosławowi Kaczyńskiemu, otrzymał ''zaproszenie" do Smoleńska. Bandyci odpowiedzialni za rzeź na niewinnej ludności, spanikowali. Solidarność z krwawiącą Ukrainą wywołuje furię u ''chłopców- putinowców''.
Pogróżek jest znacznie więcej. Zwolennicy wojny, piórem ''niezależnej" publicystki pohukują: Historia Polaków niczego nie uczy, widocznie chcą czwartego rozbioru [widoczne nieuctwo autorki- a co z ''nowymi porządkami" po 1945 r.] Kaczyński nie jest postacią, która może wypowiadać się w imieniu NATO, ale za jego propozycją kryje się chęć zbicia kapitału politycznego dla siebie. Jakiego rodzaju miałby to być ''kapitał'', tego już nam nie objaśniono.
Autorka haniebnego tekstu nie daruje Polsce, aby osiągnąć zamierzone cele, historię pisze na nowo: Po zakończeniu I wojny światowej Polska zajęła zachodnią Ukrainę i zachodnią Białoruś- terytorium imperium rosyjskiego, których młode państwo sowieckie nie mogło ochronić.
Bredni jest więcej (rozpowszechnianych w pewnym, niszowym wydawnictwie): Tysiące schwytanych żołnierzy Armii Czerwonej zostało rozstrzelanych w polskich obozach [!]. Dopiero w 1939 roku ziemie te zostały wyzwolone przez wojska sowieckie.
Felietonistka ubolewa nad losem zbirów, gwałcicieli. Idzie jeszcze dalej, insynuując, że współczesna Polska powstała na cześć... Stalina.
Jak widać, Kreml nie ustaje w wysiłkach zohydzenia Polski, Ukrainy.
Dziś słów kilka na temat Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze (MTK). Instytucję tę powołano do życia na podstawie przyjętego 17 lipca 1998 roku Statutu Rzymskiego. Zaczął funkcjonować 1 lipca 2002 r., Polska ratyfikowała dokument 9 października 2001 roku. W jego jurysdykcji pozostaje m.in.:
* ściganie sprawców przestępstw najcięższego kalibru: ludobójstwo (Konwencja o ściganiu zbrodni ludobójstwa z 1948 r.); zbrodnie przeciwko ludzkości (terminy ze statutów trybunałów: norymberskiego, haskiego dla byłej Jugosławii i trybunału w Arushy)
* sądzenie zbrodniarzy wojennych (konwencje genewskie, haskie...)
Trybunał orzeka wyłącznie w sprawach osób fizycznych i tylko za czyny popełnione dopiero po wejściu Statutu w życie, bądź po jego przyjęciu przez dane państwo. Jego podpisania odmówiły m.in. Chiny, nie ratyfikowały go państwa jak: Izrael i USA.
Działalność MTK była solą w oku Władimirowi Putinowi, gospodarz Kremla w listopadzie 2016 roku zakomunikował, iż zrywa wszelkie stosunki z Międzynarodowym Trybunałem Karnym, wycofując swój podpis z traktatu założycielskiego. Bardzo zły sygnał, zlekceważony przez Europę.
Pierwszym wyrokiem skazującym była sprawa Thomasa Lubandy Dayilo (twórcy i lidera Unii Kongijskich Patriotów). Zarzuty był poważne: od lipca 2002 do końca 2003 r. siłą wcielał do armii dzieci poniżej piętnastego roku życia. Oraz wykorzystywał je do krwawych działań militarnych w wojnie domowej. Czyny te zostały zakwalifikowane jako zbrodnia wojenne; groził mu najwyższy wymiar kary. Ostatecznie 10 lipca 2012 roku został skazany na 14 lat więzienia, obrona podważyła zeznania dzieci, uznając je za niewiarygodne.
22 listopada 2017 roku zapadł kolejny wyrok skazujący, dożywocie otrzymał rzeźnik Bałkanów, gen. Ratko Mladić. W 2019 r. sprawiedliwość dopadła generała Bosco Ntgandę, ''terminator".
Z ostatnich doniesień, dowiadujemy się, że przedmiotem zainteresowania trybunału haskiego jest sprawa agresji Rosji na Ukrainę. Chodzi o dwa postępowania, jedno z nich ma dotyczyć przywódcy Federacji Rosyjskiej. Prokurator MTK ma zbadać wszystkie zbrodnie Putina, ważne jest ich systematyczne dokumentowanie.
