Czwarty tom Historii Runestaffa
"Ratuj się, kto może! - krzyknął Hawkmoon, ruszając wraz z d'Avercem biegiem ku relingom. Statek szarpnął, odskoczył w bok niczym żywa istota, a wszystkie sprzęty poleciały w stronę prawej burty. Potłuczeni, lecz nadal przytomni, dwaj przyjaciele poderwali się na nogi, zawahali przez moment, po czym skoczyli w czarną kipiel oceanu.
Hawkmoon poczuł, że ciężar olbrzymiego miecza ściąga go na dno. Poprzez spienione fale dostrzegł sylwetki pływających ludzi, huk przyboju zdawał się ogłuszać. Nie wypuścił jednak z dłoni Miecza Świtu. Pogrążając się powoli zdołał wsunąć go do pochwy, po czym zebrał wszystkie siły, by z dodatkowym obciążeniem wynurzyć się na powierznię.
W końcu wypłynął pośród fal. Pochwycił mroczny cień górującego nad nim statku. Morze znacznie się uspokoiło, wiatr ucichł niemal całkowicie, a huk przyboju, zmienił w lekki szum. W miejsce rozbrzmiewającej jeszcze przed chwilą kakofonii zapanowała niezwykłą cisza. Popłynął w kierunku płaskiej skały i po chwili wdrapał się na suchy ląd." (opis z ostatniej strony okładki)