Oto kryminał , rasowy peerelowski , milicyjny kryminał . Napisany przez jedną z moich ulubionych polskich pisarek minionego wieku . Mamy więc małżeństwo Marię i Henryka Jagodzińskich . Trudno o bardziej różniące się od siebie osoby . Ona chora poważnie na serce , nie leczy się i nawet nikomu o tym nie wspomina , zwłaszcza swojemu małżonkowi . On hipochondryk z powołania uskarża się na wszystko , chociaż lekarzy unika jak ognia . Nawet okulary załatwia zdalnie bez wizyty u okulisty . Swoją drogą w tamtych czasach , nie był to łatwy wyczyn . Ona , myszka skromniutka i cichutka , bardziej służąca niż żona . On despota agresywny i wymagający , mający swoją żonę za totalnego bezwolnego śmiecia którym może się posługiwać . Któregoś popołudnia Maria wypada przez okno z trzeciego piętra starej kamienicy . Zabójstwo , samobójstwo , czy nieszczęśliwy wypadek ? . Mąż twierdzi że wypadek , a tak w ogóle , to on nic nie wie , bo siedział w fotelu tyłem do okna . Sprawa wydaje się dziecinnie prosta , dlatego właśnie zostaje przydzielona młodziutkiemu nieopierzonemu prokuratorowi Andrzejowi Doleckiemu . Dolecki to ciekawa i bardzo sympatyczna postać , zdawałoby się wcale nie pasująca na prokuratora . Nieśmiały dwudziestosześciolatek nadal mieszka z babcią , która go wychowała po śmierci jego rodziców . Jednak pana prokuratora prócz nieśmiałości cechuje też wysokie poczucie sprawiedliwości i dociekliwość i to właśnie jemu coś w tej sprawie mocno '' śmierdzi '' , mówiąc kolokwialnie . C...