Odsłona druga.
Władca Kremla wyspecjalizował się w sposobach eliminowania niewygodnych dla niego osób, które za dużo wiedziały. Ze swoimi przeciwnikami walczy wszelkimi dostępnymi sposobami: od działań hybrydowych, aż po zniszczenie pokoju. Katalog zbrodni moskiewskiego włodarza jest długi i wciąż aktualizowany.
Wiadomo, że Rosjanie stosują całą gamę metod, aby osiągnąć zaplanowane cele: herbata z trucizną, pobicia, ''samobójstwa", kula z bliskiej odległości, ''nieszczęśliwy'' wypadek. Wyszczególniono trzy rodzaje trucizn, jakimi posługują się rosyjskie służby specjalne: substancje radioaktywne, opioidy, dioksyny. Obecnie stosuje się również metodę na żarówkę, tj. po włączeniu światła, żarówka nagrzewa się i wydziela wcześniej umieszczony tam preparat. Na ten temat pisał też dziennikarz śledczy, Arkady Waksberg; kilka dni później jego auto eksplodowało, na szczęście nie było w nim publicysty.
W dzisiejszym wpisie postaram się przypomnieć sylwetki wszystkich tych, którzy padli ofiarami chorych wizji człowieka, mentalnie tkwiącego jeszcze w Związku Sowieckim. To, co kiedyś niektórym wydawało się niemal pewne, dziś okazało się naiwną racjonalizacją. Bandytyzm Putina jest dobrze znany, Stalin też pozbywał się wrogów, rzeczywistych, bądź wyimaginowanych.
Jedną z pierwszych ofiar zbrodniarza wojennego jest Galina Starowojtowa, obrończyni praw człowieka w Federacji Rosyjskiej, sprzeciwiająca się inwazji na Czeczenię. Kilka lat wcześniej, w 1992 roku aktywistka przedstawiła projekt o zakazie pełnienia wysokich funkcji w państwie przez działaczy komunistycznych służb i partii. Była też doradcą Borysa Jelcyna w kwestiach narodowościowych. Kula dopadła ją 20 listopada 1998 roku na klatce schodowej. Późniejsze przypadki pokażą, iż to była standardowa praktyka putinowskich zbirów.
Godny uwagi jest przypadek Mariny Salje, również opozycjonistki kagiebisty. W kuluarach powiada się, że miała otrzymać od niego życzenia noworoczne: Życzę pani szczęścia w Nowym Roku i dużo zdrowia, by móc nim się cieszyć. Pokazało to skalę strachu na Kremlu. Salje poznała się jeszcze na Putinie, zanim ten został prezydentem, wystawiała mu ostre cenzurki. Jednak kobietę skutecznie zastraszono.
19 stycznia 2009 roku doszło do podwójnego zabójstwa Stanisława Markiełowa i Anastazji Baburowej. Ten pierwszy był adwokatem, obrońcą poszkodowanych w wyniku wojen czeczeńskich. Baburowa to dziennikarka. Tradycyjnie już, sprawca pozostał ''nieznany''.
W tym samym roku porwano Natalję Estemirową, żurnalistkę informującą o łamaniu praw człowieka w Czeczenii, opisywała okrucieństwo rosyjskich żołnierzy. Cena waleczności była wysoka, bohaterkę znaleziono martwą, miała ślady po kulach na piersi i głowie. Winnych nie odnaleziono.
W areszcie śmiertelnie pobity został Siergiej Magnicki, badający afery korupcyjne i nadużycia w sektorze finansowym. W odpowiedzi na to nie pierwsze barbarzyństwo USA wprowadziły tzw. ustawę i listę Magnickiego, znaleźli się na niej łamiący prawa człowieka i osoby winne jego śmierci, persona non grata.
Nasz wykaz oczywiście nie zamyka się tylko na tych niewygodnych. Pozostaje jeszcze sprawa Skripala czy Nawalnego.
Czyli (nie) wszystkie akty ludobójstwa Władimira Putina.
Przywódca Federacji Rosyjskiej ma krew na rękach, wiemy o tym nie od dziś. Mimo to nadal pozostaje bezkarny. Lista jego ofiar jest bardzo długa i wciąż, niestety, nie jest jeszcze zamknięta. Dziś krótki szkic o tym, za co funkcjonariusz KGB nie został pociągnięty do odpowiedzialności.
