Katarzyna Żwirełło powraca z zupełnie nowym cyklem kryminalnym „Rewers”, który niewątpliwie ma moc zaginania czasu. Przy czytaniu absolutnie nie odczuwałam jego upływu, a po przewróceniu ostatniej strony ze zdziwieniem stwierdziłam, że minęło kilka emocjonujących godzin. Ma też moc trzymania w napięciu do samego końca, zaskakiwania i skłaniania do refleksji. Ale przede wszystkim ma nową bohaterkę z krwi i kości, której nie da się nie lubić, podkomisarz Joannę Motz.
Jeszcze na dobre nie rozpoczęła pracy w Wydziale Kryminalnym, gdzie przeszła z biura detektywistycznego, gdy zostaje wezwana do morderstwa pedofila, który niedawno opuścił więzienie. Przed piętnastu laty to jej obecny szef, komisarz Rudowski doprowadził do jego ujęcia.
Nikogo nie dziwi śmierć zwyrodnialca, bo wiele osób mogłoby chcieć wymierzyć właściwą w swoim mniemaniu karę za zbrodnię, której się dopuścił. Choćby jego żona lub ojciec ofiary pedofila. Policjanci, mimo dylematów, które mają przecież, jak wszyscy ludzie, muszą podążać za dowodami, by ująć sprawcę.
Autorce udało się stworzyć nie tylko charakterną, ale nieprzejaskrawioną bohaterkę, znakomicie odnajdującą się w męskim zespole, ale również sięgającą przeszłości historię jątrzącą niczym niegojąca się rana, która rezonując po latach zbiera krwawe żniwo. W pewnym momencie można nabrać podejrzeń co do osoby sprawcy, ale nie liczą się przeczucia, tylko fakty, prawda?
Autorka już przyzwyczaiła mnie, że pisze sugestywn...