Były to czasy oceanów światła i czasy dzikich bestii z brązu latających w przestworzach, miast unoszących się tuż pod sklepieniem nieba. Stada karmazynowego bydła, roślejszego niż zamki, napełniały porykiwaniem pastwiska: młode i hałaśliwe stworzenia nawiedzały ponuro toczące swe wody rzeki. Był to czas bogów, których nieustanną obecność można było dostrzec we wszystkim, co istniało na świecie: czas bezrozumnych krasnali i pozbawionych kształtów stworów, które można było przywołać nieostrożną bądź gorączkową myślą, a które nie odchodziły nie zadawszy cierpienia lub póki nie złożyło im się okrutnej ofiary: czas magii, zjaw, niestałej przyrody, zdarzeń prawie niemożliwych, paradoksów mogących wpędzić w szaleństwo: marzeń spełniających się posłusznie i marzeń realizujących się na opak: koszmarów sennych raptownie stających się zjawą.