Zacznę od rozpętania konfliktów czeczeńskich. Pierwszy z nich wybuchł w 1994 roku (napaść na Grozny, etc.) i zakończył w 1996 roku pozornym sukcesem Czeczenów, pozostających w orbicie Federacji Rosyjskiej, próbujących funkcjonować jako autonomiczne państwo. II wojna czeczeńska wybuchła w 1999 roku i trwała dekadę. Rosjanie stosowali taktykę spalonej ziemi, zatem niszczono wszystko, co potencjalnie mogłoby pomóc wrogowi. Dziś bandyta postępuje tak samo. Ich bestialstwo nie zna granic, Putin nie oszczędza nikogo, niewinnej ludności. Temat wojny w Czeczenii jest szerzej opisany w literaturze.
Odwołałam się do powyższych wydarzeń, ponieważ mogą być źródłem tego, co się wydarzyło w Biesłanie czy w moskiewskim teatrze. Genezy należy szukać już właśnie w 1994 roku. Należy mieć na uwadze już wcześniejsze aspiracje niepodległościowe Czeczenów (imam Szamil) w XIX wieku. Szybko jednak zostały zdławione przez armię rosyjską. Sto lat później Józef Stalin przerzuci ich na obszar Azji Środkowej; na Kaukaz ludność ta powróci dopiero po śmierci zbrodniarza komunistycznego. Po rozpadzie Związku Sowieckiego Borys Jelcyn namawia: Bierzcie tyle z niepodległości, ile zdołacie strawić. Wolność nie trwała długo, Rosjanie zaatakowali dwa razy.
Biesłan miasteczko w Osetii Północnej, znajdujące się nieopodal granicy z Inguszetią, jego dzieje sięgają 1847 roku. Pierwotna nazwa miejscowości to Biesłaniak, od imienia lokalnego pryncypała Biesłana Tułatowa. W 1941 roku przemianowano ją na Iriston, a w 1950 ostatecznie na Biesłan.
1 września 2004 roku miastem wstrząsnęły krwawe wydarzenia. Uczniowie po wakacyjnej przerwie wrócili do szkolnych ław, gdy na teren placówki wtargnęli uzbrojeni napastnicy. Dowodził nimi Szamil Basajew. Zginęły 334 osoby (ponad połowa z nich to dzieci), 700 zostało rannych. W ogóle należy pamiętać, iż 2004 stanowił annus horribilis (straszny rok), bowiem 6 lutego dokonano zamachu w moskiewskim metrze. Śmierć poniosło 41 osób, liczba rannych wyniosła 100. Gospodarz Kremla za ataki na pojazd obwinił separatystów, choć są dowody na udział rosyjskich służb.
Dość wspomnieć, że dwa lata wcześniej w październiku (od 23 do 26) 2002, przestępcy wtargnęli do teatru na Dubrowce. Był wieczór, godzina 21.00 czasu moskiewskiego, trwał musical ''Nord-Ost". Terroryści żądali zakończenia wojny w Czeczenii, wycofania wojsk. Do grupy oprawców należały również... kobiety, tzw. ''czarne wdowy", jako wyraz prywatnej zemsty. Były to zrozpaczone matki, żony, ale nie tylko.
Wróćmy jeszcze do oblężonej szkoły. Prezydent USA obiecuje Putinowi dowolną formę wsparcia, przerażeni i udręczeni ludzie przebywają w stłoczonej sali gimnastycznej. Początkowo zgodzono się na wypuszczenie zakładników poniżej 7 roku życia. Agresorzy postulują proklamowanie niepodległego państwa czeczeńskiego.
Po wszystkim powołano organizację Matki Biesłanu (na wzór Matek Srebrenicy), od początku zdawano sobie sprawę, że winnym tej tragedii jest Federacja Rosyjska z jej prezydentem na czele. W 2017 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka nakazał państwu rosyjskiemu wypłacenie odszkodowań dla rodzin ofiar.
To oczywiście są słowa Anny Politkowskiej, wroga numer jeden przywódcy Federacji Rosyjskiej. Choć wiem, iż wydarzenia obecnie rozgrywające się zupełnie nie nastrajają do pisania, to jednak o dziennikarce i o tym, co nam przekazała, warto i trzeba pamiętać.
