Fragment: Wzrok jej smutny biegł gdzieś hen daleko po szerokich polach ku drzewom stuletnim, co w cichym poszumie jakąś tęskną, smętną mruczały piosenkę.
— Lecz rychło — mówiła coraz ciszej, z wzrastającem wzruszeniem — brutalnie zbudzono mnie ze snu czarownego, prysły złudzenia, rozwiały się marzenia. Znikł wierny pazik kędyś bez wieści i z szat królewskich łachmany zostały, a szczęścia kwiat stubarwny w kij się zamienił żebraczy.
— Kiedyż nareszcie — przerwał jej Jerzy z przekąsem — skończysz tę deklamację? Wszystkie kobiety tak deklamują, którym dzień po dniu na lenistwie upływa. Gdybyś była żoną wyrobnika i matką ośmiorga dzieci, nie miałabyś czasu ani ochoty układać bezsensowne wiersze i snuć bezpłodne marzenia. Dostatek i życie próżniacze nastroiły egzaltowaną twoją duszę na jakieś smętne, tkliwe tony, których ja, człowiek twardej pracy, zgoła nie rozumiem i które stanowczo potępiam. Wskutek braku zajęcia ogarnia cię nuda, melancholia, która każe ci w życiu szukać tego, czego w nim niema i tego od niego żądać, co się w nim nie da osiągnąć.
— Lecz rychło — mówiła coraz ciszej, z wzrastającem wzruszeniem — brutalnie zbudzono mnie ze snu czarownego, prysły złudzenia, rozwiały się marzenia. Znikł wierny pazik kędyś bez wieści i z szat królewskich łachmany zostały, a szczęścia kwiat stubarwny w kij się zamienił żebraczy.
— Kiedyż nareszcie — przerwał jej Jerzy z przekąsem — skończysz tę deklamację? Wszystkie kobiety tak deklamują, którym dzień po dniu na lenistwie upływa. Gdybyś była żoną wyrobnika i matką ośmiorga dzieci, nie miałabyś czasu ani ochoty układać bezsensowne wiersze i snuć bezpłodne marzenia. Dostatek i życie próżniacze nastroiły egzaltowaną twoją duszę na jakieś smętne, tkliwe tony, których ja, człowiek twardej pracy, zgoła nie rozumiem i które stanowczo potępiam. Wskutek braku zajęcia ogarnia cię nuda, melancholia, która każe ci w życiu szukać tego, czego w nim niema i tego od niego żądać, co się w nim nie da osiągnąć.