Uwaga,, debiut! Gorzej: Uwaga, polski debiut!
Na dobicie: Uwaga, polski debiut z serii "nowa proza polska", ale czy polskie znaczy gorsze?
„Szopka” to debiut nauczycielki języka polskiego, matki dwójki synów, krakowianki, ukrywającej swoją tożsamość pod pseudonimem "Zośka Papużanka". Powieść odbiła się echem wśród miłośników literatury, co samej autorce przyniosło ogromne uznanie i nominację do Paszportów "Polityki" 2012.
Tematyka wręcz oklepana – model polskiej rodziny. Temat, z którym spotykam się bez mała w każdej polskiej prozie, a już najczęściej w debiutach. Temat, który się przejadł, powodując niestrawność i inne, gorsze dolegliwości żołądkowe. Wydawałoby się, że „Szopka” zupełnie nic nie wniesie i niczym nie zaskoczy czytelnika obeznanego w temacie, a jednak okazuje się, że cała fabuła powieści tworzy istną „szopkę”, w której nie sposób się odnaleźć, a co dopiero przewidzieć wydarzenia. Żeby w pełni zrozumieć powieść, należy cały czas pamiętać o wstępie, który genialnie oddaje jej istotę:
„[…] I nigdy nie będzie jasne, kto jest narratorem,
kto postacią, kto tłem, kto bohaterem, czyje są słowa, które się piszą.
Tylko, kto przegra, kto przegra, to zawsze wiadomo od początku."
Tu nie o temat, a o narrację chodzi! Narrację, która stała się wielotorowa, pozwalająca nam ujrzeć wydarzenia z różnych perspektyw: małego chłopca, jego matki, siostry i kilku innych osób. Oczywiście nasi bohaterowie dorastają, zmieniają się, dlatego też co chwilę zmianie ulega punkt widzenia.
Nie sposób jednoznacznie powiedzieć, o czym właściwie jest „Szopka”. W debiucie Papużanki termin ten zostaje zinterpretowany wielokrotnie w różnoraki sposób: od szopki, czyli konkursu na najpiękniejszą Bożonarodzeniową stajenkę, przez szopkę zbudowaną na wakacjach, po metaforyczną szopkę balansującą na granicy teatru absurdu Mrożka. I nawet, jeśli posilić by się o truizm i stwierdzić, iż „Szopka” to nic innego jak powieść o zwyczajnej, polskiej rodzinie ze zwyczajnymi problemami, to należy podkreślić, że została napisana w sposób zabawny i ciekawy. Autorka oddaje głos swoim bohaterom, by Ci mogli płynnie zamieniać się narracją, a sam czytelnik do końca nie wie, z czyjej perspektywy spojrzy na następnej stronie oraz jakie wydarzenie będzie na niej opisywane (mieszanie się przeszłości z teraźniejszością)
Spośród innych powieści debiut ten wyróżnia prawdziwy powiew świeżości stylu. Autorka jest obdarzona fenomenalnym słuchem językowym, co odbija się w pełni na powieści, ukazując doskonały warsztat Papużanki. Kolejnym plusem są liczne nawiązania do klasyków polskiej literatury, przez co lektura staje się głębsza, ciekawsza i zabawniejsza. Zwłaszcza, jeśli porównany grupę ludzi do Chochołów.
Minusem książki jest czas. Powieść liczącą niewiele ponad 200 stron trzeba przeczytać jednym tchem, by nie wypaść z transu i odnaleźć się w narracji. Nie jest to trudne, gdyż książka wciąga i czyta się ją lekko i przyjemnie, dlatego też nie stanowi to w moim mniemaniu aż tak dużego mankamentu.
Jest to wspaniały debiut, który warto poznać, nie tyle ze względu na tematykę, co dla samej przyjemności „wtopienia się” w styl autorki. Obawiam się jedynie, że kolejna powieść może nie zdołać się przebić, a nawet dorównać fenomenowi “Szopki”, która została napisana na wysokim poziomie. Lecz zanim zacznę dmuchać na zimne, mogę życzyć wszystkim początkującym autorom tak dobrze odebranego debiutu.