Córka radzieckich dyplomatów była osobą niezwykle waleczną, z wielką wprawą obnażała politykę Władimira Putina i Kadyrowa. I która walkę o prawdę przepłaciła życiem. Wydarzyło się to 7 października 2006 roku, urodziny w obchodził jeden z najważniejszych ludzi w państwie, gdy czternastoletnia dziewczynka znalazła martwą kobietę w windzie. Doprawdy, lepszego prezentu nie mógł sobie wymarzyć rzeźnik Ukrainy (to naturalnie nawiązanie do zbrodni Ratko Mladicia).
Zacznijmy od początku. Korespondentka Nowej Gazety szczegółowo charakteryzowała bandyckie metody pułkownika KGB, obnażała jego prawdziwe intencje, metody traktowania przeciwników politycznych. Demaskuje przeżarty korupcją, nepotyzmem aparat władzy. Zajmowała się takimi kwestiami jak wojna w Czeczenii, regularne łamanie praw człowieka. Odbyła liczne podróże do Kaukazu Północnego, błyskawicznie nauczyła się tamtejszego języka. Dociekliwa laureatka Nagrody im. Olafa Palmego sygnalizowała o zuchwałych zabójstwach i bezkarności ich sprawców; zaangażowała się w pomoc udręczonym Czeczenom, rodzinom ofiar.
Anna Politkowska podejrzewała, że od dawna jest na celowniku rosyjskich służb (szczególnie po tym, gdy negocjowała z terrorystami pojmanych w teatrze w Dubrowce, Biesłanie). W 2004 roku satrapa podniósł rękę na niezależną publicystkę, próbowano ją otruć na pokładzie samolotu. Badania wykryły ślady substancji nieznanego pochodzenia, przeciwniczka Putina zapadła w śpiączkę. Ale przeżyła.
Dzięki swoim artykułom stała się człowiekiem-instytucją. Docierała do miejsc i ludzi, gdzie nie dotarł żaden dziennikarz. Ludzie z Kaukazu sami zwracali się do niej o pomoc, czyniąc Politkowską kanałem przekazu najciekawszych informacji.
Już w 2001 roku autorka wielu ważnych reportaży wyrażała obawy o swoje życie i zdrowie: Mój redaktor naczelny doradził mi opuszczenie Rosji. Publicystka udała się do Wiednia, chwilę po jej wyjeździe napadnięto na jej sąsiadkę, bo była podobna do Anny...
Politkowska dotarła do sprawy młodego człowieka, nad którym w Groznym pastwił się szef Omonu, major Siergiej Łapin. Studentowi obcięli ucho, później ślad po nim zaginął.
Wchodziła tam, gdzie było najbardziej gorąco. Grożono jej, ale zawsze szła do końca, była niezwykle odważną dziennikarką- tak mówił Lew Ponomariow, obrońca praw człowieka w Rosji.
Vide:
Anna Politkowska, Tylko prawda. Artykułu i reportaże.
Tamże, Rosja Putina.
Tamże, Udręczona Rosja. Dzienniki buntu.
Tamże, Druga wojna.
Czyli dlaczego nie preferuję Maślaków? Recenzja ''na gorąco".
Wybierając się na film o I sekretarzu KC PZPR, nie spodziewałam się rewelacji, jednak to, co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. W sensie negatywnym, żeby nie było wątpliwości.
Widownia na sali co rusz wybuchała gromkim śmiechem, trudno się dziwić patrząc na kreację w wykonaniu Antoniego Pawlickiego. Zagrał gen. Roztockiego (Jaruzelskiego), którego totalnie sparodiował. Jaruzelski ukazany jako raptus niepanujący nad sobą. Kim jest towarzysz Maślak? (w zamyśle reżyserowi chodzi o Kanię). Nazwisko pada jednak zbyt rzadko, cały czas przewija się ''generał". Błaznuje Michał Koterski, szczególnie w dramatycznych okolicznościach (pobieżnie omówiono wydarzenia w Radomiu i Ursusie), irytując widza. Wypadł groteskowo, wręcz żenująco.
Oglądając tę nieciekawą produkcję (także w ujęciu artystycznym, a może przede wszystkim), ''dowiedziałam się" mianowicie, iż: Gierek rzekomo opowiadał się za demokratyzacją kraju i otwarciem na Zachód (bzdura, bzdura, bzdura). A także miał być na celowniku Służby Bezpieczeństwa (kolejne informacje bez pokrycia, korygujące wizerunek genseka). Ponoć ''pierwszy" zadłużył Polskę dla.... dobra obywateli (odważna i śmieszna teza). Ponadto próbował zapobiec represjom i tzw. ścieżkom zdrowia (mętne tłumaczenie, że rzekomo o nich nie wiedział).
