'' Ona i on , niebo i grom , losów ciągła zmienność
ona i on , morze i ląd , jedność i odmienność...''
''Szopka '' to bardzo smutna w moim odczuciu książka o bardzo smutnych i samotnych osobach, żyjących w bardzo smutnych czasach. Ona i on, jak w cytacie powyżej nie mają nawet imion. Jednak z kartki na kartkę dowiadujemy się coraz więcej i więcej o nich i ich wspólnym życiu. Wspólnym, a jednak osobnym.
On, młody chłopak którego brat ściągnął z rodzinnej pomorskiej wsi i obiecał pomóc w zalezieniu pracy i ułożeniu sobie życia w mieście. Przyjechał, bo co miał robić, wrócił z wojny a w domu kupa rodzeństwa na rodzinnej kupie w jednej chałupie. Nie miał nic, prócz wojennych wspomnień, a w mieście pracy wtedy nie brakowało dla nikogo .
Ona młoda, silna, dumna i wrzaskliwa kobieta, wdowa samotnie wychowująca trzyletniego Maciusia. W niedługim czasie ślub, potem zaraz dziecko, córeczka Wanda i dożywocie w małżeństwie z przypadku.
Ani słowa o miłości, szacunku, zrozumieniu, wyrozumiałości i wszystkim tym czym powinno się cechować dobre małżeństwo. Ich małżeństwo wygląda jak ten domek z okładki. Niedobrane kolorystycznie i objętościowo klocki. Dach się sypie, gwoździe odstają i wypadają, okno trzyma się na '' słowo honoru '' .
Autorka stworzyła prawdziwie krwiste w swej wyrazistości postacie . Zwłaszcza ONA, dać jej tylko miotłę w dłonie i wysłać na Łysą Górę na sabat czarownic. Nic jej się nie podoba, nawet to że mąż jej nie bije...