Primadonna Assoluta, która wyprzedziła swoją epokę. Violetta Villas.
“Na wzgórzach mego Lewina świat do mnie się śmiał, wiatr śpiewał dla mnie w leszczynach i strumień szemrał wśród skał.”
“Violetta była we wszystkim dwoista. Jednocześnie czuła i nienawistna, życzliwa i wredna, po ludzku prawdziwie piękna i zarazem brzydka.”
“Villas wracała, bo nie umiała żyć bez estrady. Scena była jej ostatnim bezpiecznym schronieniem. Tutaj czuła się autentyczna, kochana i akceptowana.”
“Violetta zawsze byłą przekonana, że "wzruszenie, płynące z dobrze zaśpiewanej piosenki, więcej znaczy niż lekarstwo". Śpiewanie leczyło ją z samotności. Wyrywało z domu pełnego zwierząt i codziennej harówki. Długie rękawiczki zakładała już nie tylko dla urody, ale po to, by zasłonić podrapane, zmęczone pracą dłonie.”
“Po koncercie do północy Violetta z rozkoszą rozdawała autografy. Uwielbienie publiczności trzymało ją wciąż w pionie życia.”