Co poza tym? Drętwe dialogi, zmiana nazwisk (podobny proceder miał miejsce w filmie Żeby nie było śladów, gdy Jurek Popiel zastąpił Cezarego F.). Otrzymujemy prymitywną opowiastkę pozbawioną głębszego sensu. Podobnie, jeżeli chodzi o premiera, tu zyskał imię ''Filip''. Rzecz jasna, to Piotr Jaroszewicz. Na uznanie zasługuje gra aktorska Sebastiana Stankiewicza, brawurowo intryguje, cały Kania.
Dużo bzdur, propagandowych frazesów, patosu i prób zmieniania historii, ze szkodą dla młodego pokolenia. Niestety, reżyser wystawił swojemu bohaterowi niezasłużoną laurkę.
Kompletnie nie przekonał mnie Jan Frycz w roli kardynała Stefana Wyszyńskiego, a i niezrozumiały jest dla mnie wybór pani Kożuchowskiej do roli Stanisławy. Inna aparycja, odmienny temperament, choć samej aktorce niczego nie ujmują.
Nie może i nie powinno być zgody na taką narrację.
Gierek nie obroni się w żadnym wymiarze. Dno, dno i jeszcze raz dno. Jak wszyscy wiemy, tylko prawda jest ciekawa, zaś lukier jest niestrawny. ''Dzieło" Michała Węgrzyna właśnie nim ocieka.
Afera, która wybuchła pod koniec grudnia 1995 roku, zelektryzowała Polskę.
Zacznijmy od początku. Grudzień był miesiącem wyjątkowo niespokojnym, nie tylko ze względu na przedświąteczną krzątaninę. Lewica triumfowała, wypłynęli na fali niezadowolenia społecznego, prezydent-elekt nie został jeszcze zaprzysiężony. Jednak czuć było, że coś ''wisi w powietrzu". I nagle 22 grudnia 1995 roku, ówczesny minister spraw wewnętrznych Andrzej Milczanowski nie miał dobrych wiadomości. Tego dnia właśnie z trybuny sejmowej zarzucił urzędującemu premierowi szpiegostwo. Chodziło o współpracę z rezydentami KGB w naszym kraju Władimirem Ałganowem i Grigorijem Jakimiszynem (przez niektórych uśmiercony). Milczanowski dowodził, że nowosądeczanin od 1982 do 1995 roku z rozmysłem przekazywał informacje oraz dokumenty państwowe agentom obcego wywiadu. Z ustaleń dziennikarzy portalu niezależna.pl. wynikało, iż nawiązanie kontaktów przez Oleksego miało nastąpić w latach 1987-1989. Wówczas to piastował funkcję ''pierwszego" w Białej Podlaskiej. Zwerbował go ponoć sam Władimir Ałganow, też lubiący ucztować.
Pierwsze informacje na temat aktywności ''Olina" pojawiły się już w połowie 1995 roku, gdy Marian Zacharski na Majorce miał zwerbować tajemniczego dyplomatę. Okazał się nim być Grigorij Jakimiszyn. Rzekomo ujawnił, że jest oficerem prowadzącym rosyjskiego agenta w Polsce; gdy przeszedł na emeryturę, obowiązki przejął Ałganow.
Józef Oleksy zaprzeczał tym poważnym oskarżeniom, w rezultacie podał się do dymisji: Rezygnuję, bo jestem niewinny.
Czy rzeczywiście? Śledztwo w tej sprawie szybko zostało umorzone, a polskiego premiera oczyszczono zarzutów w tzw. ''Białej Księdze''.
Bohater miał już doświadczenia wywiadowcze. Prof. Sławomir Cenckiewicz w monografii pt.: Długie ramię Moskwy. Wywiad wojskowy Polski Ludowej w latach 1943- 1991, podaje, że działacz SLD został zarejestrowany jako tajny współpracownik ''Piotr" Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego. Zachowała się jego legitymacja i teczka pracy. AWO to tajna komórka wywiadowcza, stanowiła nieodłączną część Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Gromadzono i przetwarzano wszelkie informacje dotyczące uzbrojenia i ewentualnych przygotowań do wojny.
