Obsesja to nieustannie powracająca i uporczywa myśl, która prześladuje niczym niezmordowany stalker. Niezaspokojona, wwierca się w duszę i czyni nas bezwolnymi. Bo dopóki jej nie spełnimy, dopóty nasze życie będzie jej podporządkowane.
Obsesja, to również czynnik, który perfekcyjnie łączy słowa Schmitta, zebrane w dzieło o tytule Trucicielka. To w nim przewijają się emocje zdolne opętać i naznaczyć. To w nim, autor, jak zawsze perfekcyjnie potrafi wciągnąć w niezwykłą atmosferę. Tak w zasadzie jest z każdą książek autora i z każdą kolejną przeczytaną, utwierdzam się w przekonaniu, że jest on najbardziej genialnym pisarzem, jakiego kiedykolwiek znał świat. Podziwiam jego niewiarygodny talent z jakim, w swoich tekstach zawiera tak wiele szczegółów i przemyśleń, że w tak wyrazisty sposób zaznacza drugie dno całej historii. Z tym zbiorem opowiadań nie jest inaczej. Bo te pozornie różne historie, łączy wiele. Wystarczy przyjrzeć się im bliżej, by dostrzec, że podobieństw jest wiele, a razem, tworzą one wspólny koncept. I nie mam tutaj na myśli motywu świętej Rity, który przewija się przez wszystkie z nich, choć w odmiennych kontekstach. To co łączy je wszystkie, to przemijający czas, dokonane wybory i ich wpływ na późniejsze życie. Łączą ich konsekwencje własnych czynów i szansa na zmianę, która owiana jest w pewien rodzaj goryczy. Każdy z bohaterów tych opowiadań mija się ze sobą niepostrzeżenie, mija się ze szczęście, z nieświadomością, mija się z obsesją, a każda ...