Nadal nie mogę zebrać myśli po przeczytaniu trzeciego tomu. Chociaż do "Zdrajcy" zabierałam się jak sójka za morze, to kiedy zaczęłam go czytać, przepadałam na kilka godzin.
Ciąg dalszy losów James i Lisy oraz wielu innych bohaterów, wzbudzają w czytelniku wiele skrajnych emocji. Zresztą kto czytał, ten wie, o co mi chodzi.
Życie u boku gangstera, nie jest tak piękne i lazurowe, jakby mogło się wydawać. Lisa nie chodzi beztrosko na zakupy i nie wydaję kasy na prawo i lewo. Można powiedzieć, że nasza prawniczka siedzi niejako na tykającej bombie, która w każdej chwili może wybuchnąć. I to samo w sumie tyczy się Jamiego, który starał się z całych mieć wszystko i wszystkich pod kontrolą. Niestety, nie do końca to mu się udało.
Muszę Wam powiedzieć, że to chyba jedna z najbardziej brutalnych książek o mafii, jakie do tej pory przeczytałam. Niczego w tej książce nie możemy być pewni, bo kiedy czytasz i nachodzi Cię myśl "Nie, nie, oni na pewno tego nie zrobią", to robią to bez cienia wyrzutów, a wręcz z dziką satysfakcją. Ja w pewnych momentach miałam gęsią skórkę, szczególnie że Anna Falatyn nie patyczkuje się z opisami. No i właśnie, kiedy poznałam niezwykłe miejsce Alexa… To na myśl od razu przyszła mi postać z innej książki, ale to chyba, dlatego że ona również miała dość oryginalne pomysły, na zadanie cierpienia swoim ofiarom… Kto wie, może by się zakumplowali, ale wracając do tr...