Oleksy słynął z biesiadowania, podczas których ''józiolił''. Nagrany (tzw. taśmy Gudzowatego) przez współuczestników przyjęcia, sugerował niejasne powiązania jednego z wysoko postawionych polityków. Wspominał o nieudokumentowanych dochodach ówczesnej pary prezydenckiej: Oluś krętacz, nie wytłumaczy się z tej willi. Eseldowiec miał na myśli nieruchomość w Kazimierzu, której posiadanie przypisuje się właśnie Kwaśniewskim. Premierowi oberwało się również za to, że odważył się uklęknąć przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej w klasztorze Paulinów.
W każdym razie afera pokazała nieudolność państwa, na zawsze pogrążyła postkomunistów i głównego aktora naszej opowieści.
Od dawna wiadomo, iż sięganie po wartościowe lektury poszerza nasze horyzonty intelektualne, zdobywamy wiedzę. Teraz, w świetle badań amerykańskich, okazało się, iż dzięki czytaniu książek wiele zyskujemy.
Bardzo wiele książek należy przeczytać po to, aby sobie uświadomić, jak mało się wie.
Z dostępnych wyników dowiemy się, że już sześć minut poświęconych na zagłębianie interesujących na treści niweluje poziom stresu, poprawia pamięć i koncentrację. Nie grozi nam też Alzheimer i demencja. Czas spędzony z ulubionymi bohaterami, nigdy nie będzie stracony.
Kto czyta książki, żyje podwójnie.
Co jeszcze zyskujemy? Czytanie kształtuje wyobraźnię, poszerza zasób słownictwa, sprawia, że biegle władamy piórem. Oprócz tego zostaniemy wyposażeni w większe kompetencje społeczne: empatia. Erudycja pomaga w życiu, poprawia relacje interpersonalne.
Przyzwyczaić się do czytania książek- to zbudować sobie schron przed większą przykrością dnia codziennego.
Wszelkiego rodzaju publikacje, te poważne i te mniej, nie pełnią już tylko funkcji informacyjnej i rozrywkowej; są czymś znacznie więcej. Uspokajają, ułatwiają zasypianie. Czytanie wpływa na jakość myślenia analitycznego, stajemy się odporni na wszelkiego rodzaju socjotechniki, manipulacje.
Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem.
I tutaj pojawia się pojęcie biblioterapii, tę formę terapii przez sztukę zaleca się osobom zmagającym się z depresją. Prekursorem terminu był Nikołaj Rubakin, rosyjski bibliotekarz i bibliograf. Ów zajmował się leczniczymi właściwościami książek. Definicja ta została pierwszy raz zastosowana przez Samuela Mc Crothers'a w 1916 roku. Jako gałąź nauki rozwinęła się znacznie później, bo w latach osiemdziesiątych.
Książki są lekarstwem dla umysłu.
Kochani, z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, życzę Wam: Sienkiewicza na półce, Soplicy w lodówce, Sobieskiego na stole i Zygmunta w portfelu. Oraz, a może przede wszystkim zdrowia, multum wartościowych lektur.
Kochani, wprawdzie do końca roku pozostało jeszcze trochę czasu, ale ja już dziś sporządziłam skrótowe podsumowanie czytelnicze bieżącego roku. Zanim odejdzie w nicość, przypomnijmy sobie o kilku monografiach, szkicach i reportażach. Tych godnych uwagi i tych słabych (często również warsztatowo).
Do tej pory zrecenzowałam trzynaście pozycji otrzymanych z Klubu Recenzenta, z czego dziewięć zostało wyróżnionych przez redakcję. Lecz nie tylko te.
Moja lista-osobista zawiera zestawienie najlepszych oraz najgorszych publikacji, z którymi miałam do czynienia. Zacznę od prac zmuszających nas, czytelników do głębokiego namysłu, w tej kategorii prym wiedzie Laurence Rees i jego Holokaust. Nowa Historia. Dodam, że prawdziwa. Podobne odczucia, jeżeli chodzi o wywody prof. Bogdana Musiała, Kto dopomoże Żydowi.
Odkrycie literackie roku 2021 to publikacje wydawnictw Nautica i Nowa Konfederacja. Ich autorzy mają interesujące spojrzenie na wiele kwestii.
Nie brakowało lektur przynoszących rozczarowanie, jak te pióra Remigiusza Mroza. Sięgnęłam po wychwalaną książkę Anety Wybieralskiej Tajne Blizny. O czym milczę od lat. Moje oczekiwania rozminęły się z tym, co zaserwowała nam autorka; mogła sobie darować ujawnianie pikantnych szczegółów z życia innych.
