Wiele osób przytacza wiele sensownych argumentów na rzecz rozwodu jako swego rodzaju domowego wyzwolenia. Jednak w dyskusjach nad tą sprawą o wiele za dużo jest rozumowania od końca i na oślep. Ludzie tacy mówią, że chcą rozwodu, nie pytając się, czy chcą małżeństwa. Jednak aby się rozwieść, trzeba najpierw się ożenić, a dopóki nie weźmiemy pod uwagę natury tej pierwszej ceremonii, możemy równie dobrze dyskutować o fryzjerstwie dla łysych albo okularach dla niewidomych. Wziąć rozwód to rozwiązać małżeństwo; nie ma jednak sensu rozwiązywać czegoś, co nie wiemy, czy jest związane. Nie ma chyba gorszej rady, niż ta, by usunąć najbliższą przeszkodę. Oznacza to, że ludzie mają zachowywać się jak myszy, które gryzą to, co najbliżej. Człowiek taki gryzie jak mysz to, czego nie może zrozumieć. Ponieważ coś staje mu na drodze, nazywa to najbliższą przeszkodą, mimo że przeszkoda ta może być filarem podtrzymującym dach nad jego głową. Pracowicie usuwa przeszkodę, a przeszkoda z kolei usuwa jego i rzeczy o wiele od niego cenniejsze... Wielkie rzesze współczesnych mężczyzn i kobiet, którzy piszą i mówią o małżeństwie, niszczą je ślepo jak armia mysz.