Autor ma naprawdę trochę starodawny styl pisarski, który idealnie wpasował się do czasu dawnej świetności. Treść raz więcej wciąga, raz mniej, ale była tu jedna rzecz, która rzucała mi się w oczy. Były to porównania nagłych sytuacji, które miały w sobie wielką prostotę, sztywność i zadziwiającą prawdziwość. Rzadko kiedy są spotykane w książkach. To, gdzie postać idzie, opisane jest w sposób zwyczajny i bez emocji. Jest tu obecna rezygnacja, taki smutek życiowy, który co raz to uderza w niego, lecz pragnie to zamaskować. Powiedziałabym, że jest bacznym obserwatorem, który raz ocenia otoczenie, a innym razem wiedząc, że nic nie wskóra zwyczajnie rezygnuje. Jednak w niektórych przypadkach będzie śledził każdy ruch próbując doczłapać się do prawdy. Jako były policjant nie jest w stanie siedzieć bezczynnie w miejscu, a to, kogo spotyka budzi nasz niesmak. Autor poutykał tutaj postacie, które są pokiereszowane przez życie. Jedni wewnętrznie, inni zewnętrznie, czego nie da się ukryć. Ich opisy ranią nasze oczy i myśli, jakby specjalnie dobrał ich do spraw, które ciężko jest rozwiązać. Praktycznie od początku do końca obecna jest tu czerń i czerwień. To książka brutalna na wszystkie strony, ale hipnotyzuje jak mało która. Dotyka spraw prywatnych i takich na którym punkcie jesteśmy wyczuleni. Jeśli miałabym wymienić wszystkie minusy tej książki, to odparła bym, że chodzi tylko o mały druk. Mały i ciasny, czasami jak umysły bohaterów. Kiedyś czytałam książkę w podobnym klimacie i ...