„Srebrne skrzydła” autorstwa Camilla Lackbet, to kontynuacja perypetii Faye, którą poznajemy w „Złotej klatce”.
O „Złotej klatce” już pisałam, byłam zauroczona kobiecą siłą bijącą z każdej strony. Kibicowałam bohaterce w każdym podjętym działaniu i po udanym zrealizowaniu planu odetchnęłam z satysfakcją.
A teraz… pierwsze strony to opis sielanki, co prawda jest głęboko skrywana tajemnica, ale nawet krótkie wyjazdy biznesowe nie psują ogólnej szczęśliwości. Nawet pojawia się mężczyzna i szansa na cudowne życie. I nagle zaczyna się wszystko psuć… tylko, te rozsypujące się puzzle są misternie utkane z wcześniejszych kłamstw i zbrodni.
W tym miejscu pojawiają się pytania: Jak daleko można się posunąć w chronieniu rodziny? Czy można na własną rękę podjąć walkę o swoją godność? Jak daleko można się posunąć w osiąganiu zamierzonych celów?
Faye jest już silniejsze, jeszcze bardziej zdeterminowana i ma większe środki by osiągać to, na czym jej zależy. Momentami jej pęd wzbudzał mój niepokój, nie było we mnie aż takiej wiary, że jej działania to jedyne słuszne. Jednak tak dobrze wykreowana postać, z tak brutalnie i szczegółowo opisaną przeszłością, sprawiały, że czytając miałam jedną myśl „tak musiała postąpić, nie miała innego wyjścia”.
Oczywiście, z tej części również wyziera zraniona kobieta, która zaufała, i która znów została zraniona. Po cichu liczyłam, na happy end, ale mam w...