Trudno Lecha Jęczmyka streszczać, kondensować, zapowiadać. U niego wszystko jest już skondensowane, podane z wykwintną ironią, wsparte erudycją płynącą z doświadczenia, przemyślenia, oczytania. Wymowa całości jest bardzo niepoprawna, pod prąd. Na wczoraj. Albo - na jutro. Lech Jęczmyk jest outsiderem, konsekwentnie babrze się w popularnym gatunku, w pulpowych autorach, heretyckich projektach, niecenzuralnych wspomnieniach i zjawiskach z pogranicza. Nie bryluje na glównonurtowych salonach. W czasach wielkich szaleństw i wielkiej przemiany nie wypada być en voque. Bodaj żaden z wielkich duchowych i społecznych przełomów nie zaczynał się w centrum. Trochę mało w literackich i społecznych rozważaniach Lecha autorów i krytyków polskich. Wielu, wśród nich niżej podpisanego, literacko Jęczmyk ukształtował, drukował nasze rzeczy, udzielał pierwszych w naszym życiu naprawdę profesjonalnych redaktorskich rad. Może dlatego o nas milczy - poważny mężczyzna nie będzie wymachiwał nazwiskami uczniów ze swojej szkoły. Prawda, sporo miejsca poświęca Zajdlowi, tyle że między nimi na pewno nie było mowy o mistrzu i uczniu. Chodziło o wojowników (mistyków?), którzy się wspierają, działając na różnych odcinkach literackiego frontu. Rozróżnienie między wiedzą operacyjną i procesową - oto jedna z ciekawszych intelektualnych dystynkcji na jaką Lechu zwracał naszą uwagę. Dotyczy to dziedziny ducha ale też faktów społecznych. Są rzeczy które się czuje, podejrzewa, przeczuwa lecz nie sposób ich dowieść. Zwłaszcza przy takich sądach jak dzisiejsze. Przy takich samozwańczych cenzorach. I przy takich adwokatach. To dlatego pisarz paranoiczny Philip K. Dick, stał się ulubionym autorem Jęczmyka i w ogóle nas wszystkich. Paradoks, który nikogo w środowisku fantastów nie dziwi - science fiction, horror, nawet fantasy zdradzają w swych najciekawszych artystycznie przejawach znacznie większy zainteresowanie rzeczywistością niż inne rodzaje i gatunki literackie. Dlatego w książce pierwszego polskiego promotora science fiction znajdziemy opis erotycznego snu polskiej kobiety w stanie wojennym i ... porównanie stanu ducha armii niemieckiej wędrującej na Wschód oraz stamtąd wracającej. Kto zajrzał w twarz Hitlera podczas parady zwycięstwa w Warszawie w 1939 roku, ten rozpozna ten sam metaliczny błysk w innych twarzach, naznaczonych diabelstwem i klęską. Jęczmyk patrzy na nasz świat jak na Rzym w przededniu rozpadu. W felietonach rejestruje i komentuje znaki rozproszone w życiu i literaturze. Czasem się powtarza. Wraca do tych samych autorów, zjawisk, diagnoz procesów. Łatwo na podobnych nawrotach przyłapać także Ewangelistów.