Mimo że druga część przygód pół-elfki i pół-człowieka w magicznej krainie Nigdynigdy, co jest oczywiste, nie zaskakuje już tak, jak pierwsza, to ponownie z przyjemnością towarzyszyłam Meghan Chase w jej pełnych niebezpieczeństw przygodach. A nie było jej dane zbyt długo cieszyć się powrotem do świata ludzi, bo nawet te lekkomyślnie złożone obietnice trzeba wypełniać.
Na nieprzyjaznym Zimowym Dworze, gdzie Meghan jest więźniem i pogrąża się w rozpaczy po odtrąceniu przez Asha dochodzi do incydentu, którego konsekwencji nie da się uniknąć. Wojna między Letnim a Zimowym Dworem jest nieunikniona, a dziewczyna wraz z Zimowym Księciem i Pukiem ucieka, by odzyskać skradzione Berło i zapobiec rozlewowi elfiej krwi.
Podobnie, jak w części pierwszej udajemy się w drogę pełną niebezpieczeństw, niespodziewanych zdarzeń, z dobrze nam już znanymi, ale i zupełnie nowymi bohaterami. Czasem jednak bardziej męczące niż ryzykowne działanie okazuje się bezproduktywne czekanie. Choć nic nie dzieje się bez przyczyny, a Meghan ma szansę odzyskać swoje najdroższe wspomnienie, a może i coś więcej.
W pierwszym tomie Meghan towarzyszyły najczęściej rozmyślania o własnej tożsamości i wartości, teraz skupia się zdecydowanie na sprawach sercowych. Dziewczyna jest rozdarta pomiędzy uczuciem do dwóch osobników i żadnego z nich nie chcąc zranić często w sposób dość egzaltowany okazuje swoje emocje. No cóż, młodość kieruje się swoimi prawami, ale mimo zrozumienia przewracania o...