Książkę, tak samo jak poprzednią, skończyłam z prędkością niemal ponaddźwiękową. Już pomijam fakt, że wracając autobusem do domu, przejechałam przystanek. Dla mnie jest to już sygnał, że należy książkę zaliczyć do gatunku tych powieści, które robią ze mną co chcą (czyt. przeorganizowują mi dzień i noc). Rzadko której książce udaje się wzbudzić we mnie jakiekolwiek emocje. Tej się udało. Trzyma w napięciu od samego początku, świetne dialogi momentami tak zabawne, że nie mogłam się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. Nie udało mi się też powstrzymać łez, ani opanować irytacji.
Świetni bohaterowie, szczególnie komisarz Berg, do którego zapałałam szczerą sympatią. Nie wyobrażam sobie kontynuacji kolejnych książek bez niego. I choć pewnie przyjdzie mi na nie trochę poczekać, to jedno jest pewne - na kolejną część czekam z niecierpliwością.