Pastor Marcin Bőhme oraz Gotlieb Adler byli przyjaciółmi z lat dzieciństwa spędzonych w Brandenburgii. Po ukończeniu przyfabrycznej szkoły ich drogi się rozeszły tak, że późniejszy wielebny studiował, a Adler został robotnikiem. Mniej inteligentny, acz silniejszy fizycznie Gotlieb, wykazywał duże skłonności do pijatyk i nic nie wskazywało na to, że może stać się majętnym i poważanym człowiekiem. Niespodziewanie zarobione pieniądze (nagroda w wysokości 300 talarów za uratowanie ludzi z pożaru w fabryce) przemieniły go w skąpca, który nader wszystko pragnął posiadać majątek. W wieku około 40 lat przeniósł się do Polski, gdzie założył fabrykę i zaczął zbijać fortunę z myślą o jedynym, samotnie wychowanym synu, Ferdynandzie. Wtedy też ponownie spotkał się z pastorem i od tej chwili panowie pozostawali nierozłączni. Pierworodny fabrykanta odziedziczył po nim główne cechy osobowości, takie jak pycha, egoizm i zawężone horyzonty. Ojciec dobrodusznie pragnął, aby syn użył życia za niego, gdyż sam pędząc za pieniądzem nie pozwalał sobie na przyjemności. Marzył o zbiciu milionowej fortuny, sprzedaży dobrze prosperującej fabryki i wyjeździe z Ferdynandem za granicę, gdzie mógłby wreszcie odetchnąć. Młody Adler przebywając za granicą trwonił pieniądze ojca, ostatecznie zadłużając się na około 58 tysięcy rubli przy rocznym „kieszonkowym” w wysokości 10 tysięcy. Zdenerwowany fabrykant z żalem zapłacił długi i nakazał natychmiastowy powrót syna do domu, choć wciąż akceptował jego tryb życia.
Nadprogramowy wydatek odbił się na sytuacji w fabryce. Był to początek wielkich oszczędności, które jawiły się zmniejszeniem niewysokich już pensji, zaostrzeniem rygoru, zwolnieniem lekarza, a nawet felczera. Wyróżniającą się na tle robotników postacią był majster ślusarski i kowalski Kazimierz Gosławski. Wykształcony, pomysłowy, zdolny i pokorny stanowił podporę fabryki. Chcąc spełnić marzenie o własnym warsztacie spędzał w fabryce długie godziny. Pewnej nocy, na moment stracił czujność i włożył rękę w tokarkę. Jego kończyna została urwana, co w połączeniu z brakiem jakiejkolwiek pomocy lekarskiej i obojętnością szefostwa, musiało niechybnie doprowadzić do śmierci.
Opowiadanie traktuje o problemie kapitalistycznego wyzysku na ziemiach polskich. Był to doskonały teren do ulokowania kapitału, ponieważ obfitował w tanią siłę roboczą, podatną na wyzysk, co z kolei było spowodowane brakiem wykształcenia oraz alternatywnych źródeł zarobku. Tytułowa powracająca fala odnosi się do spirali zła, która raz zapoczątkowana dotyka każdego i niechybnie prowadzi do zguby. W temacie utworu można by się też doszukiwać odwołania do motywu zbrodni i kary, choć Prus nie wykazuje większej wiary w możliwość istnienia sprawiedliwości na świecie.
Nadprogramowy wydatek odbił się na sytuacji w fabryce. Był to początek wielkich oszczędności, które jawiły się zmniejszeniem niewysokich już pensji, zaostrzeniem rygoru, zwolnieniem lekarza, a nawet felczera. Wyróżniającą się na tle robotników postacią był majster ślusarski i kowalski Kazimierz Gosławski. Wykształcony, pomysłowy, zdolny i pokorny stanowił podporę fabryki. Chcąc spełnić marzenie o własnym warsztacie spędzał w fabryce długie godziny. Pewnej nocy, na moment stracił czujność i włożył rękę w tokarkę. Jego kończyna została urwana, co w połączeniu z brakiem jakiejkolwiek pomocy lekarskiej i obojętnością szefostwa, musiało niechybnie doprowadzić do śmierci.
Opowiadanie traktuje o problemie kapitalistycznego wyzysku na ziemiach polskich. Był to doskonały teren do ulokowania kapitału, ponieważ obfitował w tanią siłę roboczą, podatną na wyzysk, co z kolei było spowodowane brakiem wykształcenia oraz alternatywnych źródeł zarobku. Tytułowa powracająca fala odnosi się do spirali zła, która raz zapoczątkowana dotyka każdego i niechybnie prowadzi do zguby. W temacie utworu można by się też doszukiwać odwołania do motywu zbrodni i kary, choć Prus nie wykazuje większej wiary w możliwość istnienia sprawiedliwości na świecie.