Wielkim nieporozumieniem, w dodatku zawierającym stek kłamstw i bredni, jest opracowanie Wokół śmierci Pyjasa Anny Marii Potockiej. Kobieta broni esbeków odpowiedzialnych za śmierć studenta, próbuje nas przekonać, że jego śmierć była nieszczęśliwym wypadkiem. Fakty i okoliczności świadczą o czymś zupełnie innym.
Irytujące były opowieści Igora Rakowskiego-Kłosa, rozważającego o tym, co nas zajmowało 12 grudnia 1981 roku.
Przedwiośnie '68 jest ważnymi studium Bohdana Urbankowskiego, świadka tamtych wydarzeń.
Poruszająca była rozmowa z mamą Emila Barchańskiego, był pierwszą ofiarą stanu wojennego Chodzi o wywiad-rzekę Miałam syna Emila.
Z kolei Robert J. Kudelski w monografii Zaginiony Rafale zdradził nam losy zaginionych dzieł sztuki. Natomiast Sławomir Koper oprowadził nas po Ostatnich Latach Polskiego Lwowa, odświeżając wiele zapomnianych spraw (np. skazanie Rity Gorgonowej, etc.).
Czyli refleksje po reportażu Anity Gargas w TVP.
Dziennikarka śledcza w swoich programach porusza wiele tematów ważnych społecznie; przeważnie jednak dotyczą spraw polityczno-gospodarczych. Tym razem autorka wielu dokumentów na tapet wzięła relację znanego dziennikarza z komunistycznym generałem. Chodzi o Adama Michnika i gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Znajomość obu panów zaprocentowała w odpowiednim czasie. Publicystka w skrócie i dużym uproszczeniu (ze względu na ograniczenia czasowe) zahacza o życiorys autora stanu wojennego, wspomina o ofiarach Grudnia'70, junty wojskowej. Odwołano się do spotkań w Magdalence gwarantujących satrapom nienaruszalny status quo. Następnie dziennikarka przechodzi do nieopublikowanego fragmentu nagrania z domu gen. Jaruzelskiego (noc z 12 na 13 grudnia 2000 r.), niejako stanowiącego kontynuację filmu dokumentalnego Noc z generałem Teresy Torańskiej (znam oczywiście tę produkcję, w której bohater trzyma się jednej, ustalonej wersji).
Z dokumentu dowiemy się o zażyłych stosunkach łączących mężczyzn; redaktor naczelny GW dość wylewnie wita się ze swoim gospodarzem, rzucając mu się na szyję. Jest miło, pompatycznie, naleweczka leje się strumieniami, Michnik już znacznie podchmielony. Nie znając ich obu, można pomyśleć, że mamy do czynienia z sympatyczną pogawędką dobrych znajomych o wyższości sernika nad szarlotką. W rzeczywistości jest inaczej, skala fraternizowania się gościa i gospodarza posiadłości bulwersuje. Jowialny, starszy pan w uścisku z Adamem Michnikiem, nieszczędzący mu słów uznania. Cała rozmowa ocieka wazeliniarstwem, przeciwnik lustracji i dekomunizacji, generała nazywa polskim patriotą, ujma dla wszystkich ofiar. Wojciech Jaruzelski nie pozostaje mu dłużny, interlokutora nazywa politykiem. Mówi jeszcze coś bardzo ważnego: Nawet za czasów największej komuny, takie rzeczy nie mogły mieć miejsca. Ciekawe, że gen. użył słowa ''komuna", a nie socjalizm. A poza tym sztywność myśli i poglądów. Towarzyska rozmowa dwóch osób o wydawać się mogło, skrajnie odmiennych wartościach. Tylko po której stronie stał apologeta generałów?
Bez ciebie, nic by nie było, Wojtku. Tylko ty i Wałęsa- to byli dwaj ludzie, którzy mogli zmienić bieg historii.
Adam Michnik relatywizuje odpowiedzialność zbrodniarzy komunistycznych, swoje przekonania zawarł w licznych tekstach, postulując nierozliczanie Kiszczaka i Jaruzelskiego. Zasadniczo komentarz Anity Gargas był zbędny, już samo zachowanie naczelnego Wyborczej wiele nam powiedziało. Mamy wypowiedzi biografa gen. Jaruzelskiego, doktora Lecha Kowalskiego, Bronisława Wildsteina.