"Minął przełęcz i zbiegał po srebrzystym skłonie. Trawy chrzęściły rosą zamarznięta w nocy. Twarde krople pryskały jak szklane okruchy. Pod sobą miał słońce, już się podnosiło za bladymi mgłami, bezkształtne jak plama rozlanego żółtka. Zaskoczył stado lam w zagłębieniu zbocza, rzuciły się do biegu chwiejąc giętkimi szyjami. Wydłużył krok, dogonił je i począł wyprzedzać. wówczas dokonały zwrotu i skoczyły w górę wyrzucając spod kopyt strzępki darni..."