Ogromnej radości czytania i oglądania „Psich sucharków” towarzyszyły gromkie wybuchy śmiechu. Świetne, a jakże prawdziwe!, obserwacje psiaków okraszone mądrymi, a jakże słusznymi!, uwagami i radami dla obecnych lub przyszłych opiekunów czterołapów stanowiły tło ostatnich paru dni. Nie dość, że przeczytałam osobiście, musiałam również wysłuchać najtrafniejszych fragmentów odczytanych przez poszczególnych domowników (a każdy członek rodziny miał swój najtrafniejszy) . Książkę znam już prawie na pamięć, a dodatkowo wpłynęła ona integrująco na nas wszystkich, włączając w tę sytuację nasze 3 ogony zachwycone, że się dzieje: można poskakać, zahaczyć nas piłeczką i poszczekać radośnie (może pójdą tez do lodówki?).
Książka nie była dla mnie w żaden sposób odkrywcza, ale zachwyciłam się zmysłem obserwacji tudzież lekkością przekazu. Bardzo trzeba futra lubić i dużo z nimi przebywać, żeby w tak zabawny i czuły sposób o nich opowiedzieć. No i te ilustracje!!