Mroczny Dwór to nienajlepsze miejsce dla elfki z letniego domu. Wszystko jest mroźne, mroczne i niebezpieczne, a Meghan uwięziona w komnacie, nie ma pojęcia, czego może oczekiwać od majestatycznej Mab. Niestety, nie jest jedyną, która czyha na życie dziewczyny - jej synowie nie pozostają w tyle, jeśli chodzi o pogróżki i (dosłownie) mrożące krew w żyłach spojrzenia. Jednak najgorsze nadchodzi, gdy na dworze pojawia się żelazny elf, który pragnie Berła Pór Roku dla swego nowego króla. Historia zdaje się zataczać krąg, gdy Meghan zmuszona uciekać, postanawia kolejny raz pokonać Żelaznego Króla. Pytaniem pozostaje: kto nim jest?
Czytanie "Żelaznej córki" to jak zabawa kalejdoskopem - każdej przekręcenie strony, niczym gałki, sprawia, że pochłania nas nowa przygoda, równie porywająca i wielobarwna co poprzednia, a jednak inna. A my nawet nie zauważamy kiedy to się dzieje, gdyż akcja jak w poprzedniej części pędzi, nie pozwalając nam odetchnąć. Nieco obawiałam się, że druga część nie przypadnie mi do gustu, tak jak poprzednia, ale niepotrzebnie. "Żelazna córka" jest równie wciągająca, a Nigdynigdy tak samo magiczne. Czy to pałac Leanansidhe, mroźne tereny Tir Na Nog, czy Głogi, każde z tych miejsc jest przesiąknięte czarami i głęboko zapada w pamięci. Podczas czytania, mimowolny uśmiech pojawiał się na mojej twarzy, bo niekiedy chciałabym znaleźć się na miejscu bohaterów i myślałam: "ale super!"
Coś, co bardzo cenię w serii Żelaznego Dworu to zdolność pani Kagawy do przeskakiwania z jednej tematyki do drugiej. Dzięki temu najpierw wraz z Meghan przeżywamy zawód miłosny, po chwili uciekamy przed grupą czerwonych kapturków, aby wpaść do świata śmiertelników. Zmienność miejsc zdarzeń i bohaterów jest świetna, dzięki niej doświadczamy wszystkiego po trochu, może nawet zbyt po trochu. O przygodach Meghan i Nigdynigdy mogłabym czytać godzinami, dlatego moim zdaniem książka jest za krótka. Mimo że czasem niektóre wątki ocierają się o schemat - nieważne, to w końcu po części paranormal romance, który rządzi się swoimi prawami, a świat przedstawiony i bohaterowie rekompensują nam chwilowe braki.
Bardzo podobał mi się wątek Asha i Meghan, a samo zakończenie jest tak zaskakujące i pozostawia jedną wielką niewiadomą, że nie potrafię wytrzymać do wydania kolejnej części. Grimalkin umocnił się na swojej pozycji mojego ulubionego, książkowego futrzaka, ten kot jest obłędny, jego każde pojawienie się w książce przyjmowałam z uśmiechem. Puk jest uroczy, nie wyobrażam sobie tej serii bez niego, jego uszczypliwości niosą ze sobą zakamuflowaną prawdę i to nie raz dobrze oddziałuje na pozostałych bohaterów. Żelazny koń, co zaskakujące, dosyć często doprowadzał mnie do śmiechu. Wszystkie kreacje bohaterów są charakterystyczne i naturalne, bez problemu potrafiłam wyobrazić sobie ich mimikę lub zachowanie. Za to zdecydowanie duży plus dla autorki.
Podsumowując, "Żelazna córka" jest doskonałą kontynuacją pierwszej części, nie zabrakło mi w niej niczego, a nawet dostałam więcej, bo zakończenie z pewnością należy do nieprzewidywalnych i zaskakujących. Drugi tom umocnił mnie w przeświadczeniu, że Żelazny Dwór to jedna z najlepszych serii fantasy i paranormal romance, jakie czytałam. Jeśli ktoś szuka obfitującej w akcję, przyjemnej książki na letnie dni, to z pewnością jest to powieść pani Kagawy.