"Zbrodnia wigilijna" według opisu ma być klasyczną zagadką kryminalną, ale czy taka jest, jak ją nam zareklamowano? Już Wam podpowiadam czy w ogóle warto się nią zainteresować.
Zacznijmy od tego, o czym autorka nam chciała opowiedzieć!
Przenosimy się do ogromnej posiadłości, której właścicielem jest okropny sknerus. Mężczyzna ma słusznie przypisane takie przezwisko. Faktycznie oszczędza jak się da i jest tym okropnym typem, któremu na wszystko szkoda wykładać pieniądze. I teraz kwestia tego, kto po nim odziedziczy wszystko? Czy do tego sprowadza się bycie miłym dla takiego członka rodziny czy przyjaciela? W tym przypadku możecie się przekonać, ponieważ ten mężczyzna zostaje znaleziony martwy. Mało tego, wiadomo, że to morderstwo, bo znaleziony zostaje z nożem w plecach!
Gdzie ta zagadka, klasyczna w dodatku? Otóż powiedziałabym, że Agatha Christie to musiała tutaj maczać lekko palce, bo faktycznie możecie spodziewać się tutaj typowego kryminału, gdzie w jednym miejscu znajduje się sześcioro ludzi każde z nich może być mordercą. Do tego inspektor ze Scotland Yardu imamy kryminał idealny.
Muszę przyznać, że to faktycznie, tak jak przeczytacie na okładce, jest klasyczna zagadka, którą każdy miłośnik kryminałów będzie próbował rozwiązać po swojemu. Myślę też, że autorka bardzo umiejętnie okręca sobie czytelnika wokół palca, by za moment sprawić, że będzie zdziwiony obrotem spraw.
...