Która to już moja książkowa przygoda z śledczą Nastią Kamieńską? Sama nie wiem, po piątym tomie przestałam liczyć. Liczę jednak nieustannie na zajmującą fabułę, niespieszne, ale bardzo wnikliwe śledztwo i ten pazur, który charakteryzuje główną bohaterkę.
W części „Śmiech bogów” kolejny raz autorce udało się zawrzeć te wszystkie elementy, tworząc po prostu świetny kryminał. Nastia, za to dostaje więcej, niż się spodziewała. Musi wyjść ze swojej strefy komfortu, porzucić bezpieczną funkcję doradczą. Nie może dłużej unikać podejmowania decyzji, brania odpowiedzialności i jednocześnie musi nauczyć się żyć z ich konsekwencjami, nawet jeśli chodzi o najwyższą stawkę – ludzkie życie.
Tego upalnego lata ruszamy śladem niebyt znanego moskiewskiego zespołu rockowego. Tą samą drogą podąża morderca, a przynajmniej tak się wydaje, bo udział w ich koncercie, to jedyny punkt łączący ofiary. Jakim motywem może się kierować? A może wybiera ofiary zupełnie przypadkowo?
Zajrzymy też do życia 19-letniej Żeni, która zamknięta niczym ptak w złotej klatce, pod chorobliwym wręcz nadzorem ze strony ojca, szuka każdej możliwości, by wyrwać się choć na chwilę, poczuć jak kobieta. Co, prócz podobieństwa do piosenkarki zespołu rockowego, może ją łączyć ze sprawą popełnionych niedawno morderstw?
Każdej z bohaterek przyjdzie ponieść konsekwencje swoich czynów. Nie da się od nich uciec. Przekona się o tym nie tylko Nast...