W sporze z naturą bohaterowie Tomasza Manna uciekali się do różnych wybiegów, a może to natura ich zwodziła, gdy Hans Castorp uległ urzeczeniu śmiercią („Czarodziejska góra”), gdy bieg powikłanych wydarzeń kusił, by zdali się na boskość, nie określając jednak czyją, własną czy absolutu („Wybraniec”). Niekiedy zdobywał Mann dla swych bohaterów wyniesienie godności ludzkiej do rangi mitu („Józef i jego bracia”). Zachowywał jednak zawsze w odwodzie także wariant już nie tylko ironiczny, ale wręcz prześmiewczy. Najpełniejszą realizacją tego wariantu okazały się „Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla”, dzieło ostatnie, ale zaczęte w roku 1910. Tożsamość sfałszowana jako jedyna gwarancja szczęśliwego życia? Bardzo długo dręczył tak przewrotny pomysł pisarza, który uchodził powszechnie za człowieka szczęśliwego. Ale równie dobrze można to uznać za dowód pogody ducha w traktowaniu świata, którego trwałość historyczna musiała budzić wątpliwości Tomasza Manna w roku 1955, jak budzi je i dzisiaj (z posłowia wydawcy).